Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie szkolenia z obronności w urzędzie pracy w Lublinie

Wojewódzki Urząd Pracy w Lublinie
Szkolenie przeprowadzono w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Lublinie
Źródło: Google Earth

Były wystrzały i okrzyki, a część urzędników musiała klęczeć przy ścianie - tak wyglądało szkolenie antyterrorystyczne w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Lublinie. Przerażeni urzędnicy dzwonili na policję. Nie każdy bowiem wiedział, że to tylko ćwiczenia. Sprawa trafiła do prokuratury. Śledczy uznali, że do przestępstwa nie doszło. Sprawa została umorzona.

Na początku kwietnia z redakcją Kontaktu 24 skontaktował się anonimowy pracownik Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie, który opowiedział, jak wyglądało szkolenie antyterrorystyczne, które odbyło się tam 31 marca.

Stwierdził, że do budynku weszli "napastnicy", którzy kazali urzędnikom przez półtorej godziny klęczeć pod ścianą, zastraszali ich, wyciągali z tłumu, zabierali przedmioty osobiste i używali wobec nich wulgarnego języka.

"Osoby, które nie wiedziały o szkoleniu, zabarykadowały się w pokojach i pisały rozpaczliwe SMS-y do rodziny"

Jak mówił mężczyzna, informacja o szkoleniu została przekazana w lakonicznym mailu, a część osób w ogóle o nim nie wiedziała.

- Mail był skonstruowany tak, że informowali nas o znaczkach pocztowych, które należy oszczędzać, o miejscach parkingowych i na końcu o stopniu BRAVO, który został wprowadzony na terenie kraju i w związku z tym na terenie wybranych instytucji możliwe będą szkolenia antyterrorystyczne - relacjonował.

Dodał, że w budynku było słychać strzały z karabinów. - Osoby, które nie wiedziały o szkoleniu, zabarykadowały się w pokojach i pisały rozpaczliwe SMS-y do rodziny - oburzał się.

Na miejsce wysłano patrol policji

Niektórzy dzwonili też na numer alarmowy.

- Informowaliśmy ich, że w urzędzie przeprowadzane jest właśnie szkolenie, bo wcześniej mieliśmy o tym wiedzę. Z uwagi na to, że takich sygnałów było kilka - a pojawiały się też zgłoszenia o wystrzałach - na miejsce niezwłocznie skierowany został patrol policji - mówił w kwietniu, w rozmowie z tvn24.pl rzecznik komendanta wojewódzkiego policji komisarz Andrzej Fijołek.

Prokuratura wszczęła śledztwo

Sprawą zainteresowała się też prokuratura, która wszczęła w tej sprawie śledztwo.

- Postępowanie jest prowadzone w kierunku niedopełnienia obowiązków, zmuszania do określonych zachowań oraz narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Za każde z tych przestępstw grozi do trzech lat pozbawienia wolności - mówiła nam prokurator Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Niektórym kazano klęczeć. Były też wystrzały z broni hukowej

Natomiast Robert Polak - właściciel firmy Borsuk, która prowadziła szkolenie - przyznał, że cześć urzędników zostało wziętych jako zakładnicy.

- Niektórym kazaliśmy klęczeć, innym - w czasie przechodzenia z jednego miejsca na drugie - zakładaliśmy worki na głowy. Były też wystrzały z broni hukowej i okrzyki - opowiadał.

Dopytywany o to, jak długo pracownicy musieli klęczeć na korytarzu, powiedział, że było to maksymalnie pół godziny. - Sama symulacja trwała natomiast ponad półtorej godziny i objęła cały budynek urzędu - podkreślał Polak.

Prokuratura: brak znamion przestępstwa

Po przesłuchaniu kilkudziesięciu osób (m.in. kierownictwa urzędu i przedstawicieli firmy przeprowadzającej szkolenie) prokuratura umorzyła postępowanie. Nie dopatrzyła się popełnienia przestępstwa ani przez kierownictwo urzędu, ani przez przedstawicieli firmy, która przeprowadziła szkolenie.

Czytaj też: Miało być szkolenie z "elementem zaskoczenia". Były strzały, strach i zaalarmowana policja

- Szkolenie zostało przeprowadzone na podstawie obowiązujących przepisów, o czym pracownicy byli poinformowani. Oczywiście bez podania szczegółów, co do sposobu jego przeprowadzenia. Charakter szkolenia wymuszał taki sposób komunikacji z pracownikami - mówi teraz prokurator Kępka.

Dodaje, że firma, która prowadziła szkolenie wcześniej poinformowała o tym fakcie odpowiednie służby.

- Na miejscu był też psycholog i ratownik medyczny - zaznacza prokurator.

Podkreśla, że choć prokuratura nie dopatrzyła się w tej sprawie znamion przestępstwa, to każdy, kto uważa, że jego dobra osobiste zostały naruszone może złożyć pozew cywilny czy też domagać się wyciągnięcia wobec określonych osób konsekwencji służbowych.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: