Krzemienie, naczynia, a nawet ludzkie szczątki znajdowane są w pobliżu miejscowości Grądy-Woniecko (województwo podlaskie). Na tamtejszych wydmach już od pięćdziesięciu lat prowadzone są badania archeologiczne, które wiele nam mówią o społeczności subneolitycznej żyjącej na tych terenach tysiące lat temu.
- Dla mnie trochę szok, jak zapewne dla wielu z wiedzą historyczną na poziomie szkoły średniej – takie komentarze można znaleźć pod wpisami na profilu facebookowym Działu Archeologii Muzeum Podlaskiego.
Cyklicznie publikowane są tam informacje o ostatnich łowcach-zbieraczach żyjących na rubieżach dzisiejszej Polski. Swoistym "centrum" tych społeczności były wydmy leżące w pobliżu miejscowości Grądy-Woniecko. Czyli miejscu, w którym badania archeologiczne prowadzone są już od lat 70. ubiegłego wieku.
Pod koniec epoki kamienia, wśród gęstych lasów i bagien
- Społeczności łowców dominowały na terenach dzisiejszego Podlasia przez wiele tysiącleci. To oni, od końca V do początków II tysiąclecia przed Chrystusem, tworzyli niepowtarzalny "klimat kulturowy" regionu, który z rzadka jedynie nawiedzany był przez nielicznych "kolonizatorów" – przedstawicieli środkowoeuropejskich ugrupowań wczesnorolniczych – mówi Adam Wawrusiewicz z Działu Archeologii Muzeum Podlaskiego.
Pod koniec epoki kamienia wśród gęstych lasów, bagien i biebrzańskich rozlewisk żyło niewielu ludzi – kilka lub kilkanaście rodzin.
- Czasowy, zapewne kilkutygodniowy pobyt w danym miejscu determinowany był istnieniem konkretnych okoliczności i uwarunkowań środowiskowych. Takich jak migracje zwierząt czy tarło ryb. Po ich ustaniu przenoszono się w inne, chwilowo bardziej dogodne miejsce – opowiada archeolog.
Niewykluczone jednak, że łowcy-zbieracze budowali bardziej stabilne osady, wznosząc np. konstrukcje oparte na palach, co znane jest np. z obszarów północno-zachodniej Rosji.
Zdobnictwo naczyń określało daną grupę
- Tysiące nałupanych krzemieni i fragmentów rozbitych naczyń widocznych na powierzchni wydmy w Grądach-Woniecku świadczy z pewnością o niezwykłej intensywności wykorzystania tej przestrzeni – przyznaje Adam Wawrusiewicz.
Podkreśla, że forma i zdobnictwo odnalezionych naczyń były dla społeczności prehistorycznych swoistym identyfikatorem określającym relacje my – oni, swój – obcy.
- Oczywistym wydaje się stwierdzenie, że naczynia wykorzystywano do gotowania potraw. Choć daleko jeszcze do "spróbowania" zupy, jaką zaserwowaliby nam łowcy, to jednak współczesna nauka (badania chromatograficzne pozostałości organicznych zachowanych w masie ceramicznej) pozwala nieco przybliżyć poszczególne jej składniki. Kwas retinowy, odnaleziony w ściankach niektórych naczyń z Grądów-Woniecka może potwierdzać wykorzystanie marchwi zwyczajnej, która w stanie dzikim jest szeroko spotykana na terenach Europy, Azji i północnej Afryki. Pochodne cholesterolu wskazują zaś, że w przetwarzano tu również mięso przeżuwaczy (np. jeleni, łosi czy sarny) – tłumaczy nasz rozmówca.
Szaman zaglądał do "świata duchów"
W ściankach jednego z garnków przetrwały też ślady dihydromorfiny – pochodnej morfiny, substancji o silnym działaniu psychoaktywnym.
- Aby "rozmawiać z bogami", pradawny szaman musiał wszak oderwać się od "świata żywych" i przenieść swe myśli do innej rzeczywistości, wprowadzając się stan odmiennej świadomości. Unosząc takie naczynie, wypijał jego zawartość i zaglądał do świata duchów. Szaman leczył również ciało, a śladem tych zabiegów może być digitoksyna – glikozyd roślinny o właściwościach leczniczych, która zachowała się w ściankach kolejnego naczynia – podkreśla Adam Wawrusiewicz.
Historia zapisana w krzemieniach
Najczęstszym śladem obecności ostatnich łowców-zbieraczy, jaki dziś możemy odnaleźć na nadbiebrzańskich i nadnarwiańskich wydmach, są jednak krzemienie ostrza.
- Osadzone na drewnianym drzewcu (czy promieniu strzały) ostrze zapewniało skuteczność polowania. Jak pokazują dotychczasowe badania, wachlarz zwierzyny był bardzo szeroki. Od największych ssaków, takich jak niedźwiedź i łoś, po drobniejsze, jak bóbr. Niewątpliwie ważnym składnikiem pożywienia były też ryby. Niestety ich szczątki w zasadzie nie zachowują się w piaszczystych osadach wydmowych – mówi archeolog.
Gdy myśliwy zmienia się w wojownika
Orężem neolitycznego łowcy był też łuk. O ile drewniane łuczyska i strzały dawno pochłonął czas, to do dziś zachowały się jednak krzemienne groty.
- Ich różnorodność wynika zapewne z czasów powstania. Kształt mógł też zależeć od funkcji. Małe, geometryczne ostrza sprawdzały się doskonale przez tysiące lat. Pod koniec neolitu, około 4500 lat temu, w kołczanach tutejszych mieszkańców pojawiły się jednak nowe strzały uzbrojone w - obustronnie obrobione - trójkątne grociki. Czy był to tylko styl podpatrzony od obcych – wędrownych hodowców, coraz częściej zapuszczających się w nadbiebrzańskie mokradła? A może to "świat" ostatnich łowców zaczął się zmieniać – rozszerzył się wachlarz "obiektów" polowań, a myśliwy musiał przejąć nową rolę – wojownika? – zastanawia się nasz rozmówca.
Odkryli też szczątki ludzkie
W niezwykle bogatej kolekcji zabytków z Grądów-Woniecka jest też wiele fragmentów przepalonych kości. - Wśród nich były szczątki upolowanej zwierzyny, większość jednak należała do ludzi. Aby mieć pewność, że to właśnie nasi łowcy, wykonaliśmy analizy radiowęglowe. Jak się okazało, zmarłych palono, a ich szczątki rozsypano na nadnarwiańskich piaskach już w początkach IV tysiąclecia przed Chrystusem – mówi Adam Wawrusiewicz.
Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: A. Wawrusiewicz