Siedmiolatka nie mogła wyjść z bagażnika, ale miała przy sobie telefon. Wezwała więc pomoc. - Powiedziała, że jest zamknięta w bagażniku, ale nie potrafiła wytłumaczyć, gdzie dokładnie stoi samochód - mówi aspirant sztabowy Ewa Bednarska z sejneńskiej policji. Zanim więc funkcjonariusze uwolnili dziecko, musieli je najpierw znaleźć.
Niepokojące zgłoszenie policjanci z Sejn (Podlaskie) dostali w sobotę. Dziewczynka zadzwoniła na numer alarmowy 112 i prosiła o pomoc. Jak mówiła, zatrzasnęła się w bagażniku. Nie potrafiła powiedzieć, gdzie stoi samochód. Wiedziała jednak, że jest to czarne audi.
- Wytłumaczyła jedynie, że mieszka w województwie warmińsko-mazurskim, a teraz jest nad jeziorem w Dusznicy razem ze swoją mamą - opowiada aspirant sztabowy Ewa Bednarska, oficer prasowy policji w Sejnach.
Funkcjonariusze od razu rozpoczęli poszukiwania. Pomagali też miejscowi strażacy.
Mama też jej szukała, ale nie wzięła telefonu
Policjanci szybko zauważyli na jednej z posesji czarne audi. W środku była poszukiwana siedmiolatka.
Okazało się, że dziewczynki szukała też jej mama. Kiedy zauważyła, że dziecka nie ma w domu, wybiegła, żeby jej szukać i nie wzięła ze sobą telefonu. Córka nie mogła się więc do niej dodzwonić.
- Pomimo przerażenia siedmiolatka przekazała na tyle dużo informacji operatorowi numeru alarmowego, że funkcjonariusze mogli szybko ją odnaleźć - mówi Bednarska.
Nie wiadomo, co dziewczynka robiła w bagażniku. Klapę zatrzasnął prawdopodobnie podmuch wiatru.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Policja