Policjant w czasie wolnym od pracy wracał z żoną od znajomych. Został zaatakowany przez dwóch mężczyzn. W ruch poszły pięści. Funkcjonariusz nie tylko się bronił, ale też gonił napastników, którzy uciekli do mieszkania. Prokuratura oskarżyła byłego już policjanta (w międzyczasie przeszedł na emeryturę) o przekroczenie granic obrony koniecznej. Sąd umorzył postępowanie. Oskarżony ma jednak zapłacić 600 zł za zniszczone drzwi, które wyważył, goniąc napastników. Wyrok nie jest prawomocny.
- Ten wyrok pokazuje, że instytucja obrony koniecznej nie jest fikcją prawną - uważa adwokat Mateusz Olchanowski, obrońca oskarżonego Adama B.
Sprawa ciągnie się od sześciu lat. Była noc z 18 na 19 stycznia 2014 roku. Policjant w czasie wolnym od pracy wracał z żoną od znajomych. Został zaatakowany przez mężczyzn, którzy sądzili, że przedrzeźniał imię psa jednego z nich, co okazało się pomyłką.
Użył pojemnika z gazem, który wypadł policjantce
Zaatakowany nie tylko się bronił, ale także gonił napastników. Dwaj mężczyźni zaczęli uciekać, gdy usłyszeli sygnały nadjeżdżających radiowozów (policję zawiadomiła żona funkcjonariusza). Gdy ukryli się w mieszkaniu, napadnięty wyważył drzwi i wdarł się do środka. Tam, według aktu oskarżenia, użył gazu łzawiącego i zaatakował jednego z mężczyzn.
- Pojemnik z gazem wypadł z kieszeni funkcjonariuszce, która przybyła na interwencję – precyzuje Mateusz Olchanowski.
Status pokrzywdzonych mają w tym procesie obaj mężczyźni, którzy zaatakowali policjanta. Również ojciec jednego z nich, właściciel mieszkania, w którym się skryli (chodziło o straty materialne związane z uszkodzeniami drzwi).
Sąd: oskarżony miał prawo się bronić
Prokuratura oskarżała policjanta o "naruszenie czynności ciała lub rozstrój zdrowia" napastników i przekroczenie granic obrony koniecznej, poprzez kontynuowanie ataku, gdy ci już uciekli do mieszkania. Domagała się półtora roku więzienia w zawieszeniu i wypłaty pokrzywdzonym zadośćuczynienia. Obrona optowała zaś za uniewinnieniem. Uzasadniając wyrok, sędzia Piotr Markowski mówił, że dowody jednoznacznie wskazują, że to oskarżony został zaczepiony i zaatakowany przy bloku, gdzie doszło do bójki, a ciosy i kopnięcia były zadawane z dużą siłą.
- Oskarżony miał prawo się bronić (...), każdy w takiej sytuacji ma prawo taki atak odpierać i było to w pełni uprawnione - mówił sędzia, odwołując się do przepisów o obronie koniecznej.
Dodał, że w takiej sytuacji trudno miarkować siłę uderzeń. - Mamy kilku napastników i skoro dochodzi do zadawania przez nich uderzeń, to w pełni uprawnione jest zadawanie uderzeń w takiej samej postaci i w takiej sile, żeby doprowadzić do ustania ataku - mówił sędzia Markowski.
Powiedział, że jeśli w takiej sytuacji dochodzi np. do kopania leżącego, ale jest drugi przeciwnik, to chodzi o wyeliminowanie możliwości powtórnego ataku przez tego, który już leży. - Mam prawo to robić z taką siłą, żeby go po prostu wyeliminować - dodał.
Trudno ustalić, czy i jakich obrażeń mężczyźni doznali w mieszkaniu
Sąd uznał jednak, że wszystko to, co działo się już po rozpoczęciu pościgu za napastnikami, nie miało już oparcia w przepisach o obronie koniecznej. Pomimo zasięgnięcia w tej sprawie opinii biegłych trudno jest ustalić, czy i jakich obrażeń doznali ci mężczyźni, gdy doszło do ataku po wyważeniu drzwi mieszkania. Za udowodnione uznano tylko to, że był wtedy użyty gaz.
- Z moralnego punktu widzenia sąd nie popiera zachowania oskarżonego. Bo jako funkcjonariusz policji powinien on wiedzieć, że ustał atak, jest na miejscu policja, ja spożywałem alkohol, więc nie będę się za to brał - mówił sędzia Markowski, odnosząc się do zarzutu związanego z atakiem już w bloku.
Zaznaczył, że szkoda materialna nie była duża, sprawca był niekarany, z nienaganną opinią w pracy, do tego już niejako poniósł karę, bo odszedł ze służby - i w tej sytuacji uznał, że są przesłanki do warunkowego umorzenia postępowania.
- Mój klient jest obecnie na emeryturze mundurowej – podkreślił adwokat policjanta Mateusz Olchanowski.
Trzeba zapłacić za drzwi
Sąd umorzył postępowanie, jeśli chodzi o zdarzenia przed blokiem oskarżonego, gdzie zdaniem sądu doszło do obrony koniecznej. Natomiast jeśli chodzi o to, co działo się w mieszkaniu, do którego uciekli dwaj mężczyźni, to można tu mówić jedynie o naruszeniu nietykalności, co jest ścigane z oskarżenia prywatnego. A karalność za takie przestępstwo już się przedawniła. Również w tym wątku sąd umorzył więc postępowanie.
Do warunkowego umorzenia (na dwuletni okres próby) doszło natomiast, jeśli chodzi o uszkodzenia mienia. Były już policjant ma zapłacić 600 zł za szkody oraz koszty postępowania (ustanowienie pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych) sięgające blisko 7 tys. zł.
Policjant dostał 10 tys. zł nawiązki
Prokuratura skierowała do sądu dwa akty oskarżenia. Chodzi o to, że w tej samej sprawie nie można być jednocześnie podejrzanym i pokrzywdzonym. W drugim procesie dwaj mężczyźni, którzy policjanta zaatakowali, odpowiadali za udział w bójce przed blokiem. Zapadły tam wyroki w zawieszeniu, skazani musieli też zapłacić nawiązki na rzecz pokrzywdzonego, którym w tamtej sprawie był policjant.
- Nawiązka w łącznej wysokości 10 tysięcy złotych została już mojemu klientowi wypłacona – podkreśla Mateusz Olchanowski.
Źródło: PAP, TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View