Do wypadku doszło w maju zeszłego roku przy przystanku autobusowym, na pętli przy skrzyżowaniu ulic Raginisa i Niemeńskiej w Białymstoku. Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, kierowca miejskiego autobusu linii nr 3 nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym.
Pasażer został przyciśnięty zamykającymi się drzwiami, a gdy pojazd ruszył, upadł na chodnik i zmarł wskutek obrażeń. W ocenie biegłego, który we wtorek był przesłuchiwany przed Sądem Rejonowym w Białymstoku, kierowca mógł w lusterku zobaczyć, co się dzieje przy ostatnich drzwiach, do tego nie skorzystał z monitoringu, którego ekran miał nad głową.
Starszy mężczyzna stracił równowagę i upadł
Jak opisali to śledczy, nienależycie obserwował sytuację panującą w przestrzeni pasażerskiej i nie dostrzegł pasażera wysiadającego przez trzecie drzwi pojazdu. Noga tego mężczyzny została przyciśnięta przez skrzydła drzwi autobusu. Kierowca ruszył, wskutek czego pasażer - starszy mężczyzna - stracił równowagę i upadł.
Był ciągnięty przez autobus, a ostatecznie przyciśnięty prawym, tylnym kołem do krawężnika. Zmarł wskutek obrażeń.
Kierowca mówił, że tego dnia mocno padało
Kierowca nie przyznaje się do zarzutów. Przed sądem odmówił składania wyjaśnień, ale w śledztwie mówił, że gdy doszło do wypadku, robił szósty kurs na swojej trasie, pogoda była zła, bo mocno padało, a widoczność była bardzo ograniczona. Zapewniał, że na przystanku zatrzymał się we właściwym miejscu, otworzył drzwi, wysadził pasażerów i nie widział, żeby ktoś jeszcze wsiadał lub wysiadał.
Podkreślał, że prowadził autobus, w którym zamknięcie drzwi poprzedzone jest ostrzegawczym sygnałem dźwiękowym, są w nim też nalepki zakazujące wsiadania bądź wysiadania po takim sygnale. Mówił, że drzwi zamknęły się bez problemu, a w tym modelu pojazdu nie da się nim ruszyć z drzwiami niedomkniętymi. Według jego wyjaśnień, gdy ruszył, do drzwi z przodu podbiegła kobieta, krzycząc by się zatrzymał. To ona mu powiedziała, że pod kołem autobusu leży człowiek.
Przyznał, że nie patrzył na monitory kamer
Zapewniał, że system w autobusie wskazywał mu, że drzwi są zamknięte, udało się zwolnić blokadę pojazdu i ruszyć. Przyznał jednak, że przegubowy autobus stał na pętli w taki sposób, że nie widział w lusterkach końca pojazdu, nie patrzył też na – znajdujące się w autobusie – monitory kamer.
Biegły powołany w śledztwie, który we wtorek przed sądem odpowiadał na pytania stron, ocenił jednak w wydanej opinii, że przegubowy autobus stał równolegle lub niemal równolegle, czyli kierowca miał możliwość zobaczenia w prawym lusterku, co się dzieje przy trzecich drzwiach autobusu. Zaznaczył też, że kierowca miał do dyspozycji system monitoringu w pojeździe i jego ekran nad głową, ale z niego nie skorzystał.
Biegły: powinien upewnić się, czy wszyscy wsiedli i wysiedli
Biegły podkreślał, że to od kierowcy zależy, czy autobus rusza czy nie. - Rozpoczęcie jazdy powinno być poprzedzone pełną oceną sytuacji panującej zarówno we wnętrzu, jak i na zewnątrz autobusu - mówił.
Jak zaznaczył, to do zadań kierowcy należy ocena, czy ruszenie z miejsca będzie możliwe do wykonania w bezpieczny sposób. Mówił też, że o ile kierowca mógł mieć świadomość, iż autobus ma system elektroniczny (bezpiecznego zamykania drzwi i ruszania), to - jego zdaniem - rozpoczęcie jazdy przy zignorowaniu podstawowych zasad jest "niewłaściwe".
- To działanie kierowcy autobusu powoduje, że ten autobus ruszy albo nie z przystanku. To on powinien upewnić się, że wszyscy pasażerowie wsiedli i wysiedli z autobusu, to on powinien upewnić się, czy istnieje możliwość bezpiecznego rozpoczęcia jazdy, nie powodującego żadnych zagrożeń i utrudnień w ruchu drogowym - powiedział.
- Wyłączenie tych wszystkich zasad na poczet nadania pewności, że jakiś system zrobi to za kierowcę, jest po prostu nieodpowiedzialne - dodał specjalista.
Obrona: kierowca nie widział w lusterku ostatnich drzwi pojazdu
Proces został odroczony, bo na wniosek obrońcy, biegły ma jednak przygotować opinię uzupełniającą, w której spróbuje ustalić - jak to ujął adwokat - kąt załamania autobusu, tzn. takie jego ustawienie, w którym kierowca nie widzi już w lusterku ostatnich drzwi pojazdu.
Obrońca stawia tezę, że być może taki kąt jest tak mały, że mieści się w granicach błędu ustaleń biegłego, ale już nie pozwala kierowcy dostrzec w lusterku tyłu pojazdu.
Autorka/Autor: tm/gp
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24