41-letni kierowca śmieciarki usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Cofając, potrącił 94-letnią mieszkankę Białegostoku. Sąd odroczył proces i skierował sprawę do mediacji. Bliscy zmarłej chcą odszkodowania i zadośćuczynienia.
Do tragedii doszło 20 czerwca zeszłego roku około godziny 9 na osiedlowej uliczce przy ul. Bema w Białymstoku. 94-letnia kobieta została śmiertelnie potrącona przez 41-letniego kierowcę śmieciarki, który był w trakcie cofania.
Mężczyzna bronił się tym, że nie widział seniorki. Biegli stwierdzili jednak, że piesza nie przyczyniła się do wypadku. Śledczy zarzucili więc 41-latkowi, że nie zachował szczególnej ostrożności, przez co nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym.
Śledczy: jeśli nie widział, powinien poprosić o pomoc współpracowników
Badający wypadek ocenili, że jeśli kierowca nie widział tego, co dzieje się za samochodem, powinien był poprosić o pomoc współpracowników.
Ustalili też, że w śmieciarce nie działały we właściwy sposób hamulce, wyciekały płyny eksploatacyjne, a opony były o różnym rozmiarze i konstrukcji. Nie miało to jednak wpływu na to, że doszło do wypadku.
Bliscy zmarłej chcą odszkodowania i zadośćuczynienia
W czwartek, 5 grudnia, strony spotkały się na sali sądowej. Proces karny się jednak nie rozpoczął, bo białostocki sąd rejonowy – za aprobatą obu stron – skierował sprawę do mediacji. Mogłaby ona pomóc m.in. dojść do porozumienia co do roszczeń finansowych. Oskarżycielami w sprawie są bliscy zmarłej, chcą, by sprawca wypadku zapłacił odszkodowanie i zadośćuczynienie.
ZOBACZ TEŻ: Pociąg uderzył w łosia. Ewakuowano 120 pasażerów
- Myślę, że mediacja byłaby płaszczyzną, żeby porozmawiać i spróbować znaleźć konsensus i rozważyć zaspokojenie roszczeń pań pokrzywdzonych – stwierdziła na sali sądowej mecenas Jowita Grochowska, obrońca oskarżonego.
Obrońca kierowcy: odczuwa ogromną traumę i wyrzuty sumienia
Natomiast później mówiła dziennikarzom, że o ile okoliczności sprawy nie budzą wątpliwości, sprawa jest bardzo trudna dla jej klienta.
- Do dziś odczuwa ogromną traumę i wyrzuty sumienia, że tak się stało, aczkolwiek – nawet z opinii biegłego wynika – że ten samochód jest tak skonstruowany, że nie widać osób (za tym pojazdem). Powinien mieć wsparcie osób, które powinny go prowadzić, wtedy go nie miał - podkreślała.
Duża wysokość roszczeń, nie ma wniosku o dobrowolne poddanie się karze
Przyznała, że rozważała złożenie wniosku o dobrowolne poddanie się karze, ale zrezygnowała, biorąc pod uwagę właśnie wysokość roszczeń finansowych. Podkreśliła też, że ewentualny wyrok może być uzależniony od tego, czy i do jakiej ugody dojdą strony uczestniczące w postępowaniu z udziałem mediatora.
Proces został odroczony bezterminowo.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24