"Stop ekoterrorystom" czy też "Niszczycie nasze gospodarstwa, naszą przyszłość". Transparenty z takimi hasłami mieli rolnicy z okolic Wizny, który protestowali w kwietniu przed siedzibą Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku. Rolnicy byli oburzeni, bo 27 listopada zeszłego RDOŚ zakazała udrażniania i pogłębiania – zlokalizowanych przy ich łąkach - rowów melioracyjnych.
Łąki leżą bowiem na terenie Bagna Wizna. Czyli, rozciągającego się na około 130 kilometrach kwadratowych, obszaru cennego przyrodniczo, który chroniony jest w ramach sieci Natura 2000. Występują tu takie ptaki jak wodniczka, dubelt, kulik wielki czy batalion.
Ekolodzy: Rolnicy pogłębili rowy, od około 30 centymetrów do metra
Plan zadań ochronnych dla tego terenu zakłada, że rowy melioracyjne mogą przechodzić tylko bieżącą konserwację. A jak zauważyli przedstawiciele organizacji ekologicznych, wiosną zeszłego roku rolnicy znacznie je pogłębili - od około 30 centymetrów do metra. Jak informowała na swoim profilu facebookowym Fundacja Dzika Polska, koparki pracowały nawet w czasie, gdy "obok ze względu na suszę płonął Biebrzański Park Narodowy".
- Mamy oczywiście świadomość, że Bagno Wizna oddalone jest od parku o kilka kilometrów i pożar nie miał nic wspólnego z udrażnianiem rowów na terenie Bagna Wizna. Wiosna 2020 roku była jednak sucha, a poziom wody tak dramatycznie niski, że na pewno nie powinno się w tym czasie wykonywać tych prac. I na pewno nie kopać do takiej głębokości – mówi Adam Bohdan z Fundacji Dzika Polska.
Rolnicy odwołali się od decyzji RDOŚ już po terminie
Organizacje ekologiczne (oprócz Dzikiej Polski, również Centrum Ochrony Mokradeł, Towarzystwo Przyrodnicze Dubelt oraz Fundacja Dla Biebrzy) zawiadomiły o sprawie RDOŚ. Ta w listopadzie wydała wspomniany zakaz.
Rolnicy (a było ich 160) odwołali się od tej decyzji do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie. Ta jednak odmówiła stwierdzenia nieważności decyzji RDOŚ.
- Rolnicy odwołali się od naszej decyzji w terminie późniejszym niż mieli do tego prawo. Zakaz udrażniania i pogłębiania rowów melioracyjnych w dalszym ciągu więc obowiązuje – mówi Beata Bezubik, Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Białymstoku.
Przewodniczący izby rolniczej: rolnicy żyją tu z mleka i krów
Przewodniczący Powiatowej Izby Rolniczej w Zambrowie Wojciech Łuba komentuje, że rolnicy przez wiele lat udrażniali rowy i nikomu to nie przeszkadzało. – Problemy zaczęły się gdy sprawą zainteresowali się ekolodzy. A przecież okoliczni rolnicy żyją z mleka i krów. Żadna kosiarka tu nie wjedzie, jeśli na łąkach będzie stała woda. Tak jak było to zresztą i wiosną tego roku – mówi.
Dodaje, że w tamtym rejonie płynie rzeka Śliwówka, która ma połączenie z rowami melioracyjnymi i jest zlewnią trasy S8.
- Kiedyś jej koryto miało koło trzech metrów szerokości. Obecnie nie ma nawet metra. Przy większych opadach, takich jakie miały miejsce w tym roku, rzeka ta nie jest więc w stanie odprowadzić większych ilości wody – wyjaśnia nasz rozmówca.
RDOŚ: można zebrać do 30 centymetrów namułu
Jedyną nadzieję widzi w zapewnieniach, jakie padły z ust Beaty Bezubik na spotkaniu, które odbyło się niedługo po kwietniowej pikiecie rolników.
- Usłyszeliśmy, że rowy mogą być kopane na głębokość do 30 centymetrów i nie ma potrzeby uzyskiwania na takie prace żadnych pozwoleń – mówi Wojciech Łuba.
Beata Bezubik precyzuje, że chodzi wyłącznie o bieżącą konserwację.
- A ta może być prowadzona raz do roku lub raz na dwa lata. W ramach bieżącej konserwacji można zebrać do 30 centymetrów namułu. Nie oznacza to jednak, że rowy mogą być pogłębiane i udrażniane. Oczywiście mogą być też obkaszane – tłumaczy.
OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
Wojciech Łuba komentuje, że głębokość do 30 centymetrów mogłaby być wystarczająca, gdyby drożne były też zbiorniki należące do Wód Polskich.
- A te, o ile były w tym roku obkaszane, to nie zostały odmulone. Wody Polskie również muszą mieć zgodę RDOŚ na przeprowadzenie takich prac - mówi Łuba.
Wody Polskie będą prosić RDOŚ o zgodę na odmulenie zbiorników
Agnieszka Giełażyn-Sasimowicz, rzeczniczka Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Białymstoku, mówi że prace odmulające na – należących do Wód Polskich – rzekach Śliwówka i Mężynianka są planowane na przyszły rok. O ile RDOŚ wyrazi zgodę na przeprowadzenie takich prac.
– Wody Polskie w najbliższych dniach wystąpią do RDOŚ o zgodę – zaznacza.
Dodaje, że skarpy i dno rzek i kanałów doprowadzających i odprowadzających zostały wykoszone na całym terenie należącym do Wód Polskich oprócz odcinków ujściowych dwóch kanałów odprowadzających. – Na te fragmenty dostaliśmy z RDOŚ decyzję zakazującą wykonania tych prac – podkreśla Agnieszka Giełażyn-Sasimowicz.
Ekspertyza odpowie na pytanie, gdzie zamontować zastawki
Obecny plan zadań ochronnych dla Bagna Wizna obowiązuje do 7 stycznia 2024 roku. Natomiast do października przyszłego roku ma być gotowa, zlecona przez RDOŚ, ekspertyza dotycząca opracowania modelu gospodarowania wodą na tym obszarze.
- Mamy nadzieję, że zostaną w niej zaproponowane rozwiązania, które pogodzą potrzeby ochrony przyrody z potrzebami rolników – komentuje Beata Bezubik.
Taką nadzieję ma również, cytowany na wstępie, Adam Bohdan. - W praktyce ekspertyza ma dać odpowiedź, w których miejscach należy zamontować na rowach zastawki. Byłyby one otwierane gdy na łąkach stałaby woda, a zamykane w razie suszy. Pieniądze na budowę takiego systemu zastawek można zdobyć z funduszy unijnych. Rolnicy mogliby wystąpić do licznych organizacji, które na co dzień zajmują się pozyskiwanie takich funduszy i napisać wspólny projekt – mówi.
Rolnik: kiedyś Bagno Wizna nazywane było podlaską Wenecją
Jak komentuje Waldemar Kalinowski, rolnik ze wsi Jawory, sprawa nie jest tak prosta jak się wydaje.
– Teren o którym mowa zajmuje dwie trzecie powierzchni gminy Rutki-Kossaki. Setki rolników gospodarują tu na setkach, nieraz niezbyt dużych, łąk. Nawet jeśli taki system zastawek by powstał – co oczywiście wiązałoby się z ogromnymi kosztami - ktoś musiałby to wszystko koordynować i dbać o to, żeby zastawki były prawidłowo użytkowane. Nie każdy z rolników ma wiedzę w tym zakresie – tłumaczy.
Niemniej dodaje, że zastawki mogłyby się sprawdzić. – Tak jak to było chociażby w latach 70. ubiegłego wieku, kiedy funkcjonowało tu państwowe gospodarstwo rolne. W tamtych czasach Bagno Wizna nazywane było podlaską Wenecją. Czas i wieloletnie zaniedbania zrobiły jednak swoje. Stare śluzy nie nadają się już do użytku, a przez to że zakazuje się nam udrażniać rowy, faktycznie jesteśmy Wenecją. Tyle że zalewaną przez wodę – mówi gorzko.
Autorka/Autor: Tomasz Mikulicz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Waldemar Kalinowski