Na 65. kilometrze trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych, gdzie ma być ukryty "złoty pociąg" w poniedziałkowy poranek pojawili się żołnierze. Saperzy będą sprawdzali, czy teren nie jest zaminowany. - Będzie to badanie terenu pod kątem saperskim, radiacyjnym i chemicznym - informuje wojewoda dolnośląski. Wiadomo, że na razie na miejscu nie będą prowadzone odwierty.
W poniedziałek o godzinie 10 na drogę wiodącą do 65. kilometra trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych wjechały wojskowe auta. Na razie wiadomo, że saperzy z Brzegu i Wrocławia mają zbadać teren na którym ma być ukryty "złoty pociąg". Będą zajmowali się też oczyszczeniem go z niebezpiecznych materiałów.
Prace potrwają kilka dni. Wiadomo, że nie będą to specjalistyczne odwierty. Później żołnierze mają zdać raport na temat tego czy teren jest bezpieczny, czy zaminowany.
- Rozpocznie się badanie terenu pod kątem saperskim, radiacyjnym i chemicznym. Ma ono na celu wykluczenie zagrożenia dla okolicznych mieszkańców - powiedział Tomasz Smolarz, wojewoda dolnośląski.
- Prosiłbym żeby patrzeć na udział sił zbrojnych przez pryzmat bezpieczeństwa dla społeczeństwa Wałbrzycha. Takich zadań, które realizują wojska inżynieryjne mamy w ciągu roku kilkadziesiąt. Nie jest to nic specjalnego - stwierdził podczas konferencji prasowej płk Artur Talik z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
O bezpieczeństwie mówił też prezydent Wałbrzycha. - Etap, który dzisiaj się rozpoczyna jest podejmowany przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa, by nie powiedzieć, że wyłącznie dlatego - stwierdził Roman Szełemej.
W ruch pójdą wykrywacze min
Pułkownik Talik poinformował o tym że po "sprawdzeniu powierzchniowym", m.in. przy użyciu wykrywaczy min, teren zostanie przekazany samorządowi.
Wiadomo, że wojsko podpisało z władzami samorządu i województwa umowę na zbadanie tylko określonego terenu. Urządzenia z których będą korzystali żołnierze są przygotowywane do sprawdzenia gruntu do głębokości metra. Umowa z wojskiem opiewa na kwotę kilku tysięcy złotych. Za pobyt żołnierzy w Wałbrzychu zapłaci miasto. Jak poinformował Szełemej Wałbrzych zapewnia "całą sferę pobytu" i wyżywienie wojskowych zaangażowanych w akcję.
Mówią, że znaleźli "złoty pociąg"
Sprawa "złotego pociągu" wyszła na jaw w połowie sierpnia. To właśnie wtedy do wałbrzyskich urzędników zgłosiło się dwóch mężczyzn: Polak i Niemiec. Za pośrednictwem kancelarii prawnej przekazali wiadomość o odkryciu miejsca ukrycia "pociągu pancernego z czasów II wojny światowej". Generalny konserwator zabytków przyznał, że "złoty pociąg istnieje na ponad 99 proc."
Rzekomi odkrywcy twierdzą, że na potwierdzenie swojego znaleziska mają niezbite dowody. Na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej pokazali wycinek obrazu z georadaru. - Może być to nawet laweta na której stoją czołgi i działa. Więcej powiedzieć nie możemy, bo to wróżenie z fusów - stwierdził Piotr Koper. Czytaj więcej na ten temat
Działanie eksploratorów nie spodobało się służbom konserwatorskim. Przedstawiciele dolnośląskiego konserwatora zabytków twierdzą, że mężczyźni "działali bezprawnie". - Poszukiwania przy pomocy sprzętu elektronicznego i urządzeń technicznych wymaga pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków. W tym przypadku nikt o nie nie wystąpił - powiedziała Barbara Nowak-Obelinda.
Za badanie bez wymaganej zgody odkrywcom grozi do 30 dni aresztu, ograniczenie wolności albo grzywna.
Pociąg ma znajdować się na 65. kilometrze trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych:
Autor: tam/kv / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | T. Mildyn