Ewa F. i Waldemar B. za cztery lata mogliby nie odpowiadać za zbrodnię sprzed ponad ćwierć wieku. Żona ofiary zabójstwa z 1991 roku i jej partner zostali, dzięki policjantom z Archiwum X, zatrzymani. Usłyszeli zarzuty. W piątek sąd zdecydował, że najbliższe trzy miesiące spędzą za kratkami.
Do śmierci 32-letniego Stanisława F. doszło we wsi Sobota w nocy z 17 na 18 października 1991 roku. Jego zwłoki znalazła żona Ewa. Sprawę zgłosiła śledczym. Powiedziała, że doszło do napadu. Dokonać mieli go nieznani sprawcy. Jak mówią dziś śledczy: miejsce zbrodni rzeczywiście wyglądało jak po napadzie.
Policja: napad, którego nie było
Prowadzone wówczas postępowanie nie dało odpowiedzi na pytanie, kto zabił. Sprawa została umorzona. A sprawcy pozostali na wolności. Do czasu aż nad zabójstwem z 1991 roku nie pochylili się funkcjonariusze dolnośląskiego Archiwum X. To między innymi ich praca doprowadziła do tego, że 27 września o poranku zatrzymano 55-letnią kobietę i 61-letniego mężczyznę. To żona ofiary i jej partner Waldemar B. Jak ustalili śledczy, napad, o którym ponad ćwierć wieku temu mówiła kobieta, okazał się wymyślony. Para wizytą policjantów była kompletnie zaskoczona.
Sprawą zajmuje się Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. Prokuratorzy wystąpili do sądu z wnioskiem o areszt.
Tajemniczy list sprzed 26 lat
W piątek wrocławski sąd przychylił się do wniosku. Para najbliższe trzy miesiące ma spędzić za kratkami. - Sąd ocenił, że zgromadzony przez nas materiał dowodowy jest na tyle mocny, że zastosował najsurowszy środek zapobiegawczy - mówi Robert Tomankiewicz, szef Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. I przyznaje: zgromadziliśmy dowody wskazujące na motyw tego działania.
- Przełomowe okazały się wyniki badań DNA. Ujawniliśmy też list, który został napisany ponad 26 lat temu. Dysponujemy również innymi dowodami, ale ze względu na dobro postępowania nie mogę o nich mówić - informuje prokurator. Nie chce też mówić o motywie zbrodni. Choć ten jest śledczym znany.
Obrona: to pomówienia, będziemy się odwoływać
Z decyzją sądu o zastosowanie środka zapobiegawczego wobec Waldemara B. i Ewy F. nie zgadza się obrońca pary.
- Uważaliśmy, że nie ma pełnych podstaw do tymczasowego aresztowania. Będziemy składać zażalenie do sądu okręgowego - zapowiedział mecenas Ryszard Trusiewicz, obrońca podejrzanych. Jego zdaniem dowody są "niewystarczające do tego, żeby izolować jego klientów". - To są tylko poszlaki, ale to już sąd drugiej instancji oceni - podkreśla.
Prawnik nie chciał zdradzić, jak tłumaczą się jego klienci. Jednak zastrzegł: nie mają nic wspólnego ze śmiercią pokrzywdzonego. - Uważają, że padli ofiarą pomówienia. Na tym etapie nie mogę powiedzieć nic więcej - powiedział mecenas.
Decyzję o zastosowaniu aresztu podjął sąd we Wrocławiu:
Autor: tam/jb / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24