Mężczyzna podejrzany o gwałt ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwo 15-letniej Małgosi wciąż przebywa za kratami. Odsiaduje wyrok za inne gwałty. W sprawie "zbrodni miłoszyckiej" sprzed ponad 20 lat został przebadany przez biegłych psychiatrów. Orzekli, że jest poczytalny.
Ireneusz M. z Dolnego Śląska odsiaduje wyrok za gwałty. W czerwcu 2017 roku po raz kolejny został doprowadzony przed oblicze prokuratorów. Usłyszał zarzut dokonania gwałtu ze szczególnym okrucieństwem. Zdaniem śledczych mężczyzna dopuścił się też zabójstwa 15-letniej Małgosi z Miłoszyc. Zarzutami był zaskoczony. Do winy się nie przyznał.
Jeden podejrzany, drugi skazany
Zarzuty M. usłyszał ponad 20 lat po śmierci nastolatki. Jej nagie, porzucone na jednej z posesji w Miłoszycach, ciało znaleziono zaledwie kilkadziesiąt kroków od miejsca, w którym dziewczyna witała Nowy Rok. W sprawie, na 25 lat pozbawienia wolności, skazano Tomasza K. Mężczyzna nie wskazał tych, którzy razem z nim dopuścili się zbrodni.
Jednak śledczy byli pewni, że oprawców nastolatki było więcej. Ilu? Tego dokładnie nie wiadomo. Po skazaniu K. śledztwo w zakresie pozostałych zabójców zostało umorzone.
Był na dyskotece, w miejscu śmierci i widział pewien szczegół
O jego wznowienie starała się Ewa Szymecka, pełnomocnik rodziców Małgosi. Minister Zbigniew Ziobro zlecił prokuraturze ponowne zajęcie się sprawą "zbrodni miłoszyckiej". Przez kilka miesięcy specjalny zespół śledczych, złożony z prokuratorów i policjantów, po cichu wertował 20 przepastnych tomów akt. Działali w trybie artykułu 327 Kodeksu postępowania karnego. Ich prace były utrzymywane w tajemnicy. I doprowadziły do postawienia zarzutów M.
Mężczyzna feralnego wieczoru bawił się na tej samej dyskotece co 15-latka. Był też na posesji, gdzie zginęła. Kilka dni po jej śmierci został przesłuchany. Jednak wówczas jego zeznania zostały zbagatelizowane. Inaczej zostały potraktowane po kolejnej analizie. - Te zeznania były bardzo interesujące. Wskazywał w nich na pewne elementy, które w naszej ocenie mógł znać jedynie sprawca - przyznawał Robert Tomankiewicz, naczelnik Dolnośląskiego Wydziału Prokuratury Krajowej we Wrocławiu.
Jednym z tych elementów, według mecenas, były słowa M. o dziewczynie, która podczas imprezy miała na sobie czarne rajstopy i białe skarpetki z charakterystycznym wzorem. Mężczyzna twierdził, że skarpetki wystawały znad butów. Identyczne miała na sobie Małgosia. Skarpetki włożyła pod rajstopy, bo miała za luźne buty. Gdy jej ciało znaleziono obok stodoły, dziewczyna miała na sobie tylko skarpetki. - Mówił o nich, ale w normalnej sytuacji nie mógł ich widzieć, bo miała na sobie kozaczki, rajstopy, a skarpetki były dopiero pod nimi. Analiza tego, co mówił, zapalała czerwoną lampkę – opowiada Szymecka.
Będzie mógł odpowiadać przed sądem
M. został poddany obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Jak informuje Tomankiewicz biegli stwierdzili, że w momencie popełnienia czynu mężczyzna był poczytalny i miał zdolność do kierowania swoim postępowaniem. - Opinia zawiera wiele interesujących dla nas wniosków. Jednak z uwagi na etap postępowania nie mogę ich ujawnić - podkreśla prokurator.
Po zatrzymaniu M. wykonano ekshumację ciała dziewczyny. - W związku z tą czynnością zlecono konkretne badania. Mamy częściowo wyniki ekspertyz - przyznaje Tomankiewicz. Jednak zasłaniając się dobrem śledztwa, nie chce ich ujawniać.
Postępowanie jest w toku.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław