Dolnośląski Zamek Gryf powstał kilkaset lat temu i nigdy nie został przebadany. A warownia, która była własnością między innymi książąt i rycerzy rabusiów oraz przetrwała między innymi dwa szwedzkie najazdy, może kryć wiele tajemnic. Archeolodzy i historycy chcą znaleźć korytarze i pomieszczenia, które mają znajdować się pod twierdzą. Ze studni, która okazała się głębsza, niż przypuszczano, wyciągnięto już pierwsze relikty przeszłości.
- Zamek Gryf to średniowieczna twierdza o barwnej, momentami dramatycznej, historii. Miała duże znaczenie militarne, które zachowała aż do połowy XVIII wieku. Spośród wszystkich twierdz zachodnich Dolnego Śląska on najdłużej zachował walory obronne - mówi Łukasz Tekiela, dyrektor Muzeum Regionalnego w Lubaniu. I dodaje, że teraz Zamek Gryf nie jest głównym wyborem turystów zwiedzających dolnośląskie zamki. Jednak wkrótce, między innymi dzięki prowadzonym na terenie twierdzy badaniom, może się to zmienić.
"Eldorado i terra incognita"
Latem na teren Zamku Gryf wkroczyli archeolodzy i historycy. Wykonano skaning laserowy, badania georadarowe i rozpoczęto wykopaliska. I choć badania będą kontynuowane, to już znane są ich pierwsze wyniki. Te są kluczowe, bo jak się okazuje, twierdza nigdy wcześniej nie była poddana tak kompleksowemu sprawdzeniu. - W zasadzie ani Niemcy przed 1945 rokiem, ani później Polacy nie prowadzili tutaj badań archeologicznych. Nie było też badań czysto historycznych, tylko parafraza źródeł niemieckich. Jeśli chodzi o naukę, to Zamek Gryf jest prawdziwym eldorado i terra incognita - podkreśla Tekiela. A Łukasz Orlicki z Miesięcznika "Odkrywca", który jest także koordynatorem projektu, dodaje: - Naszym celem jest rozwiązywanie zagadek, a tu jest ich cała masa. OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W INTERNECIE >>>
Książęta, rycerze rabusie i niemiecki depozyt
Co może kryć średniowieczna twierdza? - Zamek został wybudowany na przełomie XIII i XIV wieku. Był własnością królów, książąt, grafów i rycerzy rabusiów. W swojej historii był oblegany i zacięcie broniony, między innymi w trakcie wojny trzydziestoletniej i najazdu szwedzkiego - przypomina Orlicki. I dodaje, że opuszczony w XVIII wieku zamek w trakcie drugiej wojny światowej miał być nawet - według niektórych informacji - miejscem stacjonowania tajnej niemieckiej jednostki. - Później służby bezpieczeństwa PRL planowały poszukiwać w nim nazistowskich depozytów. My ich szukać jednak nie będziemy - podkreśla Orlicki. Badacze za cel obrali odkrycie podziemnych korytarzy i pomieszczeń, a także zlokalizowanie tak zwanego lochu głodowego, który na zamku był, ale nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu. Być może uda się także odkryć, gdzie pochowani zostali ci, którzy zginęli w trakcie obrony zamku przed wojskami szwedzkimi. - Będziemy szukać zabytków, naczyń ceramicznych i może czegoś ciekawszego, jak monety. To pozwoliłoby na bardzo precyzyjne datowanie - przyznaje Radosław Biel z magazynu "Archeologia Żywa".
Zbadali studnię, ale "końca nie widać"
Archeolodzy mają już pierwsze namacalne efekty swoich prac. Udało się zbadać studnię, która miała być znacznie płytsza, niż się to okazało. - W żadnym z przekazów nie było informacji, jak głęboka jest. Szacowaliśmy, że może mieć około 15 metrów, ale po zejściu na 20 metrów nadal nie widać końca - zdradza dyrektor lubańskiego muzeum. I dodaje, że z bazaltowej studni udało się wydobyć pierwszą, XIX-wieczną wersję jednostrzałowego karabinu Mauser, bagnety, a także dużą liczbę łusek od naboi. - Znaleźliśmy także bardzo wiele czaszek należących do psów. Ktoś z Polaków po 1945 roku w tej studni masowo topił psy. Na pewnym poziomie studni znajdowało się kilkadziesiąt czaszek - relacjonuje Tekiela.
Studnia będzie badana dalej, ponieważ historycy chcą odkryć, co znajduje się na jej dnie i jak głęboka jest. Jednak do prac będzie trzeba zaangażować górników. - Na 17. metrze studnia się bardzo zwęża, a więc prowadzenie prac wykopaliskowych w jej wnętrzu jest gigantycznym wyzwaniem - kwituje szef Muzeum Regionalnego w Lubaniu.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław/ Daniel Rudnicki