Najpierw zdobył ich zaufanie. Przywoził prezenty i zabierał na wyjazdy. Później skrzywdził. Prokuratura zdradza szczegóły sprawy wrocławskiego zakonnika, którego ofiarami stali się dwaj nastoletni wychowankowie domu dziecka. Mężczyzna usłyszał już zarzuty.
Prokuratorzy obszernie relacjonują, jak miało dojść do molestowania.
Mężczyzna poznał jednego z chłopców podwałbrzyskiego domu dziecka w szpitalu, kiedy chłopak przebywał na rehabilitacji. 48-letni Hubert S. odprawiał msze w szpitalnej kaplicy, a w wolnym czasie odwiedzał chorych. Podczas odwiedzin zaprzyjaźnił się z małym pacjentem, a później odwiedzał go też w domu dziecka. Tam spotkał swoje ofiary.
Upominki i urlopy
Więź jaka utworzyła się między zakonnikiem, a wychowankami domu dziecka była bardzo silna. Mężczyzna przywoził im prezenty, a chłopcy mu się zwierzali. Hubert S. zdobył też zaufanie dyrekcji placówki, która wystąpiła do sądu rodzinnego o zgodę na "urlopowanie". Zakonnik mógł zabierać dzieci na przepustki i wspólne wyjazdy.
Być może sprawa nie wyszłaby na jaw, gdyby nie czujność opiekunów. To oni zwrócili uwagę na niepokojący charakter relacji z zakonnikiem. Po przesłuchaniu dzieci w obecności psychologa prokuratura postawiła duchownemu zarzuty dopuszczenia się innej czynności seksualnej wobec jednego z chłopców i składania propozycji seksualnych drugiemu. Mężczyzna wysyłał dziecku smsy.
- Jeśli zarzuty się potwierdzą, meżczyźnie grozi do 12 lat pozbawienia wolności - mówi Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
To jeszcze nie koniec
48-letni Hubert S. został zatrzymany w jednym z wrocławskich zakonów. Trafił do aresztu. Choć wszystko rozgrywało się w maju, prokuratura dopiero teraz zdradziła szczegóły sprawy. Śledztwo nadal jest w toku. Niewykluczone, że zarzutów będzie więcej. Prokuratorzy sprawdzają czy w laptopach należących do zakonnika nie ma treści pornograficznych.
Autor: ansa/k / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24