Skopał, zepchnął ze skarpy i podciął nożem gardło. Wcześniej wziął od ofiary 5 tys. zł. Andrzej O. zabił swojego kolegę, 36-letniego Tomasza K. Został za to skazany na 15 lat więzienia. Teraz sprawą zajmie się Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, bo obrona przekonuje, że to była "eutanazja". A za to grozi maksymalnie do 5 lat więzienia.
Tuż przed śmiercią Tomasz K. pisał na komputerze pożegnalne listy. Chciał umrzeć. Był przekonany, że to jedyne wyjście z kłopotów. Rozpadła mu się rodzina, po udarze mózgu był niepełnosprawny. Z trudem się poruszał.
- Z ustaleń śledztwa wynika, że Tomasz K. przeszedł poważną chorobę neurologiczną w wyniku czego był w znacznej mierze sparaliżowany. Ze zgromadzonych w sprawie dowodów, w tym relacji świadków wynika, że miał kłopoty osobiste. Był w złej kondycji psychicznej, wyrażał myśli samobójcze i planował swoje samobójstwo, dopuszczając jednocześnie odebranie życia przez inną osobę - ustalili prokuratorzy z Kłodzka.
Zabił ze współczucia?
39-letni Andrzej O. i Tomasz K. znali się od kilku lat. W przeszłości pokrzywdzony zatrudniał Andrzeja O. w swojej firmie budowlanej.
- Zwłoki pokrzywdzonego 36-latka zostały ujawnione przez przypadkowe osoby w dniu 15 września 2013 roku na terenie tak zwanej małej twierdzy w Kłodzku - informowała wówczas Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała Andrzeja O. Podejrzany przyznał się do pozbawienia życia Tomasza K.
- Wyjaśnił jednak, że czynu tego dopuścił się działając na prośbę pokrzywdzonego, za jego namową i pod wpływem współczucia dla niego - dodała prokurator.
Bił, kopał, podciął gardło
W marcu 2014 roku prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi O. Według ustaleń śledczych 39-latek działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia Tomasza K.
- Po uprzednim pobiciu pokrzywdzonego pięściami, kopaniu po ciele, zrzuceniu z kilkumetrowej skarpy, przy użyciu noża spowodował u niego rozległą ranę szyi, z całkowitym przecięciem głównych naczyń krwionośnych, co doprowadziło do zgonu pokrzywdzonego na skutek wykrwawienia - zanotowali w akcie oskarżenia.
Kilka miesięcy później Sąd Okręgowy w Świdnicy stwierdził: Andrzej O. dopuścił się zabójstwa. Skazał go na 15 lat więzienia.
Obrona: To była eutanazja
Sprawa ponownie wróci na wokandę 2 października. Tym razem przed wrocławski Sąd Apelacyjny. Obrona podtrzymuje, że to była eutanazja, przestępstwo karane łagodniej niż morderstwo.
- Jeden z poruszanych na rozprawie wątków z pewnością dotyczyć będzie tego, czy sposób pozbawienia życia był humanitarny czy nie. Dla świdnickiego sądu postępowanie Andrzeja O. nie było humanitarne. To jeden z argumentów za przyjęciem, że Andrzej O. zabił, a nie pozbawił życia ze współczucia - spekuluje dzisiejsza "Gazeta Wrocławska".
Zdaniem dziennikarzy "GW" podniesiony również będzie argument przyjęcia pieniędzy przez O. Tuż przed śmiercią miał otrzymać od Tomasza K. 5 tys. zł. - To dla Sądu Okręgowego był główny argument, że nie zabił ze współczucia - przypomina gazeta.
Dlaczego zatem skoro chciał pomóc koledze znęcał się nad nim przed śmiercią?
- Oskarżony podczas wcześniejszych procesów tłumaczył tylko, że chciał go zabić. Nie tłumaczył się ze znęcania nad ofiarą. Otóż jego celem było zabicie Tomasza K. Dlatego zepchnął go ze skarpy. Ale zgon nie nastąpił od razu, mężczyzna nadal żył. Aby zrealizować swój zamierzony cel, Andrzej O. potem dopuścił się innych, drastycznych czynności. Sposób działania mężczyzny można określać jako znęcanie się nad ofiarą, ale realizacja celu była właśnie taka, żeby doprowadzić do śmierci. Sąd niższej instancji nie uznał tej wersji za wiarygodną (eutanazja i współczucie) ze względu na wcześniej przyjętą korzyść majątkową - w rozmowie z tvn24.pl wyjaśnia sędzia Witold Franckiewicz z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
Sąd nie przeprowadził całego procesu
Obrona Andrzeja O. zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. Sąd w Świdnicy podczas procesu ograniczył się jedynie do przesłuchania oskarżonego. Było to możliwe i zgodne z literą prawa, ze względu na to, że oskarżony się przyznał, a sprawa nie budziła wątpliwości. Tyle, że oskarżony przyznał się do eutanazji, a nie do zabójstwa, za które został skazany. Podkreślał, że chciał mu ulżyć w cierpieniu.
Autor: balu/kv / Źródło: TVN 24 Wrocław, Gazeta Wrocławska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24