Przed wałbrzyskim sądem rozpoczął się proces dwóch policjantów, których prokuratura oskarżyła o nieumyślne spowodowanie śmierci bezdomnego. Jak ustalono w śledztwie, funkcjonariusze wywieźli go do lasu, gdzie zmarł z wychłodzenia. Według śledczych policjanci mieli tuszować sprawę.
Do tragedii doszło 10 marca w Wałbrzychu. Bezdomny mężczyzna siedział na ławce przed budynkiem, w którym mieszka jego siostra. Kobieta wspierała 57-latka, ale tego popołudnia nie było jej w domu. Brat więc czekał cierpliwie na dworze.
Pogoda nie rozpieszczała. Padał deszcz, było zimno. Ktoś zauważył, że mężczyzna trzęsie się z zimna. Zadzwonił do straży miejskiej. Dyżurny zgłoszenie przyjął, ale wszystkie patrole były obłożone innymi zadaniami. Dlatego sprawę przekazano policji. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu. Czesława C. zabrali do radiowozu. W trakcie drogi mieli odebrać zgłoszenie o kolejnej interwencji.
Śledczy ustalili, że policjanci wysadzili bezdomnego mężczyznę na terenie kompleksu leśnego. Przyjechali po niego po około trzech godzinach, już po zakończeniu interwencji. Niestety, w lesie znaleźli martwego człowieka. Sekcja zwłok dała potwierdzenie - 57-latek zmarł z wychłodzenia.
Tuszowanie sprawy
Ruszyło śledztwo. Prokuratura zebrała dowody, które pozwoliły postawić policjantom trzy zarzuty: nieumyślnego spowodowania śmierci, przekroczenia uprawnień oraz niedopełnienia obowiązków.
W środę rozpoczął się ich proces. Najpierw głos zabrała prokurator. W odczytywanym akcie oskarżenia wspomniała, że policjanci bez uzasadnienia zabrali bezdomnego do radiowozu, po czym przewieźli go do lasu poza terenem zabudowanym. Nie informując żadnych odpowiednich służb, pozostawili go na pastwę losu.
Co więcej, z ustaleń śledczych wynika, że policjanci mieli tuszować kilka faktów, utrudniając tym samym pracę policji oraz działając w ten sposób na szkodę interesu publicznego. W notatce służbowej wskazali tylko, że wracając z interwencji znaleźli w lesie zwłoki zmarłego. Zataili fakt wcześniejszego kontaktu z Czesławem C.
Nie przyznają się do winy
Obaj policjanci składali przed sądem wyjaśnienia. W pewnym stopniu różniły się od tych złożonych w trakcie śledztwa. Swoją linią obrony uczynili stwierdzenie, że tylko wyświadczali temu mężczyźnie przysługę - podwieźli go do wskazanego przez niego miejsca. Tym samym nie przyznają się do zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci.
Funkcjonariusze jeszcze na etapie śledztwa przestali pełnić służbę. Paweł F. już nie pracuje w policji, natomiast Marcin S. został zawieszony. Grozi im do 5 lat więzienia.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław