Przetrwał dwie wojny światowe, a potem przez lata był rozgrabiany i niszczony. Działy się rzeczy straszne - z grobów wyciągano ludzkie kości, deski z trumien wykorzystywano na opał, w okolicy można było znaleźć czaszki. Dziś o niemieckim cmentarzu w dolnośląskiej Miedziance przypomina jedynie mały pomnik.
Stara niemiecka nekropolia, podobnie jak cała Miedzianka, w niczym już nie przypomina tej z dawnych lat. Jeszcze w 1945 roku do cmentarza na wzgórzu przy drodze do Mniszkowa prowadziła żelazna brama. Na skrzyżowaniach alejek stały kamienne figury aniołów strzegących kilkuset grobów. Dziś, podobnie jak po wielu niemieckich cmentarzach na Dolnym Śląsku, nie ma już śladu. Jednak nim to miejsce zostało zapomniane, zostało barbarzyńsko rozgrabione.
Wyjęli czaszkę i biegali z nią po wsi
Po II wojnie światowej ustanowiono nowe granice. I tak niemiecki Kupferberg, stał się polską Miedzianką. Dawni mieszkańcy wyjechali na zachód, a do dolnośląskiego miasteczka trafili ludzie ze wschodu i centralnej Polski.
Mieliśmy po kilka lat. (...) Chłopcy otworzyli obie trumny. W pierwszej była tylko jedna osoba, a w drugiej chyba kobieta, bo między nogami miała malutką czaszkę. Tak jakby umarła razem z dzieckiem w trakcie porodu albo tuż po. Chłopcy nadziali tą małą czaszkę na patyk i biegali z nią po całej wsi, a potem wyrzucili w krzaki - to wspomnienia dawnych mieszkańców Miedzianki, które przywołuje Filip Springer.
W swojej książce "Miedzianka, historia znikania" opisuje dzieje miasteczka i losy jego mieszkańców, którzy jako dzieci niszczyli cmentarz. - Oni sami się do tego przyznawali, że robili takie rzeczy jak wyciąganie kości, wyciąganie całych czaszek - przypomina rozmowy z bohaterami swojego reportażu. I dodaje, że to co spotkało ten cmentarz, jest nie do wytłumaczenia.
- Do Miedzianki przyjechali ludzie ze wschodu, który kiedyś był Polską. Oni też zostawili swoje cmentarze i z pewnością nie chcieliby, żeby te ich nekropolie spotkało to, co oni sami robili na cmentarzu w Miedziance - zauważa Springer.
Szkielet przed grobowcem
Podobnych historii, jak te z wyciąganiem czaszek, jest wiele. Wszystkie miały miejsce w latach 40. i 50.
Ten ostatni szkielet wyciągnęli latem. To było tuż przed moim wyjazdem do technikum, koniec podstawówki. Nudzili się, wyciągnęli go z grobu i postawili pod murem. Wyglądało to tak, jakby on sam z tego grobowca wyszedł - opisuje wspomnienia dawnego mieszkańca Springer. Z grobów wyciągano też trumny, z których deski szły zimą na opał.
Do dziś po okolicy krążą opowieści o tym, jak płyty nagrobne wyciągano z ziemi ciągnikami. Część z nich używano ponownie. Po tym, jak zeszlifowano stare napisy, płyty trafiały na groby zmarłych Polaków.
Pomnik ufundował Niemiec
Jedyną pozostałością po dawnej nekropolii są gruzy dużego grobowca przy płocie. I pomnik z tabliczką "Spoczywajcie w pokoju, jesteście niezapomniani". Ma on przypominać o pochowanych w Miedziance.
- Kilkanaście lat temu postawił go tu jeden Niemiec - pokazuje na duży głaz Jędrzej Wasiak-Poniatowski ze stowarzyszenia społeczno-kulturalnego Faktor. Razem z żoną i innymi członkami stowarzyszenia mieszkają w okolicy, są pasjonatami Rudaw Janowickich. Wspólnie podjęli się trudu ocalenia historii Miedzianki od zapomnienia.
- Niestety nie ma zbyt wielu informacji na temat cmentarza. Nie wiadomo, czy były tu przeprowadzone ekshumacje, czy w ogóle jakieś groby tutaj jeszcze są - mówi Wasiak-Poniatowski i zapowiada, że stowarzyszenie będzie chciało w przyszłości ogrodzić teren, gdzie dawniej spoczywali zmarli.
Skrywana tajemnica Miedzianki
- Po wielu latach Karl Heinz Friebe, jeden z bohaterów mojej książki, przyjechał do Miedzianki. Tam gdzie dawniej stał Rynek, wypasały się krowy. Z cmentarza praktycznie nic nie zostało, nawet nie było jako takich gruzów. I on nie był zły. Po prostu nie mógł zrozumieć tego, co stało się z cmentarzem. Przecież on nikomu nie przeszkadzał - wspomina Springer.
Przeszłość cmentarza, tak jak powojenne losy Miedzianki, jest owiana tajemnicą. Nie wiadomo dlaczego miasteczko z ponad 700-letnią tradycją zniknęło z powierzchni ziemi. Dawny Kupferberg był przecież turystyczną perłą. Położony na szczycie góry opierał się wojennym zawieruchom. Aż do momentu, gdy do miasteczka wkroczyli Rosjanie z Armią Czerwoną.
- Próbowaliśmy dotrzeć do archiwów, które pomogłyby wyjaśnić przeszłość cmentarza i miasteczka. Niestety nie udało się, odmawiano nam. Najbardziej tajemniczy w historii całej Miedzianki jest okres powojenny. Działy się tu rzeczy skrywane przez lata - wyjaśnia Wasiak-Poniatowski.
"Miano zapomnieć o tym miejscu"
Pod Miedzianą Górą odkryto złoża rudy uranu. W 1948 roku otwarto kopalnię, która oficjalnie nigdy nią nie była. Na skutek górniczych zniszczeń, w latach 70. PRL-owskie władze podjęły decyzję o likwidacji miasta.
- Wiele wskazuje na to, że miano zapomnieć o tym miejscu. Dlatego chcemy doprowadzić je do porządku, żeby pamięć po zmarłych po prostu nie zaginęła - kwituje Wasiak-Poniatowski.
WIĘCEJ O HISTORII MIEDZIANKI CZYTAJ W PONIEDZIAŁEK NA PORTALU TVN24.PL.
Autor: Marta Balukiewicz /b / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław | D.Rudnicki