Dziennikarze "Gazety Wyborczej" dotarli do zapisu monitoringu z wrocławskiej izby wytrzeźwień, w której pod koniec lipca zmarł 25-letni Ukrainiec. Na nagraniu - jak przekazują dziennikarze - widać, że mężczyzna przed śmiercią był bity i duszony. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Dzień przed publikacją zawieszonych zostało czterech policjantów w związku z "podejrzeniem zastosowania przez nich środków przymusu bezpośredniego nieadekwatnie do sytuacji, a także naruszenia przepisów wewnętrznych obowiązujących na terenie działania Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu".
O śmierci 25-latka w izbie wytrzeźwień we Wrocławiu informowaliśmy na tvn24.pl zaraz po zdarzeniu. Mężczyzna pił alkohol ze znajomymi 30 lipca. Kiedy źle się poczuł, wezwana została do niego karetka. Ratownicy jednak - jak ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej" - nie widzieli podstaw, żeby przewozić pijanego mężczyznę do szpitala. Mężczyzna został zabrany do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym. W czasie interwencji miał zachowywać się bardzo agresywnie.
Ostatnia godzina życia
Dziennikarze "Wyborczej" dotarli do zapisu z kamer zainstalowanych w izbie wytrzeźwień. Jak relacjonują, na nagraniu nie widać agresji. Widać ma być za to, że "ma on świeże ślady po gazie łzawiącym". Mężczyzna miał płakać, pluć i coś krzyczeć. Kamery miały nagrać, że policjanci wraz z pielęgniarzem "rzucili się" na 25-latka, kiedy ten próbował wstać. Mężczyzna ma mieć widoczne kajdanki na rękach.
Jak relacjonuje "Wyborcza", po kilkudziesięciu minutach funkcjonariusze uwalniają ręce młodego mężczyzny, ale kiedy 25-letni Dymytro znowu próbuje wstać, interweniuje już czterech policjantów. Według dziennikarzy na nagraniu widać, jak mężczyzna jest bity pięściami, kolanami i pałką. Funkcjonariusze mają też na nim siadać.
Przed godziną 23 Ukrainiec stracił przytomność. Niedługo potem do izby przyjeżdża pogotowie, a lekarz stwierdza zgon. Jest tuż przed północą.
Policjanci zawieszeni, "brak związku z publikacją"
Dzień przed publikacją artykułu działania wobec policjantów zdecydował się podjąć komendant miejski policji we Wrocławiu. Zdecydował się zawiesić w obowiązkach czterech policjantów uczestniczących w interwencji, a wobec dwóch wszcząć procedurę w kierunku wydalenia ze służby.
- Sprawa jest badana od miesiąca. Dlaczego komendant podjął decyzje wobec policjantów dopiero teraz, dzień przed publikacją artykułu "Gazety Wyborczej"? - pytamy nadkomisarza Kamila Rynkiewicza z biura prasowego dolnośląskiej policji.
- Gromadziliśmy materiał w tej sprawie od samego początku, zgłosiliśmy sprawę do prokuratury. Uruchomiliśmy postępowanie wyjaśniające, niezależne od prowadzonego śledztwa. Teraz po prostu zgromadzone materiały pozwoliły na podjęcie takich decyzji - odpowiada nadkom. Rynkiewicz.
- Czyli nie miało to żadnego związku z tym, że policja miała świadomość, że opinia publiczna dowie się, co jest na nagraniach? - pytamy.
- Nie, to nie miało żadnego związku - zapewnia policjant.
Czterech policjantów, cztery kamery - nagrań nie ma
Funkcjonariusz nie chce odpowiedzieć na pytania, czy policja dysponowała już wcześniej nagraniem z izby wytrzeźwień i jeśli tak, to kiedy zaznajomiła się z ich treścią. Policja w komunikacie opublikowanym na stronie wskazuje, że policjanci zostali zawieszeni w związku z "podejrzeniem zastosowania przez nich środków przymusu bezpośredniego nieadekwatnie do sytuacji, a także naruszeniem przepisów wewnętrznych obowiązujących na terenie działania Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu".
Tomasz Kanik, reporter TVN24, który zajął się sprawą,, dowiedział się z biura prasowego policji, że zawieszeni funkcjonariusze mieli na sobie kamery osobiste. Mieli obowiązek włączyć urządzeń na czas interwencji. Żaden z nich tego nie zrobił.
Sprawę interwencji bada Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.
Śledztwo w toku
Tomasz Orepuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy (jednostka przejęła śledztwo dla zapewnienia bezstronności działań), przekazuje, że trwa postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci 25-latka. Zaznacza, że na razie nikt nie usłyszał zarzutów.
- Czekamy na opinie biegłych w tej sprawie. Czekamy między innymi na opinię biegłego w zakresie medycyny sądowej oraz biegłego z zakresu badania technik audiowizualnych - mówi prokurator.
Dodaje, że ze względu na dobro śledztwa nie może informować o tym, co - według wstępnych ustaleń - było przyczyną zgonu.
Pytania od Rzecznika Praw Obywatelskich
Sprawie śmierci obywatela Ukrainy i działaniu policjantów z Wrocławia przyjrzy się też Rzecznik Praw Obywatelskich. Jak podkreśla zastępca RPO Stanisław Trociuk, przypadki śmierci człowieka, wobec którego interweniowała policja, zdarzają się w ostatnim czasie na tyle często, że mogą budzić wątpliwości obywateli co do przestrzegania praworządności przez organy stojące na jej straży.
Przedstawiciel biura Rzecznika Praw Obywatelskich pyta komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu o wstępne ustalenia z czynności wyjaśniających, a także o to, czy interweniujący funkcjonariusze działali zgodnie z zasadami stosowania środków przymusu bezpośredniego.
Źródło: Gazeta Wyborcza/TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24