30-latek wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością. Pijany jeździł skuterem wrocławskimi ulicami. Bez kasku, z telefonem przy uchu, ignorując czerwone światło. A to wszystko na oczach policjantów, z którymi jeszcze na koniec się zderzył.
30-letniego obywatela Ukrainy jadącego skuterem z miejskiej wypożyczalni zauważyli policjanci z wrocławskiej drogówki w trakcie patrolowania Starego Miasta. Ich uwagę zwrócił brak obowiązkowego kasku na głowie kierowcy. Potem dostrzegli, że korzysta on z telefonu w trakcie jazdy. Ale to dopiero początek.
- Na jednym z głównych skrzyżowań w mieście mężczyzna zignorował czerwone światło, a jego nieprostolinijny tor jazdy sugerował, że kierowca może znajdować się pod wpływem substancji odurzających czy alkoholu - informuje Krzysztof Marcjan z biura prasowego wrocławskiej policji.
Kolizja z radiowozem
Początkowo kierowca skutera nie wiedział, że jest obserwowany przez funkcjonariuszy, którzy jechali nieoznakowanym radiowozem. W końcu włączyli jednak sygnały świetlne i dźwiękowe i dali znak mężczyźnie, żeby się zatrzymał. Nic z tego.
- Zignorował dane mu sygnały i kontynuował jazdę, o mało co nie spadając z jednośladu. Wtedy mundurowi zajechali mu drogę, zmuszając do zatrzymania się. Ten i owszem, zatrzymał się, lecz jednocześnie uderzył w policyjne auto, uszkadzając zarówno je, jak i miejski skuter, którym się poruszał - przyznaje Marcjan.
Od mężczyzny wyraźnie było czuć woń alkoholu. Badanie alkomatem wykazało, że miał ponad 1,2 promila alkoholu w organizmie. 30-letni Ukrainiec został zatrzymany. O jego przyszłości zadecyduje sąd. Grozi mu do dwóch lat więzienia.
Autor: ib/ks / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: KMP Wrocław