- Mija siedem lat, odkąd rada miasta wprowadziła strategię rozwoju Wrocławia. Jesteśmy zaniepokojeni nierealizowaniem wielu z jej postulatów – mówią miejscy społecznicy i piszą do prezydenta list. – Rozwijamy się zgodnie z planem – odpowiadają urzędnicy.
- Jesteśmy na półmetku realizowanej właśnie czternastoletniej strategii rozwoju Wrocławia, którą magistrat przyjął w 2006 roku. Jak idą postępy? Marnie. Zamiast wspierać obywatelskie inicjatywy, Wrocław zajmuje się tylko wielkimi przedsięwzięciami - twierdzi Przemysław Filar z Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia, który napisał w tej sprawie list do prezydenta Rafała Dutkiewicza. - Chcę wiedzieć, czemu nie rozwijamy się według strategii - dodaje.
"Żeby lepsza przyszłość mogła się wydarzyć"
Radni siedem lat temu nakreślili na kilkudziesięciu stronach swój przepis na Wrocław. Według dokumentu do 2020 roku miasto miało się stać miejscem, w którym "lepsza przyszłość będzie mogła się wydarzyć”.
- To szumne słowa, ale pomysły magistrat miał niezłe - przyznaje Filar i wymienia kilka z nich: - Miała być rozbudowa szlaków komunikacyjnych - między innymi w postaci linii tramwajowej łączącej Psie Pole i Muchobór z centrum Wrocławia, czy obwonica Leśnicy. Urzędnicy chcieli też zorganizować konkurs na najbrzydsze miejsce w mieście, a potem je odremontować. Mieli skomercjalizować walkę z wandalizmem i śmieceniem. Pomysłem było też zadbanie o lokalne społeczności i stymulację samorządności przez oddanie większej władzy radom osiedli. PRZECZYTAJ CAŁY DOKUMENT
- Bardzo podobał mi się też pomysł na stworzenie autentycznego rynku mieszkaniowego, na którym byłyby lokale możliwe do pozyskania od ręki. Prezydent sam przyznał, że źle się dzieje, że wrocławianie traktują nieruchomości jako lokaty, przez co podbijają ceny mieszkań na rynku - przypomina Filar.
"Igrzyska zamiast chleba"
Co się udało? Przedstawiciele Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia i opozycja przekonują, że niewiele. – Zamiast zadań skierowanych na mieszkańców, Wrocław skupił się na wielkich, niepotrzebnych na co dzień inwestycjach. Po co mi wielki stadion, na który wybiorę się raz do roku, skoro na co dzień chodzę po rozwalonych chodnikach? – pyta retorycznie Filar.
W podobnym tonie wypowiada się Renata Granowska, przewodnicząca klubu Platformy Obywatelskiej w radzie miasta. - Obiecali obwodnicę Leśnicy. Co z tego, że upierają się, że ją skończą do 2015 roku, skoro w budżecie zapisali na realizację budowy 2 mln zł, a koszt inwestycji to 250 mln? - denerwuje się, podsumowując działania urzędu hasłem: "mamy igrzyska zamiast chleba".
"Kierunki, nie zadania"
Innego zdania są przedstawiciele urzędującego prezydenta i osoby odpowiedzialne za przygotowanie w 2006 roku strategii. - W tym dokumencie pokazywaliśmy jedynie kierunki, nie zadania. Chodziło o to, żeby Wrocław ze swoimi historycznymi zaszłościami odnalazł się w Europie - tłumaczy Grzegorz Roman, dyrektor biura rozwoju Wrocławia.
Według niego, sukcesem było zbudowanie w mieście obszaru niezależnego od władzy: organizacji NGO czy mediów, potrafiących krytykować lokalnych polityków. - Mamy też przyzwoitą oświatę, udało nam się zatrzymać w mieście część młodych ludzi, którzy jeszcze kilka lat temu za pracą uciekali za granicę - dodaje Roman.
- Jedyną porażką jest to, że nie udało nam się do końca sprywatyzować mienia - twierdzi.
Autor: bieru//kv / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Elske | scx.hu