Z dobrej woli pomógł potrzebującemu. Swoim mitsubishi zatrzymał się przy zepsutym oplu i wziął go na hol. Kilkaset metrów dalej, przez chwilę nieuwagi auta delikatnie się stuknęły. Panowie chcieli się porozumieć, ale pierwszy z kierowców zmienił zdanie i postanowił wezwać policję. Wtedy drugi kierowca wziął nogi za pas i uciekł z miejsca zdarzenia.
Historia wydarzyła się w czwartek rano w Kamiennej Górze. Przy ul. Skłodowskiej kierowca białego opla combo, stojąc na poboczu, machał ręką, wzywając pomocy. Miał szczęście - zatrzymał się mężczyzna w mitsubishi, który zaoferował pomocną dłoń.
Kierowca opla najprawdopodobniej się zagapił, bo kilkaset metrów dalej delikatnie najechał na tył holującego go samochodu. Szkody były niewielkie - lekko wgnieciona maska, uszkodzony zderzak. Nie było o co robić wielkiego szumu. Spisali tylko oświadczenie i sfotografowali dowody osobiste.
Ucieczka nie bez powodu
- Mężczyźni chcieli dojść do porozumienia na miejscu, jednak poszkodowany stwierdził, że sprawę przekaże na policję. W tym momencie pan z pojazdu holowanego oddalił się w nieznanym kierunku - mówi Grzegorz Szewczyk, rzecznik kamiennogórskiej policji.
Zdezorientowany kierowca mitsubishi zaczekał na funkcjonariuszy. Kiedy przyjechali, opowiedział im, co się stało. Policjanci sprawdzili opla i okazało się, że w nocy został on skradziony.
Teraz policja szuka mężczyzny. Po wpisaniu jego danych z dowodu osobistego do policyjnej bazy wyszło, że 20-latek był już wcześniej karany. Sprawa kradzieży i spowodowania kolizji zostanie przez policję połączona.
Do zdarzenia doszło w Kamiennej Górze, przy ul. Skłodowskiej:
Autor: ib/pm / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław