Miejska spółka TBS stawia we Wrocławiu nowy budynek, który całkowicie odetnie od światła dziennego lokatorów sąsiedniego bloku. Ludzie, który za ciężkie pieniądze kupili swoje wymarzone mieszkania, mają pretensje, bo, jak udowodnili, budowa prowadzona jest nielegalnie. Sprawie przyjrzała się reporterka programu "Blisko ludzi" TTV.
Kilkudziesięciu mieszkańców jednego z wrocławskich osiedli na swoje mieszkania zaciągnęło kredyty. Tymczasem tuż przed ich oknami jest nielegalny plac budowy, na który zgodę, mimo braku odpowiednich dokumentów, wystawił urząd miejski. - Mamy widok na budowę. Buduje się TBS - mówi jedna z mieszkanek, pani Karolina. Deweloperski blok, w którym mieszka kobieta, od miejskiego budynku będzie dzielić zaledwie osiem metrów. Wystające balkony tę odległość jeszcze zmniejszą, ale to nie jedyny problem mieszkańców, którzy batalię z urzędem miejskim rozpoczęli walką o... słońce. - Podstawowe wymogi zostaną złamane, czyli czas nasłonecznienia, który powinien wynosić powyżej trzech godzin, będzie ograniczony do godziny i 11 minut - tłumaczy jeden z mieszkańców.
Uwzględniono inne bloki
Te wyliczenia to wnioski ze specjalnej ekspertyzy, o jaką lokatorzy bloku poprosili niezależnego architekta. Takie same badania, zgodnie z prawem, przed przystąpieniem do budowy powinien urzędowi miejskiemu przedstawić inwestor, czyli w tym wypadku TBS. Jak się okazuje, analiza została wykonana, ale dla innych budynków. Inwestor dotychczasowych lokatorów nie wziął pod uwagę ani przy analizie, ani nawet przy projektach. Na wizualizacjach, które można znaleźć na stronach TBS, w miejscu stojących od 2008 roku bloków, widać tylko trawniki i drzewa.
Pozwolenie wstrzymano, prace wciąż trwają
Jednak brak odpowiednich analiz, czy choćby obecności na planie istniejących wcześniej budynków, nie zdziwił urzędników, którzy wydali zgodę na budowę. Mieszkańcy postanowili więc zaprotestować, bo ewidentnie zostało tu złamane prawo. Sami musieli to jednak udowodnić i potwierdzić ekspertyzami.
Po kilkunastu miesiącach batalii z urzędnikami udało im się uzyskać od prezydenta decyzję o wstrzymaniu pozwolenia na budowę. Mimo to, nielegalne prace cały czas na budowie trwają. Dlaczego? Kierowniczka budowy nie chciała na ten temat rozmawiać. Przyznała jednak, że postanowienie jest jej znane. Co na to inspektorat nadzoru budowlanego, który zabronił robotnikom prowadzenia w tym miejscu robót? Jak się okazuje, w tej chwili niewiele może zrobić. Żeby zainterweniować w sprawie nielegalnej budowy, urzędnicy muszą mieć oficjalny kwit pocztowy na to, że kierownik budowy odebrał pismo o zakazie robót. Inspektor mówi więc wprost, że wszystkie te zakazy, to jedynie formalność. Bo dopóki taki kwit nie trafi w jego ręce, miejski deweloper nie poniesie żadnych konsekwencji.
Prezes TBS: Nie rozumiem określenia okno w okno
Sprawą zajął się wojewoda i to on rozstrzygnie, co dalej z budową miejskich bloków przy ulicy Opolskiej. Sami przedstawiciele TBS są jednak pewni, że mimo ekspertyz, które przedstawili mieszkańcy, ich budynki powstaną. - Chciałby pan mieszkać okno w okno z innymi mieszkańcami, w budynku, który sąsiaduje o osiem metrów z innym budynkiem? - pytała prezesa TBS reporterka. - To może źle postawione pytanie. My jako właściciele działki też mamy prawo zabudować nasz budynek. Ja nie rozumiem określenia okno w okno - odpowiedział prezes.
Autor: kde\mtom / Źródło: Blisko Ludzi TTV
Źródło zdjęcia głównego: Blisko Ludzi TTV