Z synem był w szpitalu i tam zaraził się błonicą. Gdy wrócili, już w domu, najpierw poczuł ucisk w gardle, jakby ktoś trzymał go za szyję. Wkrótce pojawiła się gorączka i ból mięśni. Pan Adam trafił do szpitalnej izolatki. W rozmowie z reporterkami "Uwagi!" TVN mówi, że czuje się coraz lepiej i podkreśla, jak ważne są szczepienia. Dzięki nim jego syn i żona są zdrowi.
We wrocławskim szpitalu przebywa dwóch pacjentów z potwierdzoną błonicą. Pacjentem "zero" jest sześcioletni chłopiec, który wrócił z rodzicami z Zanzibaru. Lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Gromkowskiego we Wrocławiu w poniedziałek informowali, że stan dziecka jest ciężki, ale stabilny. Drugi pacjent to "osoba z kontaktu". Reporterkom programu "Uwaga!" TVN udało się porozmawiać z zakażonym. Pan Adam opowiedział im o pierwszych objawach.
- Obudziłem się z uciskiem w gardle, jakby ktoś mnie trzymał za szyję - wspomina pan Adam.
Jak zachorował na błonicę? Zanim doszło do zarażenia, mężczyzna trafił z synem do szpitala. - Dziecko miało świszczący oddech, i lekarz POZ zadysponował, żebyśmy czym prędzej pojechali do szpitala. W bardzo szybkim tempie syn został przyjęty na oddział. A ja, jako opiekun, zostałem z nim na oddziale - mówi mężczyzna.
Kontakt z pacjentem z błonicą
- Drugiego dnia w szpitalu, gdzie byłem z synem, pojawił się chłopczyk z problemami oddechowymi. W środę opuściliśmy szpital. U syna wszystkie objawy ustąpiły, wszystko się poprawiło. A w piątek ja obudziłem się z uciskiem w gardle, jakby ktoś mnie trzymał za szyję - opowiada mężczyzna.
- Wystąpiła gorączka, ból mięśni, właściwie wszystkiego. Zaczęło się to robić poważniejsze – przyznaje pan Adam.
Mężczyzna trafił do szpitala. Jest tam od poniedziałku. - Miałem nadzieję, że nie zostanę na oddziale, tylko że dostanę jakiś zastrzyk i wypuszczą mnie do domu. Ale skończyło się trochę inaczej – mówi pan Adam.
Wiadomo, że mężczyzna jest odizolowany od innych pacjentów. - Sala zabezpieczona jest śluzą, personel zakłada jednorazowe mundurki. Po wyjściu przebierają się w śluzie, tak żeby nie wynosić tych powiedzmy skażonych ubrań na zewnątrz. Ja mam zakaz opuszczania sali – mówi pan Adam.
"Mogłoby się skończyć gorzej"
Z relacji rozmówcy reporterek programu "Uwaga!" TVN wynika, że jego syn i żona czują się dobrze. - Nie mieli i nie mają objawów choroby. Z uwagi na to, że w planach szczepień dla kobiet w ciąży jest ta szczepionka na błonicę, to prawdopodobnie ocaliło to moją żonę przed poważniejszymi konsekwencjami. A moje dziecko było szczepione zgodnie z kalendarzem - zaznacza.
Mężczyzna ma świadomość, że gdyby sam nie był zaszczepiony, mogłoby się skończyć dużo gorzej. - Tak powiedzieli lekarze. Mogłoby się skończyć gorzej i nie moglibyśmy teraz rozmawiać – mówi.
Pan Adam z dnia na dzień czuje się coraz lepiej. - Dzisiaj były badania, stwierdzono, że coś tam się dzieje jeszcze w gardle, ale samopoczucie jest coraz lepsze – cieszy się.
Co mówi matka chłopca z błonicą?
Reporterka "Uwagi!" TVN Agnieszka Madejska rozmawiała też z matką chłopca chorego na błonicę. Kobieta nie zgodziła się na wypowiedź przed kamerą. Powiedziała, że nie chce rozgłosu, że nie ma potrzeby udowadniania czegokolwiek.
Kobieta twierdzi, że ona i jej mąż nie są antyszczepionkowcami i nie jest prawdą, że ich dzieci w ogóle nie były szczepione. Zapewnia, że przyjmowały szczepionki na niektóre choroby i według niestandardowego kalendarza szczepień. Miało się to tak odbywać ze względów zdrowotnych i przy stosownych zaleceniach lekarskich.
Matka chłopca podkreśliła też, że chce się skupić na tym, aby jej syn jak najszybciej mógł wrócić ze szpitala do domu. I aby mogła przekazać mu swoją pozytywną energię.
Jak jest ze szczepieniami na Zanzibarze?
Chłopiec, który zachorował na błonicę, był z rodzicami na Zanzibarze. Podróżowali trzema samolotami. Okazuje się jednak, że szczepienia na błonicę są na Zanzibarze powszechne, o czym "Uwadze!" TVN opowiedziała mieszkająca tam Polka.
- W Tanzanii błonica wpisana na listę szczepień obowiązkowych, te szczepienia są dostępne praktycznie w każdej placówce – mówi Dana Dalkowska, która na Zanzibarze mieszka siedem lat.
- Jeśli na dany moment nie są dostępne, to pojawiają się przejazdy przez wioski, kiedy z furgonetki z megafonem informuje się ludzi o terminie, kiedy można przyjść i zaszczepić za darmo dziecko - mówi nasza rozmówczyni. - Jeszcze nie doszła taka fala antyszczepionkowców na Zanzibar, więc zdecydowanie dzieci się szczepi. W szkole prowadzony jest kalendarz szczepień, czy wszystko robione jest zgodnie z nim, czy są luki, czy dziecko trzeba doszczepić.
- Szczepionki są w pełni refundowane przez rząd, nawet takie za które dodatkowo się płaci w Polsce. Sama mam roczne dziecko i odnawiałam sobie wiedzę szczepień. Wcześniej nie słyszałam o przypadku błonicy na Zanzibarze. Nie chcę zaciekle bronić Zanzibaru, bo wszystko jest możliwe, to jest kraj dopiero rozwijający się, natomiast dzieci się szczepi - zapewnia Dana Dalkowska.
Dlaczego błonica to podstępna choroba?
Błonica przenoszona jest głównie drogą kropelkową. Choć proces chorobowy może atakować różne części organizmu, najczęściej dotyczy dróg oddechowych. Wówczas pierwsze objawy choroby mogą być niespecyficzne, to m.in.: gorączka, ból gardła, osłabienie, utrata apetytu czy powiększenie węzłów chłonnych.
Po kilku dniach w drogach oddechowych chorego zaczynają jednak pojawiać się charakterystyczne zmiany. - Noszą one nazwę błon rzekomych i mogą powstawać w różnych miejscach, w nosie, gardle, krtani, tchawicy czy nawet oskrzelach - wskazała dr n. med. Agnieszka Matkowska-Kocjan, specjalistka chorób zakaźnych i pediatrii z 20-letnim doświadczeniem. Strukturę błon porównuje ona do "kawałków twardego materiału". - Ich pojawienie się prowadzi do niewyobrażalnych duszności - dodała.
- Mówimy o ciałach obcych w układzie oddechowym. Ich obecność jest niebezpieczna. Fragmenty błon mogą się oderwać i całkowicie zablokować drogi oddechowe, szybko prowadząc do śmierci. Im błon jest więcej, tym większe zagrożenie dla pacjenta - mówi specjalistka. Dodaje, że "nawet jeśli błony się nie odrywają, stanowią poważną przeszkodę w oddychaniu". - Chorzy nie mogą się położyć, bo jest im wtedy ciężko oddychać. Siedzą więc przez cały czas, podpierają się rękoma, by utrzymać stabilną pozycję, i tak pomagają sobie w łapaniu oddechu – opisuje Matkowska-Kocjan.
Błonica może też prowadzić do różnego rodzaju powikłań. - U dzieci przebieg może być tragiczny z dużym, do 30 procent odsetkiem śmiertelności - powiedział prof. Krzysztof Simon, konsultant dolnośląski w dziedzinie chorób zakaźnych oraz specjalista w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu.
Dodał, że zgon pacjentów następuje z powodu "zatkania górnych dróg oddechowych, zajęcia mięśni sercowego i rzadziej ośrodkowego układu nerwowego i nerek".
Szczepienia są obowiązkowe
Szczepienia przeciwko błonicy są w Polsce obowiązkowe. Według kalendarza szczepień, każde dziecko powinno zostać zaszczepione czteroma dawkami szczepionki w początkowych miesiącach życia (od drugiego do osiemnastego – szczepienie podstawowe) i dawką przypominającą w szóstym roku życia.
Z powodu zanikania odporności, z upływem czasu osobom dorosłym zalecane są dawki przypominające szczepionki co 10 lat.
Źródło: Uwaga TVN, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock