Był przywiązywany łańcuchem do muru, a skórę na szyi miał pociętą aż do krwi - wrocławscy inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami odebrali psa właścicielowi posesji w Kulinie (pow. średzki, woj. dolnośląskie). Mężczyzna śmiał się, że... weźmie następnego.
- W chwili interwencji zwierzę nie miało dostępu do wody i jedzenia. Buda, w której mieszkał Killer była mocno zniszczona. Miała ostre krawędzie, które dodatkowo zagrażały zwierzęciu - mówi w rozmowie z tvn24.pl Mateusz Czmiel, rzecznik wrocławskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Według niego, pies od zawsze był przez właściciela trzymany na łańcuchu, przykuty do muru posesji.
"Nieleczone rany gniły"
Inspektorzy, którzy przybyli do Kulina zobaczyli zwierzę bez obroży, z ciasno obwiniętym wokół szyi łańcuchem. Ostre zakończenia wrzynały się w skórę psa.
- Krawędzie ogniw powodowały dodatkowo powolne rozcinanie fragmentów skóry. Nieleczone i nieopatrzone po prostu gniły - mówią inspektorzy z TOZ.
Wiedział, nie zrobił nic. Śmiał się"
Właściciel Killera przyznał, że wie o ranach psa.
- Zapytany, dlaczego zwierzę jest głęboko poranione odpowiedział, że "łańcuch wrósł do kości i tyle” – relacjonuje Czmiel. I dodał, że właściciel zwierzęcia śmiał się, że gdy mu odbierzemy Killera, to weźmie sobie kolejnego psa i "nikt mu nic nie zrobi".
Killer trafił do lekarza weterynarii, potem pod opiekę wolontariuszy z TOZ. Gdy zagoją się rany zostanie przekazany do adopcji.
Doniesienie na byłego już właściciela psa trafi zaś do policji. - Kompletujemy dokumenty, jeszcze w tym tygodniu chcemy złożyć w policji w Środzie Ślaskiej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa - zapowiada Czmiel.
Autor: kp, dr / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TOZ we Wrocławiu