Około 100 osób przeszło w czwartek ulicami Lubina w proteście przeciwko prywatyzacji szpitala. Idąc z transparentami, zarzucali władzom spółki brak dialogu, ale ich sprzeciw na nic się zdał. Część akcji szpitala ma zostać sprzedana.
W czwartek po południu ulicami Lubina przeszło około 100 osób, które protestowały przeciwko prywatyzacji Regionalnego Centrum Zdrowia. Byli wśród nich nie tylko pracownicy szpitala, ale również mieszkańcy Lubina.
"Nie" dla prywatyzacji
- Zebrali się ponieważ nie wiedzą, jakie będą jutro, pojutrze i następne lata funkcjonowania tej spółki - mówił podczas protestu Bogdan Orłowski z NSZZ "Solidarność".
Związkowcy przyszli przed budynek starostwa, w którym odbywała się sesja rady powiatu. To właśnie na niej radni podjęli decyzję o sprzedaży udziałów w spółce, która w 100 proc. jest własnością powiatu lubińskiego.
- Chcemy zbyć, nie wiemy ile tych udziałów, żeby pozyskać kapitał do inwestycji - zapowiedział Adam Myrda, starosta lubiński, który wyszedł do protestujących.
- Pracownicy mówią "stop" tej prywatyzacji, ponieważ nie mają żadnych danych, co do przyszłości. Każdy dobry gospodarz rozmawia z organizacjami związkowymi i pracownikami, zabezpieczając ich. To są pakiety socjalne, gwarancja lat pracy - odpowiedział Orłowski i zapowiedział, że jeśli udziały zostaną sprzedane, związkowcy przypomną sobie o tym przy urnach wyborczych.
"Tu się nie zarabia"
Uczestnicy protestu przynieśli ze sobą transparenty z napisami "Stop sprzedaży szpitala", czy "Upańszczyźnienie do końca". Władzom spółki zarzucali przede wszystkim brak dialogu.
- Nie mają pojęcia o funkcjonowaniu służby zdrowia. To są bankowcy. Nie mają pojęcia, że tu się leczy ludzi. Tu się nie zarabia, tu trzeba pracować w spokoju, w ciszy - mówiła Anna Szałaj, jedna z protestujących.
Autor: ansa/mz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | A.Łukaszewicz