Około 60-ciu Taksówkarzy przejechało ulicami Wrocławia w proteście przeciwko deregulacji ich zawodu. Większych utrudnień, mimo wcześniejszych zapowiedzi, nie spowodowali.
Taksówkarze przejechali ulicami Wrocławia w proteście przeciwko deregulacji ich zawodu. Mieli ruszyć o 7.00, ale ponieważ pojawiło się mniej kierowców, niż się spodziewali, czekali, czy ktoś jeszcze do nich dołączy. Protest rozpoczął się z ponad godzinnym opóźnieniem.
- To otwarta droga do nieuczciwej konkurencji. GPS wszystkiego nie załatwi, bo nie każdy może być taksówkarzem. Niedługo to kominiarze będą jeździli taksówkami – tłumaczy z oburzeniem protestujący. - Będziemy protestować aż do skutku - ostrzegają.
Paraliżu nie było
Taksówkarze chcieli zablokować centrum. Z niewielką prędkością mieli skierować się przez ul. Legnicą, Ruską aż do Kazimierza Wielkiego, Traugutta i Placu Powstańców Warszawy.
We wtorek ostrzegali: – Z góry przepraszamy innych kierowców, ale trudno manifestować bez zwracania na siebie uwagi – tłumaczył Andrzej Sobuńko z NSZZ „Solidarność” taksówkarzy.
Tymczasem większych utrudnień w centrum nie spowodowali. Trasę pokonali w godzinę. Poranne korki były jak w dzień powszedni.
Taksówkarze dojechali w peletonie, prowadzonym przez policję, pod Urząd Wojewódzki. Na ręce Ewy Mańkowskiej, wicewojewody dolnośląskiej, złożyli petycję z 50 podpisami.
- Potrzebujemy stu tysięcy osób, które nas poprą. Wtedy Sejm będzie musiał się pochylić nad tym, o co walczymy - tłumaczył wcześniej Sobuńko i ostrzegał, że deregulacja zawodu będzie oznaczać też mniejszy komfort dla podróżujących:
- Na początku lat dziewięćdziesiątych zmieniły się zasady i każdy mógł zostać taksówkarzem. Doprowadziło to do powstania mafijnych układów, więc prawo znowu zostało zmienione. Nie chcemy powtórki. Dlatego protestujemy - przekonywał Sobuńko.
Taksówkarze w petycji domagają się również pozostawienia obowiązkowego egzaminu z topografii miasta. Jest on potrzebny do uzyskania licencji. Chcą również wprowadzenia limitów ilości taksówek w mieście, w zależności od liczby mieszkańców, oraz uznania ich usług jako formę transportu publicznego.
"Będą zmiany", "Nie wierzymy"
Jak podkreśliła Ewa Mańkowska: - Protest przebiegł kulturalnie i bez zakłóceń. Zapewniam, że będą zmiany.
Przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w nie nie wierzy. Odpowiada: - Nie wierzę w ich realizację. Miasto jest głuche na nasze prośby - mówi Sobuńko. - Będziemy próbować aż do skutku. Jeżeli ta manifestacja nie da żadnych efektów, zorganizujemy kolejną - zapowiedział.
Autor: balu/mz / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24