- Mówiła, że w parku spotkała dwóch mężczyzn. Później poczuła uderzenie w głowę. Pamięć odzyskała dopiero, gdy była na drodze - mówią śledczy o relacji kobiety, która poparzona została znaleziona na drodze pod Strzegomiem (woj. dolnośląskie). Kilka dni później 50-latka zmarła. Jej oprawców nie udało się znaleźć. Dlatego prokuratura zdecydowała o umorzeniu śledztwa. - To nie oznacza jej zamknięcia, bo działania operacyjne prowadzi policja - podkreśla prokurator.
1 marca 50-letnia kobieta na co dzień mieszkająca w Holandii wróciła do rodzinnej miejscowości. Do Strzegomia przyjechała pogrzeb brata. Cztery dni później o godzinie 5.30 wyszła z domu rodziny, u której się zatrzymała. Spieszyła się na transport do Holandii. Miała wykupiony bilet i bagaż. Do busa jednak nie wsiadła.
Kilka godzin później kierowcy podróżujący trasą między Strzegomiem a Wieśnicą zauważyli idącą rowem wzdłuż drogi kobietę. Zachowywała się i wyglądała dziwnie. - Jakby ktoś ją podpalił. Na odzieży i ciele miała ślady działania ognia. Nie było z nią kontaktu. Nie potrafiła powiedzieć co się stało. Wszystko wskazywało na to, że może potrzebować pomocy - relacjonowali śledczy. Dlatego na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe i policję. Kobietę przetransportowano do szpitala specjalistycznego w Nowej Soli. 50-latka miała oparzenia III i IV stopnia na ponad 50 proc. powierzchni ciała.
"Spotkałam dwóch mężczyzn, później poczułam uderzenie w głowę"
Jak mówili lekarze, pacjentka była przytomna, ale o okolicznościach zdarzenia nie chciała mówić. Jej stan nie pozwolił na przesłuchanie przez prokuratora. Rozpytać o to co się stało zdążył ją jedynie policjant. - Pokrzywdzona podała swoją wersję zdarzenia. Mówiła, że w parku w Strzegomiu spotkała dwóch mężczyzn, którzy zapytali ją o ogień. Później poczuła uderzenie w głowę. Pamięć odzyskała dopiero, gdy była na drodze - mówi dziś Marek Rusin, szef Prokuratury Rejonowej w Świdnicy. Więcej śledczym nie zdążyła powiedzieć. Zmarła 7 marca na skutek wstrząsu pooparzeniowego.
Jednak to m.in. ze względu na jej relację śledczy przyjęli, że najbardziej prawdopodobne jest to, że w nieszczęściu kobiety miały udział osoby trzecie. - Naszym celem było ustalenie co dokładnie się wydarzyło i jak przebiegał czas od wyjścia pokrzywdzonej z domu do jej znalezienia przy drodze. Czy spotkała osoby o których wspomniała i gdzie doszło do zdarzenia - relacjonuje Rusin.
Śledztwo nie przyniosło rezultatów. Sprawa umorzona
Śledczy w trakcie postępowania przeanalizowali zapisy z kamer monitoringu. Prześledzili też połączenia telefoniczne jakie wykonywała 50-latka. Zlecili wykonanie badań daktyloskopijnych i biologicznych. Zabezpieczyli też odzież kobiety i ślady DNA.
- Sekcja zwłok wykazała, że najwięcej obrażeń kobieta miała w okolicach krocza, co wskazuje na to, że substancją łatwopalną została oblana przede wszystkim w to miejsce - informuje prokurator. Jednak mimo takich obrażeń prowadzący postępowanie nie znaleźli dowodów na to, że było to przestępstwo na tle seksualnym. Przesłuchano świadków. Jednak ich zeznania do sprawy wniosły niewiele.
- Żmudna praca nie doprowadziła nas do sprawców. Dlatego sprawa została formalnie umorzona. Jednak to nie oznacza zakończenia. Postępowanie jest dalej prowadzone operacyjnie przez policję - wyjaśnia prokurator. I dodaje: na tym etapie prowadzący sprawę nie widział możliwości wykrycia sprawców.
Postępowanie było prowadzone w Prokuraturze Rejonowej w Świdnicy:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps