Od kilku dni mieszkańcy Świdnicy (woj. dolnośląskie) i okolic wypatrują sarny. Chcą ją złapać, bo ma na łbie plastikowy pojemnik i potrzebuje pomocy. - Ta sytuacja dobitnie pokazuje, że każdy śmieć to pułapka dla zwierząt - mówią leśnicy.
20 czerwca wieczorem sarnę zauważył mieszkaniec Świdnicy. Jego posesja graniczy z polami i łąkami. Jak przyznaje, sarny to dla niego częsty widok. - Jednak to, co zobaczyłem tamtego wieczora, było przerażające. Sarna miała na głowie plastikową butelkę. Pomyślałem, że pomogę jej się uwolnić - mówi Tadeusz Grabowski. I przyznaje, że zwierzę prawdopodobnie go nie słyszało.
Pojawiała się i znikała
Dzięki temu udało podejść mu się na odległość około trzech metrów od sarny. Jednak w tym momencie zwierzę uciekło. - Zadzwoniłem do straży miejskiej. Strażnicy pojawili się na miejscu. Szukaliśmy jej kilkadziesiąt minut. Bezskutecznie. Zauważyliśmy ją dopiero, gdy kończyliśmy działania. Wtedy zadzwoniliśmy po weterynarza - relacjonuje Grabowski.
Gdy weterynarz przyjechał na miejsce, sarny już nie było. Pojawiła się jeszcze na chwilę, ale później ponownie uciekła. Zapadł zmrok, dlatego dalsze poszukiwania były niemożliwe. - Postanowiliśmy czekać do rana. W międzyczasie powiadomiłem lokalne media. Informacja w nich w zamieszczona wywołała natychmiastową reakcję mieszkańców - przyznaje pan Tadeusz.
21 czerwca tę samą sarnę zauważyła Dominika Jankowska. - Leżała na polu, tuż obok obwodnicy. Wyglądała, jakby nie miała siły się podnieść. Zadzwoniłam po straż miejską - relacjonuje kobieta. Sarny nie udało się jednak złapać.
Mieszkańcy na tropie sarny
Tego samego dnia, jak mówi st. insp. Jacek Budziszewski ze świdnickiej straży miejskiej, odebrano jeszcze jedno zgłoszenie dotyczące tego samego zwierzęcia. Po południu ktoś zauważył ją na terenie wsi Zawiszów, czyli poza terenem działania świdnickiej straży miejskiej. Dlatego strażnicy o sprawie sprawie poinformowali policję. Pan Tadeusz zaalarmował też straż pożarną, zarządzanie kryzysowe i nadleśnictwo. - Wszystkie instytucje przyjęły zgłoszenie i potraktowały nas bardzo życzliwie, ale wszyscy podkreślili, że najpierw sami musimy zlokalizować sarnę - mówi Grabowski.
Dzięki internetowi i lokalnemu portalowi w akcję poszukiwawczą włączyło się kilkanaście osób. - I młodzi i starzy. Dorośli z dziećmi. Mieszkańcy Świdnicy, Żarowa, Zawiszowa i Wałbrzycha. Wszyscy szukamy uwięzionej sarny - przyznaje mężczyzna. Do akcji włączono też drona. Jego operator, 22 czerwca, wypatrzył sarnę z butelką na głowie. Jednak później ślad po niej zaginął. Zwierzęcia szukano też przy pomocy kamery termowizyjnej. - Strażacy z kamerą udali się na miejsce. Jednak sarny nie udało się zlokalizować - mówi bryg. Jacek Kurczyński ze świdnickiej straży pożarnej.
Kolejne dni i godziny poszukiwań
W niedzielę ochotnicy sarny szukali przez kilkanaście godzin. W pobliżu pola, gdzie widywano zwierzę, mieszka kobieta, która wypatruje poszukiwanej. - Wszyscy wiedzą, że zaczynamy działać na hasło sarna - podkreśla pan Tadeusz.
Nie wiadomo, jak sarna znalazła się w pułapce. Są jednak pewne podejrzenia. Jak przyznaje Grabowski, być może zwierzę wypatrzyło butelkę podczas upałów, być może zebrała się tam woda lub coś, co sarna uznała za smakowity kąsek. - Wsadziła łeb do środka plastikowego pojemnika, a ten zahaczył się jej o głowę aż po szyję. Na szczęście, butelka jest rozcięta z boku, więc dzięki temu zwierzę może oddychać - mówi pan Tadeusz. I wyraża nadzieję: może sama się oswobodziła.
Od kilkudziesięciu godzin zwierzęcia nikt nie widział. Jednak to nie oznacza końca poszukiwań. Mają być prowadzone jeszcze przez kilka kolejnych dni. - Najważniejsze dla nas jest jej zlokalizowanie i uwolnienie z pułapki. Później zapadnie decyzja, co dalej ze zwierzęciem. Być może sarna będzie potrzebowała pomocy specjalistycznego ośrodka, by doszła do siebie - uważa Grabowski.
"Każdy śmieć to pułapka dla zwierząt"
- Często widzimy obrazki pokazujące zaśmiecone oceany i cierpiące z tego powodu zwierzęta. Tymczasem mamy to na swoim własnym podwórku. To pokazuje nam, że nie powinniśmy wyrzucać śmieci do lasu - podkreśla Malwina Boncol z Nadleśnictwa Świdnica. I przyznaje, że dzikie wysypiska to w Polsce wciąż ogromny problem. - Każdy śmieć to potencjalne zagrożenie dla lasu i pułapka dla zwierząt - zaznacza.
Po raz pierwszy sarnę zauważono w okolicach ul. Podmiejskiej w Świdnicy:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24 | Dominika Jankowska