Piłkarze Śląska Wrocław dostali już zaległe wypłaty, ale nadal nie wiadomo, kiedy klub wypłaci im 3 mln zł premii za wygrane mecze i ubiegłoroczne Mistrzostwo Polski. Pieniądze od miasta to wciąż zbyt mało na zapłatę zaległości, a główny właściciel na razie nie spieszy się z przelewem.
Większościowym akcjonariuszem Śląska Wrocław, bo mającym 51 proc. udziałów, jest spółka Bithell Holdings Ltd., należąca do grupy kapitałowej Zygmunta Solorza-Żaka. Pozostałe 49 proc. jest w rękach miasta Wrocław, które w tym roku przekazało klubowi 18 mln zł. Wszystko dlatego, że za Śląskiem od wiosny tego roku ciągną się problemy finansowe.
Wiosenny kryzys
O tym, że klub jest w kryzysie 30 marca oficjalnie poinformował Włodzimierz Patalas, sekretarz miasta i wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej WKS Śląsk.
- Sytuacja finansowa Śląska Wrocław jest bardzo trudna, a nawet dramatyczna – oświadczył wtedy Patalas i poinformował, że w budżecie klubu nie ma pieniędzy.
Równocześnie miasto poinformowało w komunikacie, że obie strony zdecydowały o dołożeniu do Śląska po 12 mln zł. Przedstawiciele Wrocławia zastrzegli jednak, że podczas walnego zebrania akcjonariuszy sytuacja się skomplikowała. Podjęcie uchwały o podniesieniu kapitału akcyjnego miał według nich zablokować pełnomocnik prezesa Solorza. Śląsk pieniędzy nie dostał.
Między miastem a większościowym udziałowcem doszło do zgrzytu. Ci pierwsi otwarcie narzekali na wspólnika, który - według nich - nie wywiązywał się ze swoich zobowiązań.
Przypominali, że obie strony finansowaniem klubu miały się dzielić po połowie. Taki sposób utrzymywania klubu zakładała umowa, którą w kwietniu 2009 roku podpisali prezydent Rafał Dutkiewicz i Zygmunt Solorz-Żak.
Większościowy udziałowiec miał wpłacać pieniądze do końca 2011 roku, a później klub miał się utrzymywać z galerii handlowej wybudowanej przy stadionie przez Solorza-Żaka. Galeria nie powstała, bo spółka uznała projekt za "ekonomicznie nieopłacalny". Działka wróciła więc do miasta, a prawie trzy lata po podpisaniu umowy, pojawił się problem.
- W tym roku miasto już przekazało środki, natomiast wspólnik nie przekazał jeszcze ani złotówki – mówił pod koniec marca Patalas.
Nad Śląskiem zawisło widmo bankructwa. Radni Wrocławia, by ratować klub, na sesji z 19 kwietnia najpierw zdecydowali, że maksymalna pożyczka z budżetu gminy może wynosić 12 mln zł, a następnie całą kwotę, właśnie w formie pożyczki, przekazali WKS-owi. Pieniądze pojawiły się w samą porę, bo kilka dni później, co potwierdził prezes Śląska Wrocław, urząd skarbowy zajął konto klubu.
Z pożyczonych 12 mln zł, połowę kwoty miasto założyło za większościowego udziałowca. 23 kwietnia przedstawiciele firmy należącej do Zygmunta Solorza-Żaka przedstawili pisemne gwarancje spłaty pożyczki udzielanej klubowi przez miasto. 6 mln zł ma być zwrócone do końca grudnia.
Letni bonus
Mimo kłopotów finansowych, drużyna prowadzona przez Oresta Lenczyka zdobyła tytuł mistrza Polski. - Pieniędzy za wygrane mecze oraz nagrody za mistrzostwo, łącznie 3 mln zł, piłkarze nie dostali do dziś - przyznają sami pracownicy Śląska. Mimo, że w lipcu prezydent Rafał Dutkiewicz ogłosił, że na konto klubu wpłyną kolejne pieniądze.
- Żeby wesprzeć Śląsk oraz żeby promować Wrocław dzięki sukcesom Śląska w europejskich rozgrywkach, postanowiliśmy promocyjnie przeznaczyć na Śląsk Wrocław kwotę 2 mln zł netto, co oznacza, że wydamy ok. 2,5 mln zł z kasy miejskiej – mówił wtedy prezydent Wrocławia.
Pieniędzy nie starczyło, ani na zapłatę zaległości, ani na zatrzymanie kilku zawodników, którzy znacząco przyczynili się do zdobycia mistrzostwa. Mimo, że ich miejsce zajęli inni, Śląsk do dzisiaj nie wrócił do mistrzowskiej formy. Wróciły za to problemy finansowe.
Jesienna depresja
Pierwsze sygnały, że ze Śląskiem znów źle się dzieje, pojawiły się w listopadzie, kiedy piłkarze otwarcie przyznawali, że ponownie nie dostali wypłat. Konto klubu obciążyło też ponad milion złotych, które Śląsk zapłacił byłemu trenerowi, Ryszardowi Tarasiewiczowi. To kwota, którą w październiku na korzyść Tarasiewicza zasądził Piłkarski Sąd Polubowny. Pieniądze, po raz kolejny w tym roku, pochodziły z kasy miasta.
- Piłkarze otrzymali zaległe pensje dwa dni po terminie i wszystkie bieżące sprawy są uregulowane – mówi Karolina Grzyb ze Śląska Wrocław. Pytana o 3 mln zł, które klub jest winien piłkarzom w nagrodę za zdobycie tytułu mistrza Polski oraz za wygrane mecze, nie chce mówić o konkretach. - Mogę jedynie powiedzieć, że mamy nadzieję, że w najbliższym czasie uda nam się rozwiązać tę sprawę – dodaje.
Zima pod znakiem zapytania
Koniec roku zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim czas, kiedy do miasta powinno wrócić 6 mln zł założonych w kwietniu za spółkę prezesa Solorza-Żaka. W listopadzie, na ostatnim spotkaniu udziałowców, jego przedstawiciele zapewniali, że spłacą miasto w terminie.
– Miasto jest zainteresowane dalszą współpracą. W budżecie na przyszły rok przewiduje na ten cel podobne środki jak w tym roku. W projekcie budżetu na Śląsk zapisane jest 10 mln zł. Ale to większościowy udziałowiec decyduje o działaniach klubu, nie my – mówi tylko Paweł Czuma, rzecznik prezydenta Wrocławia.
O przyszłość klubu chcieliśmy zapytać przewodniczącego Rady Nadzorczej Śląska, Józefa Birkę. Wielokrotnie usiłowaliśmy się z nim skontaktować, ale w swojej kancelarii był nieuchwytny. Nie odpowiedział też na pytania przesłane mailem 30 listopada.
Autor: ansa/kv / Źródło: TVN24 Wrocław