Wiktorek, który w "stanie agonalnym" rok temu trafił do szpitala, wrócił do rodziców. Tak zdecydował ten sam sąd, który przed rokiem "w trybie pilnym" odbierał chłopca rodzicom. Ci drugą szansę dostali mimo wyroku za narażenie synka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Na początku kwietnia 2014 roku do szpitala w Nowej Rudzie (woj. dolnośląskie) trafił ośmiomiesięczny chłopczyk. Ważył 5 kg. - Ledwo go uratowaliśmy. Dziecko było w stanie agonalnym. Po prostu umierało - opisywał wtedy Dariusz Zabłocki, ordynator oddziału dziecięcego noworudzkiego szpitala, który przyjmował chłopca. CZYTAJ WIĘCEJ
Po tym incydencie kurator sądowy zdecydował o odebraniu Wiktorka rodzicom. Parze odebrano również rodzeństwo chłopca.
Teraz o zmianie decyzji sądu rodzinnego w Kłodzku poinformowała "Gazeta Wrocławska". - Zanim Wiktorek wrócił do domu, sąd otrzymał szereg dokumentów, które pozwoliły dać tym ludziom szansę - wyjaśniła w rozmowie z dziennikiem Agnieszka Połyniak, rzecznik sądu w Świdnicy.
Wspomniane dokumenty to, jak wylicza Połyniak, opinia psychologiczna, która mówi, że matka Wiktorka ma predyspozycje do bycia dobrą matką.
Dzieci były w domu dziecka
Czwórka rodzeństwa, w tym wygłodzony chłopiec, przebywała do tej pory w domu dziecka. Rodzice w tym czasie usłyszeli wyrok za narażenie Wiktorka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Zostali skazani na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat.
Chłopiec miał celiakię, czyli nietolerancję glutenu. Rodzice jednak ani razu w ciągu ośmiu miesięcy nie poszli z nim do lekarza. Dlatego nie stosowali odpowiedniej diety. - Nie może być tak, że dziecko tuż po urodzeniu, bez informacji w jakim jest stanie, bez ważenia i bez sprawdzania nagle znajduje się w takim kryzysie. To może świadczyć o jakiejś formie zaniedbania, wcześniej powinna zapalić się czerwona lampka - grzmiał wtedy Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka. CZYTAJ WIĘCEJ
Druga szansa dla rodziców
Rodzice dostali jednak drugą szansę. Dzieci do Nowej Rudy wróciły, ale pracownicy sądu zapewniają, że kurator nadal będzie odwiedzał rodzinę. - To on ma zadbać o to, by dzieciom nic się nie stało i sprawdzać m.in., czy rodzice kontynuują leczenie odwykowe, dbają o Wiktorka i trójkę jego rodzeństwa i wywiązują się ze swoich obowiązków - podkreśliła w rozmowie z "Gazetą Wrocławską" Połyniak.
Autor: mir / Źródło: TVN24 Wrocław, Gazeta Wrocławska
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu