Jeden z dolnośląskich sędziów ma wkrótce odpowiedzieć za kradzież elektroniki. Jednak sędziowie z Wałbrzycha - zasłaniając się znajomością z oskarżonym - sprawy nie chcieli rozpatrywać. Do Sądu Najwyższego trafił wniosek o przekazanie sprawy do innej jednostki. Ten jednak odmówił.
Według prokuratury na początku lutego 2017 roku sędzia Robert W. wraz ze swoją żoną dopuścił się kradzieży w jednym z marketów z elektroniką na terenie Wałbrzycha. I właśnie za to mają odpowiedzieć przed sądem.
Miał dopuścić się dwóch kradzieży
- Dokonali kradzieży dwóch głośników o wartości 679 złotych każdy, dwóch pendrive'ów o wartości 219 złotych każdy oraz kabla o wartości 379 złotych. Łączna wartość skradzionego przez nich mienia wynosi 2 tysiące 175 złotych - wyliczała Ewa Bialik, rzecznik Prokuratury Krajowej.
Dwa dni po tym zdarzeniu sędzia pojawił się we Wrocławiu. W markecie tej samej sieci. Jego zachowanie zainteresowało ochroniarzy. "Na kamerach monitoringu był on obserwowany przez pracowników ochrony. (...) obserwowali, jak sędzia wkłada do koszyka różnego rodzaju akcesoria i przy pomocy cążek i nożyka przełamuje ich zabezpieczenia przed kradzieżą" - informowała w komunikacie Prokuratura Krajowa. Podczas drugiej z kradzieży sędzia miał ukraść sprzęt o wartości przekraczającej 2,4 tysiąca złotych.
Sędzia twierdził, że wszystkie przedmioty kupił wcześniej. Jednak nie okazał dowodu zapłaty.
Tylko dwóch sędziów nie poprosiło o wyłączenie
Robertowi W. grozi do pięciu lat więzienia. Wkrótce ma stanąć przed Sądem Rejonowym w Wałbrzychu. Jednak - jak informuje "Gazeta Wrocławska" - wałbrzyscy sędziowie nie chcieli sądzić kolegi oskarżonego o kradzieże. Wszystko dlatego, że W. zanim zaczął orzekać w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu, wyroki wydawał właśnie w Wałbrzychu, a później w Świdnicy. A to oznacza, że zna się osobiście z wieloma tamtejszymi przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości.
- Większość sędziów Sądu Rejonowego w Wałbrzychu wyłączyła się od rozpoznania tej sprawy z uwagi na kontakty zawodowe lub osobistą znajomość z Robertem W. Nie wyłączyło się jedynie dwóch - potwierdza Marzena Rusin-Gielniewska z Sądu Okręgowego w Świdnicy. I dodaje, że jedna z osób to sędzia, a druga - asesor sądowy.
Wybór sędziego, który będzie rozpatrywał sprawę W., odbył się przez losowanie. - Sprawę wylosował asesor, który na co dzień orzeka w sprawach cywilnych. Po zapoznaniu się z aktami wystąpił do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy innemu sądowi - relacjonuje Rusin-Gielniewska.
Sąd Najwyższy odmówił
Sąd Najwyższy stwierdził jednak, że nie ma przeszkód, by sprawą zajmowała się jednostka w Wałbrzychu, gdyż dwóch sędziów tamtejszego sądu rejonowego nie wystąpiło od wyłączenia ich od rozpoznania sprawy.
- Zdaniem Sadu Najwyższego należy przyjąć, że w Sadzie Rejonowym w Wałbrzychu orzekają sędziowie, którzy nie byli towarzysko ani zawodowo powiązani z Robertem W. i nie istnieją przeszkody do wyznaczenia ich do rozpoznania. W ocenie Sądu Najwyższego nieskomplikowany pod względem faktycznym i prawnym charakter sprawy, nie daje podstaw do uznania, że jej rzetelnemu i sprawiedliwemu rozpoznaniu nie podołają sędziowie, którzy na co dzień nie orzekają w pionie karnym - informuje Marzena Rusin-Gielniewska.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław, Gazeta Wrocławska
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24