Ciężkie łańcuchy na szyi ludzi i zrobione z byle czego budy straszyły wrocławian przy ul. Oławskiej. Przedstawiciele fundacji Tara i Viva protestowali w niedzielę przeciwko okrutnemu traktowaniu czworonogów. Jak sami mówili, dla ludzi to tylko happening, jednak dla tysiąca polskich psów - okrutna codzienność.
- Na wsiach wciąż wiele psów jest przykutych do budy. Tak spędzają całe swoje życie - wyjaśniała Monika Zielińska, wrocławska koordynatorka akcji „Zerwijmy łańcuchy!”. - Łańcuch przez lata deformuje kręgi, wrasta w szyję i nie można go po prostu zdjąć. Pies musi przechodzić ciężkie operacje, żeby w pełni się uwolnić - opisywała.
Jak twierdzą organizatorzy, przywiązywanie zwierząt destrukcyjnie wpływa również na ich psychikę. Pies od szczeniaka przywiązany do budy nie zna świata i w efekcie boi się wszystkiego. Strach wzmaga agresję i zwierzę staje się niebezpieczne nie tylko dla obcych, ale nawet dla właściciela.
Krótki łańcuch niezgodny z prawem
- Chcemy uświadomić ludziom, jak w takiej sytuacji czuje się pies - tłumaczyła w niedzielę organizatorka. - Do akcji mogą przyłączyć się także przechodnie. Każdy chętny może poczuć na własnej skórze jak zbyt ciężki i krótki łańcuch ogranicza ruchy - dodała.
Protestujący przestrzegali też, że trzymanie psa na uwięzi dłużej niż 12 godzin dziennie jest niezgodne z prawem i uznawane za znęcanie się. Właściciele psów powinni pamiętać, że łańcuch nie może być krótszy niż 3 metry, a pies musi mieć dostęp do wody.
- Naszym celem jest zwiększenie świadomości ludzi - twierdziła Zielińska. - Nie możemy być obojętni na cierpienie zwierząt. Pies powinien być przywiązany do człowieka, nie do budy - podsumowała.
Akcja "Zerwijmy łańcuchy: bądź bratem, nie katem" odbyła się w 50 polskich miastach.
Autor: ak/balu / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław | A.Kowalik