Hanna Żwirska-Lembrych, lekarka z Opola, która przyjmowała poród córek bliźniaczek sztangisty Bartłomieja Bonka jest oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci jednej z dziewczynek. We wtorek na specjalnej konferencji prasowej opowiedziała o porodzie żony olimpijczyka i o tym, dlaczego czuje się kozłem ofiarnym.
Lekarka w listopadzie 2012 roku przyjmowała poród córek olimpijczyka Bartłomieja Bonka. Jedna z dziewczynek, po długotrwałej walce o życie, zmarła. Hanna Żwirska-Lembrych we wtorek po raz drugi zasiadła na ławie oskarżonych w procesie karnym. Później, w towarzystwie swojego obrońcy, pojawiła się na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej. I stwierdziła, że w przypadku Barbary Bonk poród przebiegał prawidłowo. - W innym razie moja reakcja byłaby natychmiastowa i skuteczna - stwierdziła kobieta. I dodała, że jest niewinna.
"Byłam zaskoczona"
W obecności kamer przyznała, że mała Julia Bonk urodziła się w stanie krytycznym. - Byłam zaskoczona. Nie wierzyłam, że po takim przebiegu porodu dziecko urodziło się w tak ciężkim stanie. Nie było żadnych przesłanek, które mogłyby spowodować taki stan - stwierdziła Żwirska-Lembrych.
Lekarka i jej obrońca podczas konferencji podważyli też raport szpitalnej komisji. To właśnie na jego podstawie, jak mówi kobieta, została niesłusznie oskarżona.
- Po kilku dniach od porodu została powołana specjalna komisja, która miała wyjaśnić to co stało się podczas porodu. Jej członkowie nie rozmawiali ani ze mną, ani z nikim kto uczestniczył przy porodzie. Po 3 dniach od rozpoczęcia działania komisja wydała oświadczenie o mojej winie - relacjonuje Żwirska-Lembrych. I dodaje, że komisja nie przeprowadziła żadnego postępowania dowodowego. - Urządzili nade mną sąd kapturowy - stwierdziła.
Prokuratorskie zarzuty
Córki Barbary i Bartłomieja Bonków urodziły się w listopadzie 2012 r. w Samodzielnym Specjalistycznym Zespole Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Opolu. Pierwsza przyszła na świat w dobrym stanie, druga - po 45 minutach - w złym, z ostrym niedotlenieniem mózgu. Dziewczynka zmarła 13 lutego br., po długiej walce rodziców o jej życie. Powołana po porodzie przez szpital wewnętrzna komisja uznała, że prowadzący poród lekarze popełnili błędy, m.in. nie podjęli decyzji o cesarskim cięciu. Dyrekcja szpitala złożyła w tej sprawie doniesienie do prokuratury, a dwóch lekarzy straciło stanowiska. Opolska prokuratura pod koniec maja br. postawiła zarzut prowadzącej poród lekarce Hannie Ż., która wówczas była zastępcą ordynatora oddziału patologii ciąży. Dotyczył on nieumyślnego spowodowania ciężkiej choroby, a w konsekwencji śmierci jednej z dziewczynek. Śledczy wyjaśniali wtedy, że zarzut jest wynikiem decyzji lekarki o tym, iż po urodzeniu się pierwszej z bliźniaczek dalej prowadzono poród siłami natury, zamiast przeprowadzić cesarskie cięcie. Przesłuchiwana w maju jako podejrzana Żwirska-Lembrych skorzystała z prawa do odmowy wyjaśnień. W procesie może jej grozić kara do 5 lat więzienia.
Proces o odszkodowanie
Równolegle do sprawy karnej toczyć się będzie nadal, rozpoczęta już w ubiegłym roku sprawa cywilna. Na początku 2013 roku rodzina Bonków złożyła pozew o odszkodowanie przeciw opolskiemu szpitalowi, domagając się 2 mln zł zadośćuczynienia i 200 tys. zł odszkodowania, 10 tys. zł miesięcznie w formie renty dla córki oraz ustalenia odpowiedzialności za skutki błędu lekarskiego. Proces w tej sprawie rozpoczął się pod koniec lipca 2013 r. Jeszcze w lipcu ub. roku sąd zobowiązał szpital do comiesięcznego płacenia na rzecz córki sztangisty renty w wysokości 8,5 tys., uwzględniając tym samym tzw. wniosek o zabezpieczenia powództwa. W lutym tego roku dziewczynka zmarła, a w kwietniu Sąd Rejonowy w Opolu uznał państwa Bonków za spadkobierców zmarłej córki, dzięki czemu sprawa cywilna może być kontynuowana. Proces cywilny będzie obecnie - w związku ze śmiercią dziewczynki - dotyczyć już tylko kwestii zadośćuczynienia i prawdopodobnie części odszkodowania, a nie renty.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Cepin