Cztery lata w więzieniu ma spędzić matka trójki dzieci, które rok temu zginęły w pożarze w Piechowicach (woj. dolnośląskie) - tak zdecydował Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze. Kobieta nie przyznawała się do winy. Prokuratura rozważa apelację. Odwołanie od wyroku zapowiada obrońca Magdaleny K.
Do tragicznego pożaru w Piechowicach doszło nad ranem 3 grudnia 2017 roku. Wezwani na miejsce strażacy szybko poradzili sobie z szalejącym ogniem. Jednak w mieszkaniu znaleźli ciała trójki dzieci: czteroletniego Oskara, pięcioletniej Agnieszki i ośmioletniego Dominika.
Zarzuty dla matki
Okazało się, że dzieci znajdowały się pod opieką 62-letniego dziadka, który zdążył wybiec z budynku. Magdalena K., matka rodzeństwa, pojawiła się, gdy strażacy wciąż walczyli z ogniem. Kilka dni później usłyszała zarzuty.
- Jeden dotyczy nieumyślnego sprowadzenia zdarzenia w postaci pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób i spowodował śmierć trójki dzieci. Drugi dotyczy wielokrotnego narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia poprzez niewłaściwe sprawowanie opieki - informował Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. Kobieta nie przyznawała się do winy.
Nie mieli prądu, mieszkanie oświetlała świeczkami z cmentarza
W czerwcu 2018 roku rozpoczął się jej proces. Na pierwszej rozprawie sąd odczytał zeznania Magdaleny K. Wynikało z nich, że dzieci nigdy nie zostawiała samych w domu. Jeśli musiała wyjść to całą trójkę zostawiała pod opieką - niedosłyszącego i uzależnionego od alkoholu - ojca. Kobieta przyznała, że pokój dzieci był pozbawiony klamek. Wszystko dlatego, że młodszy z chłopców miał tendencję do wychodzenia z domu przez okno. Brak klamek w oknach miał mu to uniemożliwić.
Kilka dni przed pożarem w mieszkaniu K. wyłączono prąd. Dlatego mieszkanie doświetlała świeczkami przyniesionymi z cmentarza. - Same wkłady. U dzieci była jedna, u mnie jedna, w kuchni jedna. Tylko w łazience, pod prysznicem, było pięć. Tę świeczkę w sobotę u dzieci to ja zapaliłam. Wisiał u nich taki lampion na suficie i tam była ta świeczka - relacjonowała K. podczas przesłuchania.
Cztery lata więzienia
30 listopada 2018 roku Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze wydał wyrok w tej sprawie. Oskarżona została skazana na cztery lata więzienia.
- Magdalena K., gdyby zachowywała się w sposób odpowiadający wymogom to wychodząc z mieszkania powinna te wkłady zgasić, a gdyby dzieci jeszcze nie spały i byłaby konieczność jeszcze doświetlenia mieszkania to z pewnością powinna jeszcze powiadomić swojego ojca o tym, że w mieszkaniu są zapalone świeczki i że powinien te świeczki zgasić. Oczywiście takiej informacji nie było - wskazywał, cytowany przez "Muzyczne Radio", sędzia Daniel Strzelecki.
"Ona także doznała ogromnej traumy"
W ustnym uzasadnieniu wyroku podkreślił, że gdyby - przy wymierzaniu wysokości kary - wziąć pod uwagę wyłącznie zaniedbania rodzicielskie i tragiczne skutki to "należałoby z pewnością rozważyć wymiar kary wyższej". - Ale sąd miał na względzie to, że pani ta była matką tych dzieci i z pewnością ona także doznała ogromnej traumy - podkreślił.
Wyrok nie jest prawomocny.
Oskarżyciel publiczny wnioskował o sześć lat pozbawienia wolności. Dlatego po wyjściu z sali rozpraw prokurator przyznał, że wystąpi o pisemne uzasadnienie rozstrzygnięcia. Po zapoznaniu się z nim podejmie decyzję o złożeniu ewentualnej apelacji.
Z kolei obrońca oskarżonej już teraz jest pewny, że odwoła się od decyzji sądu. - Odnośnie poczucia winy mojej klientki to ona karnie nie czuje się odpowiedzialna za to co się stało ponieważ opiekę nad dziećmi przekazała swojemu ojcu. Jednak moralnie nie wybaczy sobie tego do końca życia, bo dzieci kochała - stwierdził mecenas. I dodał, że ustne uzasadnienie sądu nie przekonuje ani jego, ani jego klientki.
Do pożaru doszło w Piechowicach:
Autor: tam/gp / Źródło: Muzyczne Radio, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław