Kilkaset osób demonstrowało przed komisariatem policji w Miliczu (woj. dolnośląskie). W pewnym momencie w ruch poszły butelki i kamienie. Funkcjonariusze użyli broni z gumowymi kulami. 9 osób zostało zatrzymanych, a 7 zostało rannych. Zamieszki to pokłosie sprawy 22-latka, który po wizycie w komisariacie trafił do szpitala. Jak mówią policjanci, mężczyzna przewrócił się na policyjnym korytarzu. Sprawę bada prokuratura.
Osoby, które pojawiły się przed siedzibą milickiej policji domagały się opublikowania nagrań z komisariatu. Problem w tym, jak tłumaczy policja, że nie ma tam kamer monitoringu.
Z tłumu w stronę funkcjonariuszy najpierw poleciały wyzwiska, później butelki i kamienie.
- W zgromadzeniu wzięło udział 300 osób. Policjanci nawoływali do zachowania zgodnego z prawem, ale to nie zmieniło sytuacji. Uczestnicy zgromadzenia zostali poinformowani o tym, że gdy nie będą zachowywali się zgodnie z prawem funkcjonariusze, użyją środków przymusu bezpośredniego - relacjonuje asp. sztab. Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu.
Jednak i to nie pomogło. Funkcjonariusze najpierw użyli pałek i miotaczy gazu. Później również broni gładkolufowej.
- Wtedy sytuacja została opanowana. Zatrzymano 9 najbardziej agresywnych osób. Podczas zgromadzenia 7 osób odniosło obrażenia. Wszystkim, w tym 4 policjantom, udzielono pomocy medycznej - informuje Petrykowski.
Chcieli wyjaśnień w sprawie mężczyzny, który trafił do szpitala
Zamieszki były skutkiem wydarzeń z 16 września. Policjanci z Milicza interweniowali wtedy w sprawie 22-letniego mężczyzny, który w miejscu publicznym miał pić alkohol, używać "nieprzyzwoitych" słów i śmiecić. - Interwencja wobec nietrzeźwego mężczyzny została zakończona sporządzeniem stosownej dokumentacji dołączonej do wniosku o ukaranie przez sąd sprawcy tych wykroczeń - przytacza przebieg wydarzeń Petrykowski.
Przed północną ten sam mężczyzna pojawił się w siedzibie milickich funkcjonariuszy. W rozmowie z dyżurnym miał poprosić, by policjanci nie kierowali wniosku do sądu o ukaranie, a sprawę zakończyli mandatem.
Dlaczego nie można było tego zrobić? Jak tłumaczy Petrykowski stan nietrzeźwości, w jakim znajdował się mężczyzna, uniemożliwiał zastosowanie takiego rozwiązanie.
- Stojąc przy okienku dyżurnego, w miejscu ogólnodostępnym dla petentów, mężczyzna nagle stracił równowagę i upadł na ziemię. Uderzył się w głowę. Funkcjonariusze niezwłocznie udzielili mu niezbędnej pomocy przedmedycznej - relacjonuje Petrykowski.
Na miejsce wezwano karetkę. 22-latek został przewieziony do miejscowego szpitala. Za nim pojechali policjanci. Jak twierdzą, mężczyzna był przytomny. W szpitalu miał zachowywać się agresywnie. Ze słów policjantów wynika, że był wulgarny wobec medyków i odmówił współpracy podczas badania. Lekarze stwierdzili upojenie alkoholowe i otarcie naskórka. Stan mężczyzny nie wymagał hospitalizacji.
Policjanci: wnieśliśmy go do mieszkania
22-latek został odwiedziony przez policjantów do domu. - W trakcie przejazdu radiowozem mężczyzna był przytomny i zachowywał się spokojnie. W miejscu zamieszkania pozostał pod opieką ojca. Do mieszkania, ze względu na stan jego nietrzeźwości, wniósł mężczyznę brat. Pomógł mu policjant - mówi Petrykowski.
Po tym funkcjonariusze odjechali. Siostra mężczyzny powiedziała "Gazecie Wrocławskiej", że jej brat był "na wpół martwy". - Ciocia, która tam była z naszym ojcem, zauważyła, że Krystian jest jakiś dziwny - mówi kobieta dziennikowi. Wezwała pogotowie. Jak relacjonuje dziennik było ok. 2 w nocy. Trzy godziny później mężczyzna był już we wrocławskim szpitalu.
Śledztwo prokuratury
19 września kobieta zgłosiła się do mundurowych z Milicza. Poinformowała ich, że jej brat trafił do jednego z wrocławskich szpitali. Sprawą zajęła się prokuratura. - Prowadzimy śledztwo w toku którego wyjaśniamy wszechstronne okoliczności powstania obrażeń ciała u pokrzywdzonego. Wyjaśniamy również wątek, czy funkcjonariusze policji z komendy w Miliczu dopełnili wszystkich swoich obowiązków i czy nie przekroczyli uprawnień - informuje Barbara Stelmachowicz z Prokuratury Rejonowej w Wołowie, gdzie trafiła sprawa. I dodaje: dla dobra prowadzonego śledztwa więcej informacji nie udzielamy.
Do zamieszek doszło przed komisariatem w Miliczu:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław, Gazeta Wrocławska
Źródło zdjęcia głównego: Gmina Milicz | Łukasz Gościniak