Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do prokuratury i policji o wyjaśnienia w sprawie Krystiana S. z Milicza (woj. dolnośląskie). O co chodzi? Policja tłumaczy, że podczas wizyty w komisariacie mężczyzna przewrócił się. Z kolei rodzina twierdzi, że S. mógł zostać przez policjantów pobity. W efekcie mężczyzna trafił do szpitala. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Do wydarzeń doszło w połowie września. Miliccy policjanci interweniowali w sprawie 22-letniego mężczyzny, który w miejscu publicznym miał m.in. pić alkohol. Mandatu nie dostał, ale funkcjonariusze zdecydowali, że skierują do sądu wniosek o ukaranie.
Takie rozwiązanie nie spodobało się Krystianowi S. Mężczyzna pojawił się w komisariacie i zgłosił się do dyżurnego. Tam, jak relacjonowali policjanci, miał stracić równowagę i przewrócić się. Uderzył się w głowę. Na miejsce przyjechało pogotowie, które przewiozło 22-latka do szpitala. Tam jednak stwierdzono, że S. nie wymaga hospitalizacji. Dlatego policjanci mieli podjąć decyzję o odwiezieniu mężczyzny do domu. Kilka godzin później ten trafił do szpitala. Tym razem do Wrocławia.
Z jednej prokuratury do drugiej
Sprawą wydarzeń w komisariacie zajęła się najpierw Prokuratura Rejonowa w Wołowie. Jednak teraz postępowanie przejęła inna jednostka.
- Śledztwo zostało przeniesione do Prokuratury Okręgowej w Legnicy - przyznaje Michał Gnyszka z wołowskiej prokuratury. Dlaczego? - To decyzja Prokuratury Regionalnej. Sprawę przejęliśmy do prowadzenia kilka dni temu. Aktualnie prokurator analizuje dowody i planuje dalsze czynności w śledztwie - informuje Lidia Tkaczyszyn z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Sprawie przyjrzeć postanowił się też Rzecznik Praw Obywatelskich. Zwrócił się do Prokuratury Rejonowej oraz Komendy Wojewódzkiej Policji o wyjaśnienia w tej sprawie.
Zarzuty za zamieszki
W prokuraturze w Miliczu trwa odrębne postępowanie, które jest pokłosiem wydarzeń w komisariacie. Po tym jak o sprawie stało się głośno pod siedzibą milickiej policji doszło do zamieszek. W stronę funkcjonariuszy poleciały m.in. butelki i kamienie. Kilkanaście osób usłyszało w tej sprawie zarzuty.
Jak informuje "Gazeta Wrocławska" zdjęcia z zamieszek władze Milicza wysłały do okolicznych szkół. W gimnazjum, którego uczniów rozpoznano jako chuliganów, nastolatkom przyznano nagany. - Statut szkoły przewiduje różne sankcje za niewłaściwe zachowania. Jeśli ktoś aktywnie uczestniczy w takich zdarzeniach musi liczyć się z konsekwencjami - wyjaśnia nam Dariusz Moczulski, sekretarz gminy Milicz.
Władze miasta chcą też uzyskać w śledztwie status pokrzywdzonego, by domagać się zwrotu kosztów zniszczeń dokonanych podczas zamieszek. Te oszacowano na 3,5 tys. złotych. Podczas burd zniszczono przede wszystkim barierki przy drodze, znaki drogowe i kostkę brukową.
Śledczy zajmują się wydarzeniami z Milicza:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław, Gazeta Wrocławska
Źródło zdjęcia głównego: Gmina Milicz | Łukasz Gościniak