Do końca XIX wieku handlowano na nim solą. Później, w imię wiary, palono tu Żydów i wzywano do pobożności. Plac Solny we Wrocławiu, na którym dziś królują kwiaty, niegdyś płonął nienawiścią.
Od początku swego istnienia był uzupełnieniem Rynku. Mimo że dla wielu plac Solny może być miejscem przyjemnych spacerów i ledwie przystankiem w drodze do Ratusza, można tu znaleźć ślady niełatwej historii Wrocławia.
Przepych obok skromnej fasady
Jednym z ciekawszych, a niedocenianych, budynków na placu jest Apteka "Pod Murzynem", obecnie siedziba "Gazety Wyborczej" i banku. Może wydawać się znacznie młodszy, niż jest w rzeczywistości. Szklane tafle, pokrywające sterylną fasadę, kojarzą się raczej ze współczesnością, a tymczasem budynek powstał jeszcze pod koniec lat 20. XX wieku i jest przykładem przedwojennego modernizmu.
Nie sposób natomiast nie zauważyć Starej Giełdy. Budynek wyglądem nawiązywał do rzymskich pałaców, a monumentalny portyk podkreślał siłę XIX-wiecznego kapitalizmu. Jak żaden wcześniej, akcentował status najbogatszych wrocławskich kupców. Doniosłą symboliką porównywał ich do słynnych włoskich rodów kupieckich. Za dnia było to centrum biznesu, które wieczorami zmieniało się w miejsce towarzyskich spotkań mieszczańskiej elity.
Plac w ogniu
Rok 1453 położył się cieniem na historii placu Solnego. Wrocław był miastem czeskim i idee Jana Husa, choć nie tak powszechne jak w innych rejonach Czech, były w nim obecne. Do miasta przybył poseł papieski, franciszkanin Jan Kapistran. Przybył i wzniecił ogień.
- Kapistran wzywał wrocławian do pobożności i do pozbycia się bogactwa - mówi prof. Teresa Kulak z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. - Bogobojni mieszkańcy rzucali w rozpalony na Solnym ogień biżuterię, futra i inne przedmioty zbytku – dodaje.
W kościołach i na placu, przy którym mieszkał późniejszy święty, gromadziły się rzesze ludzi. Z oddaniem słuchali oni franciszkanina, choć w istocie nie rozumieli, co mówił.
- Miał w sobie taką siłę, że mimo, iż mówił po łacinie, a jego kazania były jedynie tłumaczone, to zbierały się wokół niego tłumy - mówi prof. Kulak - Wystarczył gest, by ludzie robili co im kazał – wyjaśnia.
Krucjata wymierzona przeciw bogactwu i husyckiej herezji szybko obróciła się przeciw Żydom, a zamiast kosztowności na stosach zapłonęli ludzie. Oskarżenia o zatruwanie wody i kradzież hostii stały się początkiem pogromu Żydów.
Miejsce spotkań
Dziś nie ma śladów po dawnej tragedii. Plac Solny stał się miejscem spotkań, a na jego środku stoi abstrakcyjna rzeźba nawiązująca kształtem do iglicy przy Hali Stulecia.
- Miałem stworzyć formę symbolizującą Wrocław, a jednocześnie miało być to miejsce, przy którym będzie się można spotkać - tłumaczy Adam Wyspiański, autor rzeźby. Tak powstała "mała iglica".
Nie jest to jednak pierwszy monument zdobiący plac. W miejscu, w którym dziś pośród kwiaciarni stoi fontanna, znajdował się okazały posąg feldmarszałka Gebharda Leberechta von Blüchera - pruskiego bohatera wojen napoleońskich. Zwycięstwo w bitwie nad Kaczawą przyniosło mu nie tylko tytuł księcia, lecz także wdzięczność wrocławian.
Plac kwiatów
Obecnie trudno wyobrazić sobie plac Solny bez kwiatów. Tradycja ich sprzedaży pojawiła się tam jednak dopiero po II wojnie światowej.
- Wcześniej kwiatami handlowano na Rynku, na miejscu dzisiejszej fontanny - przypomina prof. Kulak. - Uliczny handel usunęli dopiero hitlerowcy. Po zakończeniu wojny odrodził się on na mniej zniszczonym placu. Razem z nim pojawiły się też pierwsze kwiaciarki dając początek nowej, trwającej do dziś tradycji - opowiada.
Autor: Arkadiusz Kowalik, ansa//mz / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: ze zbiorów Wratislaviae Amici | Carl Worbs, rytownik Geor