Matka trójki dzieci, które zginęły w pożarze w Piechowicach (woj. dolnośląskie) usłyszała zarzuty. Kobieta do winy się nie przyznaje. Trafiła jednak do aresztu, a śledczy wciąż sprawdzają jak doszło do tego, że w pokoju, w którym spały dzieci, pojawił się ogień.
Do tragicznego pożaru doszło na początku grudnia. Strażacy szybko poradzili sobie z ogniem, ale w mieszkaniu znaleźli ciała trójki dzieci: dwóch chłopców i dziewczynki. Ofiary miały cztery, pięć i osiem lat.
Dzieci były pod opieką 62-letniego dziadka, który zdążył wybiec z budynku. Matka rodzeństwa pojawiła się, gdy strażacy wciąż walczyli z ogniem.
Matka się nie przyznaje
Policja ustaliła wstępnie, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia z pieca lub świeczki. Jednak śledczy wciąż czekają na opinię biegłego z zakresu pożarnictwa. Choć według wstępnej opinii przyczyną pożaru było nieostrożne obchodzenie się z otwartym ogniem w pomieszczeniu. Prokuratorzy czekają wciąż czekają na wyniki sekcji zwłok.
Tuż po pożarze przesłuchano między innymi bliskich zmarłych dzieci. Wówczas prokuratorzy nie zdecydowali się na postawienie nikomu zarzutów. Choć podkreślali, że w zależności od kolejnych ustaleń wszystko może się zmienić.
Po kilku dniach śledztwa prokurator prowadzący postępowanie zdecydował o postawieniu zarzutów Magdalenie K., matce zmarłego Oskara, Agnieszki i Dominika.
- To dwa zarzuty. Jeden dotyczy nieumyślnego sprowadzenia zdarzenia w postaci pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób i spowodował śmierć trójki dzieci. Drugi dotyczy wielokrotnego narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia poprzez niewłaściwe sprawowanie opieki - informuje Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
I dodaje: - Matka miała niewłaściwie opiekować się dziećmi co najmniej od roku. Na czym miała polegać niewłaściwa opieka? Prokuratorzy dowodzą: kobieta wielokrotnie zostawiała dzieci bez opieki dorosłych lub pod opieką uzależnionego i będącego pod wpływem alkoholu dziadka. Zdaniem śledczych dzieci bez nadzoru dorosłych przebywały nie tylko w mieszkaniu, ale także na podwórku. - W bezpośrednim sąsiedztwie jezdni oraz w ubraniu nieadekwatnym do pory roku i panującej pogody - opisuje Czułowski.
Kobieta nie przyznaje się do winy. Złożyła wyjaśnienia, ale śledczy nie zdradzają ich treści. Prokuratorzy wnioskowali do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztu. Sąd do tego wniosku się przychylił.
Nie chciała wsparcia z MOPS
O tym, że matka mogła nieprawidłowo opiekować się dziećmi, mówili tuż po pożarze mieszkańcy Piechowic. Jak twierdzili w rozmowie z reporterem TVN24, K. często wychodziła z domu i pozostawiała rodzeństwo pod opieką dziadka. Niektórzy próbowali interweniować. Wyzwano pomoc społeczną. Jednak matka odmawiała jakiejkolwiek formy wsparcia.
Do zdarzenia doszło w Piechowicach:
Autor: tam/r / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław