"Nie była zabezpieczona, nie było tam też tablic informujących do kogo należy, a miejsce było zaniedbane i zaśmiecone" - powiedział policjantom mężczyzna, który musi wytłumaczyć, dlaczego zabrał kilkusetletnią dłubankę z Małej Panwi. - Wygląda na to, że nie miał złych zamiarów - przyznają funkcjonariusze. Wcześniej strażacy i urzędnicy, którzy łodzi szukali mówili o tym, że została skradziona, a ktoś przeciął pasy, którymi była przywiązana.
O tym, że łódź zniknęła z miejsca w którym czekała na renowację urzędnicy dowiedzieli się pod koniec sierpnia. Strażacy na prośbę urzędników z gminy Kolonowskie przeszukali 200-metrowy odcinek Małej Panwi. Dłubanki nigdzie nie było. Znaleziono za to pasy, którymi była przywiązana do drzewa. Ich zdaniem były ewidentnie poprzecinane. - Ktoś musiał być przygotowany. Wiedzieć w którym miejscu łódź jest. Przyjechać ze sprzętem i ją zabrać - mówi Konrad Wrześniowski, wiceprezes OSP Staniszcze Małe.
Chciał zabezpieczyć, by łódź nie niszczała
O sprawie kradzieży łodzi urzędnicy powiadomili policję. W międzyczasie do samorządowców zgłosiła się osoba, która przyznała, że jest w posiadaniu dłubanki. Mężczyzna został już przesłuchany w charakterze świadka. Wyjaśnił, że na łódź natknął się podczas spływu kajakowego.
- Jak mówił, zauważył przy brzegu częściowo zanurzony w wodzie i porośnięty trawą obiekt. Stwierdził, że to drewniana dłubanka jednopniowa. Poinformował, że łódź nie była w żaden sposób zabezpieczona, nie było tam tablic informujących do kogo należy, a miejsce było zaniedbane i zaśmiecone - relacjonuje słowa mężczyzny sierż. sztab. Paulina Porada, rzecznik policji w Strzelcach Opolskich.
I dodaje, że ten postanowił zabezpieczyć znalezisko po to, by nie niszczało. - Z relacji mężczyzny wynika, że nie miał złych zamiarów. Nie chciał łodzi przywłaszczyć. Poinformował nawet konserwatora zabytków, że taką łódź znalazł - informuje Porada.
Urzędnicy: jeśli były uwagi, trzeba było je zgłosić
Tymczasem, zdaniem przedstawicieli gminy Kolonowskie łódź była zabezpieczona we właściwy sposób. - Nie wiadomo kto przeciął pasy, ale ktoś to zrobił - mówi Konrad Wacławczyk, zastępca burmistrza gminy Kolonowskie.
Jego twierdzi, skoro mężczyzna wiedział, że z łodzią dzieje się coś niedobrego, to powinien o swoich spostrzeżeniach poinformować odpowiednie służby. - Analogicznie, jeśli widzę przy drodze brudne auto, to przecież nie zabieram go do domu, żeby je umyć. Jeśli coś jest przypięte pasami, to można wywnioskować, że ktoś rości sobie prawa do danego obiektu - uważa samorządowiec.
"To było niefrasobliwe"
Na razie łódź jest u mężczyzny, który zabrał ją z Małej Panwi. Na 12 września zaplanowano wizytę, która ma potwierdzić, że obiekt zabezpieczony przez mężczyznę to rzeczywiście zaginiona dłubanka.
To jednak nie koniec sprawy, bo policyjne czynności wciąż trwają. - Ten pan może i działał w dobrej wierze, ale zabieranie czegoś, co do niego nie należy było niefrasobliwe. Dla nas najistotniejsze jest to, że łódź prawdopodobnie została odnaleziona - kwituje zastępca burmistrza.
Łódź czekała na konserwację zanurzona w wodach Małej Panwi:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław