Od rozstrzelania uratowały go gruszki. Odkopał aparat i uwiecznił horror wojny

Fotograf wspomina pierwsze dni II wojny światowej
Fotograf wspomina pierwsze dni II wojny światowej
D. Wudniak | TVN24 Wrocław/ W. Kałdowski
Włodzimierz Kałdowski fotografuje od 79 lat D. Wudniak | TVN24 Wrocław/ W. Kałdowski

91-letni Włodzimierz Kałdowski podczas wojny z aparatem rozstał się tylko na kilka dni. Za punkt honoru postawił sobie dokumentowanie okrucieństw niemieckiej okupacji. Do Wrocławia przyjechał w 1946 roku. Tu założył zakład fotograficzny, a na Politechnice Wrocławskiej napisał pierwszą w Polsce pracę o kolorowej fotografii. Zdjęciami aktywnie zajmuje się już od 79 lat. W swoich zbiorach ma m.in. zdjęcia przedwojennej Bydgoszczy, obrócone w gruzy ulice stolicy Dolnego Śląska czy dopiero co przywiezioną ze Lwowa skrzynię z pomnikiem hrabiego Fredry.

Włodzimierz Kałdowski urodził się w 1923 roku w Bydgoszczy. Jego przygoda ze światem fotografii zaczęła się, gdy miał niespełna 7 lat. - Podglądałem znajomego fotografa jak wywoływał zdjęcia w ciemni. Wtedy to była dla mnie czarna magia – wspomina w rozmowie z tvn24.pl 91-latek.

Swój pierwszy aparat pan Włodzimierz dostał kilka lat później. - W 1935 roku stryj podarował mi na urodziny Kodaka Brownie. Kosztował wtedy 12,5 zł. To były olbrzymie pieniądze - opowiada Kałdowski.

I przyznaje, że na początku nie bardzo wiedział jak powinien posługiwać się aparatem. Dlatego ćwiczył i próbował różnych sposobów oraz wymyślonych przez siebie technik. Dla wprawy robił zdjęcia rodzinie, znajomym i kolegom. Jak mówi, był nawet zapraszany na wesela, by uwieczniać ten wyjątkowy dzień dla państwa młodych. - Zrobiłem sobie ciemnię w małej komórce, papier dostawałem za darmo i zarabiałem na tych zdjęciach. W ten sposób udało mi się odłożyć na używany aparat, który kupiłem od jednej z poznańskich firm – snuje opowieść pan Włodzimierz.

To właśnie ten sprzęt, niewielki aparat Baldina, towarzyszył mężczyźnie w trakcie niemieckiej okupacji i pozwolił mu uwiecznić horror II wojny światowej.

Jeszcze przed wybuchem wojny nastoletni Kałdowski przemierzał ulice Bydgoszczy i fotografował ludzi, budynki i miejskie krajobrazy. Na jednym z ostatnich przedwojennych zdjęć udało mu się uwiecznić m.in. budowę schronu w przededniu niemieckiego ataku. - Gdy rozpoczęła się wojna byłem u sąsiada. Obserwowaliśmy ten pierwszy nalot na Bydgoszcz, a on mi mówił, że to na pewno są ćwiczenia – wspomina Kałdowski. Z błędu wyprowadziły ich komunikaty nadawane przez radio.

Włodzimierz Kałdowski wspomina początek swojej przygody z aparatem
Włodzimierz Kałdowski wspomina początek swojej przygody z aparatemD. Wudniak | TVN24 Wrocław/ W. Kałdowski
Budowa schronu na pl. Poznańskim w Bydgoszczy - sierpień 1939 rokuW. Kałdowski | archiwum prywatne

Zakazane fotografie

W pierwszych dniach wojennej zawieruchy w mieście pojawiły się niemieckie ogłoszenia zakazujące Polakom posiadania futer, fortepianów, radioodbiorników i aparatów fotograficznych. - Za posiadanie tych rzeczy groziła nawet kara śmierci. Dlatego zakopałem mój aparat – przyznaje mężczyzna. Nie na długo. Po kilku dniach nastolatek po aparat wrócił, chciał "dokumentować, co poczyniali sobie Niemcy".

Był 9 września 1939 roku. - Aparat schowałem do kieszeni i poszedłem do miasta. Zobaczyłem, że prowadzą Polaków z podniesionymi rękoma i że cywile Niemcy robią zdjęcia. Wtedy ja też się odważyłem. Pierwsza próba była nieudana, bo ze strachu zapomniałem naciągnąć migawkę – wspomina Kałdowski. Kolejna się powiodła i tak powstało pierwsze wojenne zdjęcie. Po chwili uchwycił następny kadr. Tym razem pod niemiecką strażą, na rozstrzelanie, prowadzono grupę Żydów.

O pierwszym wojennym zdjęciu
O pierwszym wojennym zdjęciuD. Wudniak | TVN24 Wrocław/ W. Kałdowski

Gruszki uratowały mu życie

Kolejnego dnia mężczyzna ledwo uszedł z życiem. Zasłuchanego w radiowe komunikaty nastolatka znaleźli Niemcy. - Nie zdążyliśmy schować radioodbiornika. A przecież to był zakazany sprzęt i za jego posiadanie miałem ponieść karę. Żołnierze wywlekli mnie na ulicę, na plecach namalowali krzyż i postawili pod murem – relacjonuje Kałdowski.

Od towarzyszy niedoli dowiedział się, że krzyż na plecach to wyrok śmierci. Życie uratowały mu owoce, które miał w kieszeni. - Ten krzyż, w trakcie marszu, udało mi się zetrzeć gruszkami, które wcześniej dała mi mama. Wszyscy ci z krzyżami zostali od razu rozstrzelani za murem. Ja już krzyża nie miałem – opowiada.

O ocaleniu
O ocaleniu D. Wudniak | TVN24 Wrocław

Został zdunem, mógł robić zdjęcia

Przemierzanie okupowanego miasta z aparatem w kieszeni ułatwiła panu Włodzimierzowi praca w zakładzie zduńskim. Dzięki odpowiednim dokumentom mężczyzna mógł poruszać się ze swoim służbowym wózkiem po mieście, kiedy i jak chciał.

Nie niepokojony przez nikogo wchodził do koszar, szpitali i hoteli, wcześniej dla niego niedostępnych. Dziś przyznaje, że wtedy "nic lepszego nie mogło mu się przytrafić".

Aparat przemycił do obozu

Ze sprzętem fotograficznym Kałdowski nie rozstał się nawet w obozie pracy, do którego trafił w 1942 roku. Najpierw zdjęcia robił w elbląskiej stoczni. - Przy wyjściu wyrywkowo nas rewidowano. Sprawdzano jednak tylko kieszenie, dlatego udawało mi się przemycać aparat na plecach – mówi pan Włodzimierz. Głównymi bohaterami fotografii z tego okresu są towarzysze niedoli, m.in. jeńcy francuscy i radzieccy wśród których była duża grupa Polaków i Żydów z okolic Łomży.

91-latek przyznaje, że gdyby wtedy ktoś zorientował się, że ma przy sobie taki sprzęt to nie czekałoby go nic innego niż "kula w łeb". Obozowe życie uwieczniał też później, w trakcie pobytu w Dzierzążnie, gdzie miał pomagać przy budowie szpitala wojskowego.

Jedno ze zdjęć wykonanych w obozie pracy w Elblągu - 1942 rokW. Kałdowski | archiwum prywatne

Po wojnie dostał broń i legitymację nr 3

W styczniu 1945 roku 22-letni Kałdowski najpierw sfotografował ucieczkę Niemców z Bydgoszczy, później zgłosił się do magistratu. - Powiedziałem, że zajmuję się fotografią i tak zostałem jednym z pierwszych fotoreporterów. Dostałem też broń, bo moją dodatkową funkcją była ochrona prezydenta – wspomina pan Włodzimierz. Z legitymacją prasową nr 3 zaczął pracę dla "Wiadomości Bydgoskich" i "Ziemi Pomorskiej".

Stanowisko fotoreportera oznaczało podróże i dokumentowanie skutków trwającej jeszcze wojny. Kałdowski został wysłany do Piły w poszukiwaniu śladów polskości, później fotografował m.in. zrujnowany wojną Szczecin.

Wyzwolona Bydgoszcz i powitanie Wojska Polskiego - 29 stycznia 1945 roku W. Kałdowski | archiwum prywatne

W budzącej się do życia Bydgoszczy na co dzień dokumentował powolny powrót do normalności m.in. pierwszą lekcję geografii w szkole, pierwszy tramwaj czy pierwsze zawody wioślarskie. Jednak, jak wspomina, oprócz radosnych reportaży wciąż zdarzało mu się fotografować smutną powojenną rzeczywistość. Jednym z takich uwiecznionych wydarzeń są uroczystości żałobne na bydgoskim rynku, gdzie wystawiono 400 trumien z ciałami ekshumowanych bydgoszczan.

400 trumien wystawiono na bydgoskim rynku - 12 grudnia 1945 rokuW. Kałdowski | archiwum prywatne

Ruina po ruinie, ulica po ulicy

W 1946 roku fotograf wyjechał z Bydgoszczy. Po krótkim przystanku w Gdańsku i Poznaniu w końcu trafił do Wrocławia. Tutaj rozpoczął studia na miejscowej politechnice. Najpierw na wydziale elektromechanicznym, z którym po kilku latach rozstał się bez żalu i rozpoczął naukę na wydziale chemicznym. Po przyjeździe na Dolny Śląsk mężczyzna nie porzucił fotografii. Stała się ona jego źródłem dochodu i pomocą w studiach. Zakład fotograficzny otworzył z kolegą przy Placu Grunwaldzkim. I szybko dostał pierwsze zlecenie. Dla przedsiębiorstwa budowlano-rozbiórkowego miał fotografować zniszczone miasto, ruina po ruinie, ulica po ulicy. Każde zdjęcie musiał też dokładnie opisać. Jak wspomina Kałdowski działał na polecenie "ekipy Mondszajna", która rozbierała zrujnowane budynki i wysyłała je cegła po cegle do Warszawy. - Później okazało się, że cegły sprzedawali też na lewo. Mondszajn miał proces i wsadzono go za kraty – opowiada Kałdowski.

Wśród powojennych fotografii przedstawiających stolicę Dolnego Śląska są także te pokazujące podnoszenie Mostu Grunwaldzkiego po nieudanej próbie wysadzania go przez Niemców, dokumentujące zniszczenia dzisiejszego gmachu Urzędu Wojewódzkiego oraz Wystawę Ziem Odzyskanych.

Ul. Szczęśliwa w 1947 roku W. Kałdowski | archiwum prywatne
Wystawa Ziem Odzyskanych odbyła się w 1948 roku Włodzimierz Kałdowski | Włodzimierz Kałdowski

Zainteresował go kolor

Włodzimierz Kałdowski jako pierwszy w powojennej Polsce napisał pracę dyplomową z kolorowej fotografii. Jak przyznaje nie było łatwo, bo kadra naukowa namawiała go do zmiany tematu pracy. - Profesor mówił, że to temat trudny, a mnie przecież interesował kolor. Pracę skończyłem w trzy miesiące, kilka razy odsyłano mnie z poprawkami, bo profesor nie bardzo wiedział, co z tą moją pracą zrobić – śmieje się mężczyzna.

W końcu prekursorska praca została doceniona, a jej założenia wykorzystane do produkcji materiałów do kolorowej fotografii. Jednak pierwsze wielobarwne zdjęcia pana Włodzimierza budziły zdziwienie. Jak wspomina niektórzy myśleli, że on sam przemalowywał czarno-białe kadry.

Wrocław widziany z kościelnej wieży - lata 50. XX wiekuW. Kałdowski | archiwum prywatne
Powojenne losy fotografa
Powojenne losy fotografaD. Wudniak | TVN24 Wrocław/ W. Kałdowski

Fredro, defilady i Panorama Racławicka

Od przyjazdu do Wrocławia Kałdowski fotografował miasto. W jego archiwach znajdują się zdjęcia, które pokazują metamorfozę stolicy Dolnego Śląska. Wśród zbiorów mężczyzny nie brakuje też obrazów przedstawiających najważniejsze momenty z powojennej historii miasta, m.in. skrzynię stojącą na Rynku z przywiezionym ze Lwowa pomnikiem Aleksandra Fredry, defiladę wojsk Układu Warszawskiego w 1969 roku, zbiórkę funduszy na wybudowanie budynku dla Panoramy Racławickiej czy wizytę partyjnych dygnitarzy Gomułki i Cyrankiewicza na Uniwersytecie im. Bolesława Bieruta.

Pan Włodzimierz nie tylko fotografował, ale też filmował to, co działo się we Wrocławiu na przestrzeni lat. Jest m.in. autorem filmu pokazującego chwile po katastrofie budowlanej przy placu Grunwaldzkim, w wyniku której zginęło 10 osób.

Pomnik Aleksandra Fredry po przetransportowaniu do Wrocławia - 15 lipca 1956 rokuW. Kałdowski | archiwum prywatne

Ponad 80 lat z aparatem

Defilada wojskowa w 1969 rokuW. Kałdowski | archiwum prywatne

Zdjęcia robi przez całe życie. Do emerytury zawodowo, m.in. podczas pracy na Uniwersytecie Wrocławskim w pracowni filmu naukowego i fotografii i w Instytucie Geologicznym, gdzie stworzył pracownię fotograficzną. Należał też do sekcji naukowej Związku Polskich Artystów Fotografików. Dziś 91-latek zdjęcia wykonuje cyfrowo. Ogromne zbiory, które zgromadził przez kilkadziesiąt lat przegląda i digitalizuje.

Autor: Tamara Barriga /i / Źródło: TVN24 Wrocław

Źródło zdjęcia głównego: W. Kałdowski, TVN24 Wrocław

Pozostałe wiadomości

Izraelskie wojsko przeprowadziło ataki na cele Hezbollahu w głębi i na południu Libanu. Wcześniej władze w Tel Awiwie zapowiadały odwet po tym, jak w sobotę w ostrzale rakietowym kontrolowanych przez Izrael Wzgórz Golan zginęło 12 osób, w tym dzieci.

"Przekroczenie wszelkich czerwonych linii". Izrael odpowiedział

"Przekroczenie wszelkich czerwonych linii". Izrael odpowiedział

Źródło:
PAP

Szef MON odniósł się do nagrania, na którym zarejestrowane miało zostać wulgarne i agresywne zachowanie podpułkownika Wojska Polskiego. - To skandaliczne zachowanie, wobec którego zostaną wyciągnięte zdecydowane konsekwencje - zapowiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.

Agresywne zachowanie oficera. Jest reakcja szefa MON

Agresywne zachowanie oficera. Jest reakcja szefa MON

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Mieszkańcy znanej greckiej wyspy Santorini narzekają na turystów. Chcą ograniczenia ich liczby. "Santorini to cud natury, który może przekształcić się w potwora" - ostrzegł właściciel miejscowego hotelu.

Mieszkańcy znanej wyspy narzekają na turystów. Chcą ograniczenia ich liczby

Mieszkańcy znanej wyspy narzekają na turystów. Chcą ograniczenia ich liczby

Źródło:
PAP

Niedziela zapowiada się nieprzyjemnie. Na obszarze niemal całej Polski będzie silnie wiać, a w niektórych regionach pojawią się burze i obfite opady deszczu, przed czym ostrzega Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. W niewielkiej części kraju obowiązują również ostrzeżenia IMGW w związku z upałem.

Burze, ulewy, silny wiatr. IMGW ostrzega niemal cały kraj

Burze, ulewy, silny wiatr. IMGW ostrzega niemal cały kraj

Źródło:
tvnmeteo.pl

886 dni temu rozpoczęła się inwazja Rosji na Ukrainę. Drony ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) zniszczyły bombowiec strategiczny dalekiego zasięgu Tu-22M3. W Rosji spłonęły trzy śmigłowce wojskowe, wykorzystywane w wojnie przeciwko Ukrainie. Rosyjskie władze starają się ukryć przyczyny i skutki wybuchów i pożarów, które temu towarzyszyły. Oto, co wydarzyło się w Ukrainie i wokół niej w ciągu ostatniej doby.

Najważniejsze wydarzenia ostatnich godzin w Ukrainie

Najważniejsze wydarzenia ostatnich godzin w Ukrainie

Źródło:
PAP

Iga Świątek awansowała do drugiej rundy turnieju olimpijskiego. Męska reprezentacja Polski w siatkówce pokonała Egipt. Hezbollah przeprowadził atak na Wzgórza Golan. Na A4 doszło do śmiertelnego wypadku. Maleje przewaga Donalda Trumpa nad Kamalą Harris. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć w niedzielę 28 lipca.

Pięć rzeczy, które warto wiedzieć w niedzielę

Pięć rzeczy, które warto wiedzieć w niedzielę

Źródło:
tvn24.pl, PAP, TVN24

Czteroletnie dziecko utopiło się w sobotę w oczku wodnym na prywatnej posesji w Rybniku (Śląskie). Według lokalnych mediów, chłopczyk wpadł do wody w czasie zabawy.

Tragedia w Rybniku. Nie żyje czterolatek

Tragedia w Rybniku. Nie żyje czterolatek

Źródło:
tvn24.pl, radio90.pl

Ludzie na to patrzą, widzą prezydenta, który w żaden sposób nie pozwala rządowi realizować polityki w bardzo trudnych czasach - mówił w "Faktach po Faktach" Bartosz Arłukowicz (KO), komentując spór wokół nominacji ambasadorów. - Trzeba rozmawiać z panem prezydentem, a nie wydawać mu rozkazy - stwierdził Zbigniew Bogucki z PiS.

"Pan prezydent robi sobie sam krzywdę. Ludzie na to patrzą"

"Pan prezydent robi sobie sam krzywdę. Ludzie na to patrzą"

Źródło:
TVN24

To bardzo niebezpieczne, bo można nie zauważyć, że w tańcu ktoś przylepił nam plaster. Organizm może wchłonąć substancję odurzającą przez skórę.

Pigułka gwałtu w plastrze. Ostrzeżenie przed nową metodą gwałcicieli

Pigułka gwałtu w plastrze. Ostrzeżenie przed nową metodą gwałcicieli

Źródło:
Fakty TVN

Były pracownik Telewizji Polskiej za rządów Zjednoczonej Prawicy Samuel Pereira sprostował na portalu X nieprawdziwe informacje o Borysie Budce. Chodzi o wpisy z 2019 roku dotyczące tego, że podczas debaty w Telewizji Polskiej, pokazując rachunek z apteki, polityk KO rzekomo miał skłamać na temat leku, który nie był refundowany dla dziecka po przeszczepie.

Pereira "prostuje nieprawdziwe informacje" o Budce

Pereira "prostuje nieprawdziwe informacje" o Budce

Źródło:
tvn24.pl

Pięcioletni chłopiec oddalił się od rodziców w parku rozrywki Energylandia w Zatorze (Małopolska) i wpadł do basenu. Życie topiącego się dziecka uratowali świadkowie, którzy wyciągnęli go z wody, a następnie ratownicy, którzy przywrócili mu funkcje życiowe. Pięciolatek trafił do szpitala.

Wypadek w parku rozrywki. Pięciolatek wpadł do basenu i zaczął się topić

Wypadek w parku rozrywki. Pięciolatek wpadł do basenu i zaczął się topić

Źródło:
tvn24.pl

Susza hydrologiczna opanowała część Polski. Szczególnie trudna sytuacja panuje w regionach o zwartej zabudowie, gdzie wybetonowane ulice i place utrudniają zatrzymywanie wody. Wiele gmin apeluje o rozsądne korzystanie z zasobów wodnych.

Woda na wagę złota. Apele do mieszkańców

Woda na wagę złota. Apele do mieszkańców

Źródło:
TVN24, IMGW

Przedstawiciele władz dzielnicy i ośrodka sportu zabrali głos po masowym zatruciu chlorem na basenie na warszawskim Targówku. Urzędnicy przyznają, że na razie nie wiadomo, co było przyczyną zbyt wysokiego stężenia chloru. Basen pozostaje zamknięty, a sprawie przyjrzy się także prokuratura.

Żółta woda w basenie, 23 osoby podtrute. "Nie wiemy, co było przyczyną"

Żółta woda w basenie, 23 osoby podtrute. "Nie wiemy, co było przyczyną"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Dwie osoby zginęły, a dwie zostały ranne po zderzeniu dwóch samochodów na podkarpackim odcinku autostrady A4. Do tragicznego wypadku doszło na jezdni w stronę Rzeszowa.

Tragedia na autostradzie A4. Nie żyją dwie osoby

Tragedia na autostradzie A4. Nie żyją dwie osoby

Źródło:
TVN24

Młody lis zaczepiający żabę - taki materiał z okolic Częstochowy otrzymaliśmy na Kontakt 24. Zabawy zwierząt mają kluczową rolę w ich prawidłowym rozwoju, a echa takich zachowań możemy często zobaczyć w ich dorosłym życiu.

Ważna lekcja dla młodego lisa

Ważna lekcja dla młodego lisa

Źródło:
Kontakt 24

18. edycja Festiwalu Filmu i Sztuki BNP Paribas Dwa Brzegi rozpoczęła się w sobotę w Kazimierzu Dolnym (Lubelskie). Wydarzenie potrwa osiem dni. W jego programie znalazły się pokazy filmowe, ale też spotkania z twórcami, koncerty i wystawy. Ostatniego dnia festiwalu odbędzie się polska premiera ekranizacji powieści Aleksandra Dumasa "Hrabia Monte Christo".

Dwa Brzegi kina i sztuki. Ruszył festiwal w Kazimierzu Dolnym

Dwa Brzegi kina i sztuki. Ruszył festiwal w Kazimierzu Dolnym

Źródło:
PAP

Sejm poparł poprawki Senatu do ustawy o prawie autorskim, która jest wdrożeniem przepisów unijnej dyrektywy, regulującej kwestie wynagrodzenia za wykorzystywanie utworów. Zgodnie z przyjętymi poprawkami to prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej będzie mediatorem w sporach między wydawcami a big techami. Wcześniej wydawcy i redakcje apelowały, by wyższa izba zmieniła uchwalone w Sejmie niekorzystne przepisy tak, by łatwiej było negocjować z platformami cyfrowymi.

Nowelizacja prawa autorskiego. O co w niej chodzi

Nowelizacja prawa autorskiego. O co w niej chodzi

Źródło:
tvn24.pl

Rada Wydawców Stowarzyszenia Gazet Lokalnych z nadzieją przyjęła poprawki Senatu do ustawy o prawie autorskim wzmacniające pozycję wydawców w negocjacjach z big techami - czytamy w oświadczeniu rady na portalu X. W piątek Sejm zadecydował, że projekt ustawy z poprawkami trafi na biurko prezydenta.

"Tylko w ten sposób uratujemy lokalne media i lokalną demokrację"

"Tylko w ten sposób uratujemy lokalne media i lokalną demokrację"

Źródło:
tvn24.pl