Do awantury przed szpitalem doszło na początku grudnia. Poseł Janusz Sanocki zaparkował samochód w miejscu, gdzie obowiązywał zakaz, ale jak tłumaczył w inny sposób stanąć nie mógł. Do szpitala przywiózł swoją 80-letnią macochę z nogą w gipsie. Blokujące przejście auto nie spodobało się przechodniom, którzy zgłosili sprawę strażnikom miejskim. Ci na koło poselskiego auta założyli blokadę. Czytaj więcej na ten temat
Zarówno strażnicy miejscy, jak i władze Nysy udostępnić rozmowy między parlamentarzystą a funkcjonariuszami nie chciały i nie chcą. Do nagrania dotarła jednak lokalna telewizja RTO z Nysy. My publikujemy je właśnie, dzięki uprzejmości lokalnych mediów.
Poseł: pocałujcie mnie w d***
Na trwającym 3 minuty nagraniu słychać jak poseł tłumaczy swój problem. Nie brakuje wulgaryzmów. Poseł domaga się: proszę przyjechać mi tu. Dyżurny straży miejskiej ze spokojem odpowiada: ja pana rozumiem. Zapewnia też, że strażnicy na miejsce przyjadą. W międzyczasie pada nazwisko dyrektora nyskiego szpitala Norberta Krajczego, który nie zapewnił miejsc parkingowych. Sanocki nie wytrzymuje i krzyczy: pocałujcie mnie w d***.
Po chwili rozmowa kończy się zapewnieniem, że strażnicy są już w drodze. Z nagrania wynika, że poseł zadzwonił do strażników po raz drugi. "Poprosił" o rozmowę z komendantem Grzegorzem Smoleniem. - Tylko mnie nie denerwujcie, bo mnie szlag trafi - mówi na wstępie i tłumaczy przebieg wydarzeń. Strażników nazywa "matołami" i "szkodnikami". Komendantowi mówi wprost: nie będziesz czynił szkody obywatelom.
- Proszę pana, tam jest zabronione parkowanie, a więc każdy będzie traktowany tak samo. Pana posła potraktujemy inaczej, bo pana broni immunitet - stwierdził Smoleń. To nie spodobało się Sanockiemu.
"Reakcja była potrzebna"
Na początku grudnia, gdy o sprawie stało się głośno poseł tłumaczył swoje zdenerwowanie brakiem dojazdu pod drzwi szpitala. Przyznawał, że jego zachowanie "nie jest powodem do chluby, ale reakcja była potrzebna". Zajście przed placówką skwitował: cóż mam poradzić, że mam taki temperament.
Dziś pytany o komentarz zdania nie zmienia. - To mógł być stan wyższej konieczności, takiego czegoś przed szpitalem absolutnie robić nie wolno. Może nie zachowałem się zbyt elegancko i nie jestem z tego specjalnie dumny, ale poczucia winy za bardzo nie mam - zapewnia Sanocki i dodaje, że strażników przeprosił, ale "z drugiej strony nie powinno się to zdarzyć".
Do zdarzenia doszło w Nysie:
Poseł Janusz Sanocki kontra strażnicy miejscy z Nysy
Mapy dostarcza Targeo.pl
Autor: tam/gp / Źródło: Lokalna Telewizja RTO z Nysy, TVN24 Wrocław