Dwa borsuki - samiec i samica - wpadły do studni w środku lasu. Nie wiadomo, jak długo zwierzęta przebywały w śmiertelnej pułapce. Po sygnale od grzybiarza z pomocą zwierzętom pospieszyli pracownicy Nadleśnictwa Tułowice (Opolskie). Leśników wspomogli myśliwi.
Informację o dwóch borsukach uwięzionych w starej, leśnej - głębokiej na niemal cztery metry - studni na terenie Leśnictwa Kuźnica Ligocka przekazał grzybiarz. - Zadysponowałem pracowników terenowych. Do akcji ruszyło dwóch podleśniczych i dwóch członków straży leśnej, których wspomagali myśliwi z koła łowieckiego - relacjonuje Wiesław Skrzypek, nadleśniczy Nadleśnictwa Tułowie, gdzie doszło do zdarzenia.
Na ratunek z liną i kijem
Ratownicy nie mieli specjalistycznego sprzętu. W ruch poszły więc długa lina i kij. Na końcu liny zawiązano pętlę, tak by w nią schwytać zwierzęta. Na nagraniu z akcji ratowniczej widać kolejne żmudne próby schwytania zwierzaków w pętlę.
- Nie było to proste, bo trzeba było działać tak, żeby borsuki nie podusiły się w trakcie wyciągania na górę. Trzeba było schwytać je w połowie tułowia, a nie za gardło. Wymagało to precyzji - przyznaje nadleśniczy. W końcu się udało. Borsuki, jeden po drugim, zostały wyciągnięte z pułapki.
"Z miłości rzucił się na ratunek"
Nie wiadomo jak wiele czasu zwierzęta spędziły w studni. Jednak - jak wynika z relacji leśników-ratowników - były zmęczone i przestraszone. W potrzasku znalazła się samica i samiec.
- Nie wiemy które z nich wpadło do środka pierwsze, ale ze śladów pozostawionych wokół studni wynikało, że jedno ze zwierząt wielokrotnie okrążało studnię - podkreśla Skrzypek. Zdaniem leśników świadczy to o tym, że po tym jak jeden borsuk wpadł do środka drugi najpierw krążył wokół, a później postanowił pospieszyć z pomocą uwięzionemu partnerowi. - Chyba z miłości rzucił się na ratunek - śmieje się nadleśniczy.
Do zdarzenia doszło na terenie Nadleśnictwa Tułowice:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Nadleśnictwo Tułowice