Po 18 latach spędzonych w więzieniu Sąd Najwyższy uniewinnił Tomasza Komendę od zbrodni, której nie popełnił. Kiedy emocje opadły, 42-latek opowiedział reporterowi "UWAGI!" TVN o swoich planach na przyszłość. Przyznał też, że nie zamierza odpuścić tym, którzy odpowiadają za jego wieloletnią gehennę.
- 60 na 40 myślałem, że zostanę uniewinniony. Ale 40 procent zapowiadało na to, że sprawa się cofnie do Wrocławia, do okręgówki (sądu okręgowego - przyp. red.) - mówił szczerze Komenda, który był gościem specjalnego wydania "UWAGI!" TVN.
W środę Tomasz Komenda wraz ze swoją najbliższą rodziną przyjechał do Warszawy, gdzie po raz kolejny stanął przed wymiarem sprawiedliwości. Tym razem przed Sądem Najwyższym, który wydał tak wyczekiwany wyrok uniewinniający go od morderstwa i zgwałcenia, za które niesłusznie spędził 18 lat w więzieniu.
"Walka do upadłego" o sprawiedliwość
Mimo korzystnego dla siebie wyroku Komenda przyznał, że po tym, co się stało, nie wierzy w sprawiedliwość w Polsce.
- Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Musiałem przecierpieć, cała moja rodzina musiała przecierpieć 18 długich lat. Nam tego czasu nikt nie cofnie. Wyrok zapadł o godzinie 13, a ja do tej pory nie usłyszałem słowa przepraszam - żali się mężczyzna.
Jednocześnie zapowiada, że "będzie walczył do upadłego, żeby te osoby, które go zamknęły na tyle lat, usiadły na ławie oskarżonych".
Dziennikarz "UWAGI!" pytał również o plany na przyszłość 42-latka, ale ten przyznał, że dotąd nie zastanawiał się, co będzie kiedyś. Na razie nie myśli też o podjęciu pracy. Ma z czego żyć, dostał od premiera rentę specjalną. Ale zawsze marzył o własnej myjni samochodowej. Gdyby dostał sowite odszkodowanie, o które zamierza walczyć, wtedy mógłby spełnić swoje marzenie.
Komenda marzy też o założeniu rodziny. Do kancelarii jego pełnomocnika listy ślą zainteresowane nim kobiety. Jednak on na razie woli poczekać na tę jedyną. Teraz już wszystko na spokojnie.
Miliony złotych odszkodowania?
Komenda został skazany prawomocnie za zabójstwo, do którego doszło 31 grudnia 1996 roku. Odsiadywał on wyrok 25 lat więzienia w Zakładzie Karnym w Strzelinie. W marcu został przez sąd penitencjarny przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu warunkowo zwolniony z odbywania kary i wyszedł na wolność po 18 latach pozbawienia wolności.
Z prośbą o ponowne zajęcie się sprawą Komendy do ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego zwrócili się w zeszłym roku rodzice ofiary, Małgorzaty K. Śledztwo zostało wznowione w 2017 roku. W czerwcu ubiegłego roku prokuratura poinformowała, że w sprawie zbrodni zatrzymano Ireneusza M. Prokurator przedstawił mu zarzut popełnienia przestępstwa zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa piętnastoletniej Małgorzaty K.
Mężczyzna przebywa w areszcie. Do przeprowadzenia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych prowadzących postępowanie dotyczące zabójstwa i zgwałcenia Małgorzaty K., wyznaczona została Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Prokuratura ustala, czy nie dochodziło do tworzenia fałszywych dowodów, które ukierunkowywałyby postępowanie przeciwko osobie niewinnej, bądź zatajania dowodów niewinności. Sprawa jest badana także pod kątem ewentualnego poplecznictwa i bezprawnego pozbawienia mężczyzny wolności.
W marcu premier Mateusz Morawiecki podjął decyzję o przyznaniu Komendzie renty specjalnej w wysokości 4 tysięcy złotych miesięczne, do czasu, aż uzyska on odszkodowanie w sądzie. Wyrok uniewinniający, który zapadł w środę, otwiera mężczyźnie drogę do ubiegania się o pieniądze. Jak zapowiedział jego pełnomocnik Zbigniew Ćwiąkalski, będą żądać dużej kwoty, nawet powyżej 10 milionów złotych.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN