- Dziękuję tym wszystkim ludziom, którzy zbierali te gigantyczne pieniądze - mówi ze łzami w oczach oławianka, która jesienią, w wiedeńskiej klinice dostała nowe płuca. W czerwcu ubiegłego roku cała Polska zbierała pieniądze na przeszczep i leczenie harcerki, nauczycielki i matki. - Dostałam od nich największy prezent. Życie - dodaje.
- Czuję się naprawdę świetnie. Mogę oddychać, mogę się ruszać. Czego chcieć więcej? Tylko siły chciałabym mieć więcej, ale jest super - przekonuje Justyna Piotrowska, harcerka z Oławy.
O niej pod koniec czerwca 2013 roku usłyszała cała Polska. W pomoc zbierania pieniędzy na przeszczep płuc zaangażowała się rodzina, przyjaciele i obcy ludzie. Wszystko po to, by Justyna mogła leczyć się w wiedeńskiej klinice i żyć. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT.
"Nie miałam zamiaru się poddać"
Po długiej walce o życie Justyna wróciła w końcu do domu. W piątek przechodziła badania kontrolne w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu. Choć nie ukrywa, że w Wiedniu było ciężko, to teraz z dnia na dzień jest coraz lepiej.
- Byłam podłączona do tych wszystkich rurek. Z każdym oddechem była modlitwa o następny. O to, żeby wciągnąć powietrze. Cały czas myślałam o swojej córeczce. Bardzo mocno wierzę w to, że będzie dobrze. Tyle ludzi włożyło ogromny wysiłek w zebranie pieniędzy. Lekarze próbowali do samego końca. Nie mam zamiaru się poddać - mówi w rozmowie z reporterem TVN24.
I dodaje, że początkowo było bardzo trudno. Nie wierzyła, że uda się uzbierać pieniądze na leczenie. Potem były kolejne przeszkody.
- Okazało się, że siostra nie może być dawcą, więc przeszczep rodzinny był niemożliwy. Ale przyszli potem lekarze i mówili, że są płuca i że się uda. Oni cały czas wierzyli. Musiałam walczyć - wspomina.
Chce pomóc innym
Justyna przez cały czas rozmowy jest uśmiechnięta od ucha do ucha. Bije od niej energia i błysk w oczach.
- Mocno wierzę w to, że będzie już tylko lepiej. Bardzo chciałabym oddać trochę swojej energii tym, którzy też czekają na swoje przeszczepy. Daję wam wszystko, co mam. Teraz wy! - powiedziała.
Wspierają ją druhy
Na szybki powrót do zdrowia liczyli również podopieczni Justyny z oławskiego ZHP.
- Cieszymy się, że tak szybko wraca do zdrowia. Czekaliśmy wszyscy na ten moment - zapewnia komendant oławskiego hufca ZHP, Jerzy Październik.
Jak opowiada, on osobiście z Justyną się jeszcze nie spotkał.
- Nie chcemy narażać jej kruchej odporności - wyjaśnia. I dodaje: - Dzieci również się cieszą. Ona nie raz zapewniała, że harcerstwo to jej całe życie. Mam nadzieję, że tu wróci - zakończył.
Wielkie wsparcie z całej Polski
Pod koniec czerwca 2013 roku okazało się, że chorująca na tętnicze nadciśnienie płucne Justyna Piotrowska z Oławy potrzebuje 150 tys. euro na rodzinny przeszczep płuc, który miał uratować jej życie. Chorobę zdiagnozowano u niej w 2010 roku, jednak na zebranie pieniędzy było tylko kilkanaście dni, bo już 1 lipca kobieta miała się stawić w klinice w Wiedniu.
W akcję pomocy włączyli się ludzie z całego kraju: organizowano festyny i internetowe aukcje, szukano tych, którzy mogli pomóc finansowo.
Udało się zebrać ponad milion złotych, a 34-latka pojechała do Austrii, gdzie w połowie lipca przeszła operację. Dawcami nie zostały jednak mama i siostra harcerki, bo po przeprowadzeniu licznych badań okazało się, że to niemożliwe. Kobieta dostała płuca od zmarłego dawcy.
Po zabiegu kobieta przez wiele tygodni leżała w klinice. Szpitalne łóżko opuściła jednak dopiero w listopadzie ubiegłego roku. Święta Bożego Narodzenia spędziła z najbliższymi jeszcze w Austrii. Teraz jest już w rodzinnej Oławie. Musi jednak jeździć na badania do austriackiej kliniki.
Justyna Piotrowska w rozmowie z reporterem TVN24:
Autor: balu, mir/i / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław | M.Walczak