Po długiej walce i zbiórce pieniędzy Miriam Meslameh mogła opuścić Jordanię, do której uciekła przed wojną w Syrii. Nie udałoby się, gdyby nie zaangażowanie przyjaciół z dawnych lat i poruszonych jej historią widzów. Dzięki ofiarności ludzi udało się zebrać łącznie ponad 32 tys. złotych i prawie 300 euro. Z dużą nawiązką wystarczyło na pokrycie kosztów powrotu Miriam i jej rodziny do Polski.
Przeżyła bombardowanie, straciła wszystko
O historii Miriam pisaliśmy w zeszłym tygodniu. Miriam Masalmeh urodziła się w Trzebnicy na Dolnym Śląsku. Jej matka była Polką, ojciec Syryjczykiem. Gdy kobieta zmarła na raka, ojciec zabrał Miriam do Syrii. Miała wtedy 13 lat. Tam, choć była wcześniej ochrzczona w Polsce, przeszła na islam. Ułożyła sobie życie, rozpoczęła studia, założyła rodzinę. Gdy w 2011 r. wybuchła wojna domowa, syryjskie miasto Dara, w którym mieszkała Miriam, stało się jednym z pierwszych ognisk konfliktu pomiędzy reżimem Baszara al-Asada a rebeliantami. Miriam przeżyła bombardowanie własnego domu, straciła wszystko.
Po ucieczce do Jordanii jako obywatelka Unii Europejskiej nie otrzymała statusu uchodźcy. Przebywając tam bez ważnej wizy, została obciążona karą, za której niezapłacenie groziło jej zatrzymanie przez policję. Historię Miriam usłyszała Ewa Tarnopolska - przyjaciółka matki Miriam z dzieciństwa, która zaoferowała pomoc. Pani Ewa udostępni Miriam mieszkanie w swoim domu oraz załatwiła pracę jej mężowi w firmie córki. Brakowało tylko pieniędzy na ściągnięciem Miriam do Polski.
Polacy nie zawiedli, pomogli Miriam i jej rodzinie
Przy udziale stowarzyszenia NOMADA pani Ewa zorganizowała zbiórkę. Udało się kupić bilety lotnicze, ale na tydzień przed planowanym wylotem brakowało około 3 tys. złotych na pokrycie kosztów kary. Udało się. Dzięki publikacji historii Miriam i hojności widzów uzbierano łącznie 32 437 zł i 5 groszy oraz 289 euro. To ponad 20 tys. złotych więcej niż było potrzeba.
- Nie do końca wierzyłam, że się uda uzbierać aż tyle - mówi Agata Ferenc ze stowarzyszenia NOMADA. – Ale dzięki ofiarności ludzi udało się uzbierać pieniądze z dużą nawiązką. Dzięki temu ta rodzina ma jakieś pieniądze na start - dodaje.
Ewa Tarnopolska czekała na Lotnisku Chopina na Miriam. - Jest radość i nadzieja. Trzebnica na pewno bardzo dobrze przyjmie Miriam - zapewniła.
Miriam nie potrafiła ukryć wzruszenia po powrocie do Polski po 14 latach. - W końcu udało się, wylądowaliśmy w wolnym kraju. Czuję się bezpieczna i nie muszę się martwić, że w każdej chwili moim bliskim coś się może stać - mówi nam Miriam.
Odpoczynek po podróży
Miriam była bardzo zmęczona po wielogodzinnej podróży, jej dzieci zasnęły od razu po przyjeździe do Trzebnicy.
- Dajemy sobie tydzień odpoczynku i trzeba zacząć układać sobie życie. Myślę, że mój mąż już za tydzień będzie mógł iść do pracy. Niedługo chciałabym też wysłać starszego syna do przedszkola, niech uczy się polskiego od rówieśników - mówi Miriam. - Chciałam bardzo, z całego swojego serca, podziękować ludziom, którzy nam pomogli. Jesteśmy teraz bezpieczni, jesteśmy razem, całą rodziną, damy sobie radę - dodaje.
Autor: Piotr Piotrowski / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław