Należy odebrać tytuł magistra filologii polskiej minister edukacji - mówi profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, którego zbulwersowały wypowiedzi Anny Zalewskiej o pogromie kieleckim i Jedwabnem. - Jest wolność słowa, ust nikomu zamykać nie możemy, ale takie słowa należy potępiać - dodaje.
Szefowa MEN, która była gościem "Kropki nad i" unikała odpowiedzi na pytanie kto ponosi winę za pogrom kielecki w 1946 roku. Najpierw stwierdziła: różne były zawiłości historyczne. I dodała, że za zbrodnię odpowiadają "antysemici", ale nie Polacy. Anna Zalewska unikała też wskazania sprawców masakry w Jedwabnem. Stwierdziła, że w tym przypadku "doszło do wielu nieporozumień, do wielu bardzo tendencyjnych opinii".
- Dramatyczna sytuacja, która miała miejsce w Jedwabnem, jest kontrowersyjna. Wielu historyków, wybitnych profesorów, pokazuje zupełnie inny obraz - mówiła minister. Czytaj więcej na ten temat
"Słowa nie do przyjęcia"
Ta wypowiedź zdenerwowała prof. Wojciecha Browarnego z Uniwersytetu Wrocławskiego. Uczelni, którą z tytułem magistra ukończyła szefowa resortu edukacji. - Jej słowa są nie do przyjęcia. Są sprzeczne z wiedzą historyczną na temat tamtych wydarzeń. Absolwent studiów wyższych o profilu humanistycznym jest zobowiązany do posiadania wiedzy o polskiej przeszłości i kultywowania prawdziwej pamięci - wyjaśnia swoje wzburzenie profesor.
Jego zdaniem Anna Zalewska, która z zawodu jest nauczycielką jest zobowiązana do mówienia prawdy.
- Co więcej, wysoki urzędnik państwowy powinien nie tylko ważyć słowa, ale przede wszystkim kierować się etosem służby publicznej - uważa Browarny.
Profesor apeluje o odebranie tytułu magistra
- Widzieliśmy, że pani minister albo nie ma pojęcia o czym mówi, albo manipuluje prawdą, albo nie ma odwagi - twierdzi naukowiec. I przyznaje, że to "mało prawdopodobne", by słowa wypowiedziane na antenie TVN24 wynikały z niewiedzy. Profesor zamieścił na swoim Facebooku wpis, w którym domaga się odebrania minister tytułu magistra filologii polskiej.
- Wiem, że nie da się tego zrobić, bo tytułu naukowe odbierane są z powodu plagiatów. To był mój okrzyk rozpaczy i gest symboliczny skierowany do opinii publicznej. Chciałem pokazać, że nie zgadzam się na wygadywanie takich rzeczy - argumentuje profesor. I dodaje: jest wolność słowa, ust nikomu zamykać nie możemy, ale takie wypowiedzi należy potępiać.
"Problem ludzkiej uczciwości"
Słowa minister Zalewskiej komentowali także goście "Faktów po Faktach". - W moich oczach kompletnie straciła wszelki autorytet jako urzędnik państwowy, a właściwie jako człowiek. To nie jest partner do rozmowy, jeżeli nie jest w stanie powiedzieć o najprostszych rzeczach w sposób oczywisty, tylko w sposób tak nieprawdopodobny - mówił prof. Andrzej Friszke, historyk.
Wypowiedź skrytykował też prof. Paweł Śpiewak. - Tu jest tylko problem uczciwości ludzkiej, to znaczy, że jeżeli ja popełniam coś złego i się nie potrafię do tego przyznać, to znaczy, że jestem niedojrzały. To, co prezentuje pani minister Zalewska, to jest utrzymywanie uczniów w niedojrzałości - stwierdził.
Szefowa resortu MEN ukończyła studia polonistyczne na Uniwersytecie Wrocławskim:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24, facebook.com