Dostał ataku padaczki, zjechał na pobocze, uderzył w stoją na przystanku pieszą i przygniótł ją samochodem do słupa. Kobieta zmarła na miejscu. Sędzia uznała kierowcę winnym wypadku i skazał go na rok więzienia. "Swoim zachowaniem oskarżony okazał lekkomyślność" - argumentował.
30 marca 2012 roku Bogdan M. jechał swoim peugeotem przez centrum Wrocławia. Był trzeźwy, nie przekroczył wymaganej prędkości. Ale nagle dostał ataku padaczki i - według świadków - zjechał na lewo i nie hamując, wjechał w przystanek stojący na poboczu drogi.
Samochód potrącił kobietę, która właśnie wbiegała na przystanek. Przyparł ją do słupa sygnalizacji świetlnej. Kobieta zmarła na miejscu.
Sąd uznał mężczyznę za winnego nieumyślnego spowodowania śmierci i wymierzył mu rok bezwzględnego więzienia.
Przebiegała na czerwonym?
Orzekający w procesie sędzia swoją decyzję oparł na zeznaniach jedynego świadka, który wypadek widział.
To on opowiedział, że sprawca nie hamował. Przyznał, że na chwilę przed tragedią kobieta przebiegała przez przejście dla pieszych, być może nawet na czerwonym świetle. Sąd uznał to jednak za nieistotny szczegół.
Istotne było to, że Bogdan M. nie przyjmował regularnie leków, choć chorował na epilepsję. Miał nawet cztery ataki w tygodniu, a mimo to jeździł samochodem. Przez to "stwarzał zagrożenie dla siebie i pozostałych uczestników ruchu drogowego". "Swoim zachowaniem oskarżony okazał lekkomyślność" - argumentowała sędzia.
Ponadto sędzia stwierdził, że sprawca "nie zachował szczególnej ostrożności i nieprawidłowo obserwował przedpole jazdy". Według sędzi, umyślnie naruszył przepisy ruchu drogowego.
Wyrok jest prawomocny.
Mężczyzna wjechał w przystanek w okolicy ul. Borowskiej we Wrocławiu:
Autor: mir/r / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TTVBL