Dwa dni po pożarze magazynu z oponami w Lubaniu (woj. dolnośląskie), śledczy postawili zarzut podpalenia Piotrowi U., prowadzącemu konkurencyjny biznes tuż obok, na tej samej ulicy. Przy okazji prowadzonego śledztwa, z szafy "wypadło kilka trupów". Przykład? W jednej z urn, w zakładzie pogrzebowym należącym do ojca podejrzanego, znaleziono narkotyki.
Pożar wybuchł około 6 rano w poniedziałek przy ulicy Przemysłowej w Lubaniu. Ogień objął murowaną halę, należącą do właściciela firmy wulkanizacyjnej, w której składowane były opony. Zajęło się również ogumienie leżące na zewnątrz. Na miejsce pojechało 19 zastępów straży pożarnej. Łącznie około 90 strażaków.
- Działania były prowadzone równolegle. Od dachu, przy wykorzystaniu sprzętu wysokościowego, a także od środka pomieszczenia - mówił komendant straży pożarnej w Lubaniu Zbigniew Szyszło.
Strażacy w kilka godzin uporali się z ogniem. Spłonęły setki opon. Hala również. Wartość strat właściciel oszacował na blisko pół miliona złotych.
Na pogorzelisko weszli policjanci, którzy zaczęli wyjaśniać okoliczności pożaru. Od samego początku wyglądało to na podpalenie. Kiedy zebrane dowody potwierdziły przypuszczenia, pozostało tylko znaleźć potencjalnego podpalacza.
Zarzuty i areszt
Podejrzewany, jak się okazało, był na wyciągnięcie ręki. Już dzień później zatrzymany został 31-letni Piotr U., prowadzący po sąsiedzku konkurencyjny biznes oponiarski, jak podają śledczy, mający od dłuższego czasu zatarg ze swoim oponentem zza miedzy.
- Policja ustaliła podejrzanego, a zebrany materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie 31-letniemu mieszkańcowi Lubania łącznie siedmiu zarzutów. Zarówno podpalenia z poniedziałku, jak i zdarzeń z przeszłości, w tym zniszczenia mienia, posiadania środków odurzających, czy prowadzenia pojazdu wbrew decyzji o cofnięciu uprawnień - mówi Łukasz Chrapek, zastępca Prokuratora Rejonowego w Lubaniu.
Mężczyzna odmówił składania wyjaśnień. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany na okres trzech miesięcy.
"Prochy" w urnie
Tuż po zatrzymaniu Piotra U., policjanci zrobili także nalot na zakład pogrzebowy należący do jego ojca. Dlaczego? - Posiadaliśmy pewne informacje o charakterze operacyjnym - ucina prokurator Chrapek, zasłaniając się dobrem postępowania.
Przeszukanie było bardzo dokładne. I owocne. W jednym z pomieszczeń, w urnie na prochy, znaleziono spore ilości marihuany i metamfetaminy. Do ich posiadania przyznał się jeden z pracowników zakładu.
Śledczy przyjrzą się także nieruchomości przylegającej do magazynu, który uległ spaleniu. Okazuje się, że jej status prawny jest niejasny i skomplikowany.
- Budynek jest zajęty przez syndyka masy upadłościowej. Pomieszczenia w środku wynajmuje kilka osób, część bez jakiejkolwiek umowy. Co ciekawe, zarówno podejrzany, jak i pokrzywdzony mają tam swoje pomieszczenia - przyznaje zastępca Prokuratora Rejonowego w Lubaniu.
Sprawa jest rozwojowa. Prokuratura na razie nie chce zdradzać szczegółów śledztwa z obawy przed mataczeniem ze strony osób ze środowiska aresztowanego Piotra U. W przeszłości mężczyzna był już karany za różne występki.
Do zdarzeń dochodziło na terenie Lubania:
Autor: ib/ec / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Telewizja Lubań