Siedmioletni Filip Lewiński nie mówi, cierpi na padaczkę i silne bóle głowy. Jest też lekko upośledzony. Mimo wielu badań, polscy lekarze przez sześć lat nie potrafili ustalić, co dolega chłopcu. Nadzieja przyszła dwa miesiące temu, gdy lekarz z Ukrainy postawił diagnozę. Teraz na terapię za 30 tys. zł, która może zmienić życie chłopca, pieniądze zbierają studenci Uniwersytetu Wrocławskiego.
- Cieszymy się niezmiernie. Nie chciałam robić sobie zbyt dużych nadziei względem nowej diagnozy, ale ta terapia działa. Filip nie może mówić, ale widać po nim jaki jest szczęśliwy, że ból mija. On całuje tego doktora po rękach - cieszy się Aleksandra Uścinowicz, mama Filipa.
- Efekty są niesamowite. Bóle głowy już ustały i widać ogromną poprawę w ruchach syna. Bywało tak, że nawet biegać nie potrafił, a teraz nie tylko biega, ale nawet na rowerku jeździ - dodaje Dominik Lewiński, ojciec chłopca.
Rodzice Filipa są wykładowcami w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Wrocławskim. W walkę o życie chłopca zaangażowali się też studenci. Razem prowadzą fanpage Filipa oraz zbiórkę pieniędzy na portalu społecznościowym. Swoją akcję nazwali "6 dla Króla Filipa". Przekonują, że pomoc dla chłopca kosztuje mniej niż piwo czy paczka papierosów. Dzięki ich akcji udało się już zebrać ponad 20 tysięcy złotych.
Setki badań i nic
Siedmioletni dziś Filip jest lekko upośledzony. Rodzice zaczęli zauważać, że chłopiec nie rozwija się prawidłowo, gdy ten miał 18 miesięcy. Dziecko nie mówi, ma zaburzenia akomodacji, nadpobudliwość ruchową i moczy się w nocy. Bóle głowy ma tak silne, że czasem traci przytomność.
Przez wiele lat lekarze diagnozowali u niego różne choroby. Podejrzewali między innymi autyzm i poddawali go badaniom genetycznym, metabolicznym oraz immunologicznym. Mimo tomografu komputerowego, rezonansu magnetycznego i dziesiątek badań laboratoryjnych, żadne wyniki nie przyniosły rezultatu.
W ciągu sześciu lat nie udało się ustalić przyczyn problemów chłopca ze zdrowiem. Do czasu aż spotkał doktora Vitalija Vela z Ukrainy, którego Filip określa doktorem "niedźwiedziem". Ortopeda ze wschodu na co dzień pracuje w Centrum Leczenia Schorzeń i Korekcji Kręgosłupa w Zaporożu. Leczy dzieci z różnymi schorzeniami nie tylko na Ukrainie, ale w całej Europie.
Wystarczyło zrobić prześwietlenie?
Do spotkania z ukraińskim lekarzem doszło dwa miesiące temu, kiedy pani Aleksandra zabrała chłopca na turnus rehabilitacyjny do Wałcza. Jak mówi, doktor Vitalij po dwóch minutach badania kręgów szyjnych, postawił diagnozę: zaburzenia krążenia mózgowego spowodowane zespoleniem szczytowo-potylicznym. Jego opinię potwierdzono zdjęciem RTG i skonsultowano z polskimi lekarzami.
- Jest to wada wrodzona, która powoduje ucisk rdzenia kręgowego. Jest przyczyną wszystkich dolegliwości, na które cierpi Filip. Nie jest to coś niezwykłego, na każdej rehabilitacji mam około 20-30 dzieci z tym schorzeniem - twierdzi doktor Vitalij i przyznaje: - Wystarczyło zrobić zdjęcie RTG po urodzeniu, bo takie schorzenie często dotyka dzieci, które miały komplikacje podczas porodu. Gdyby wtedy zrobiono mu zdjęcie i podjęto terapię, Filip byłby już zdrowy.
Rodzice siedmiolatka przyznają, że na diagnozę czekali zbyt długo. Nieraz prosili o skierowanie na prześwietlenie, ale za każdym razem im odmawiano.
- Byłam u polskich ortopedów i neurologów, sama próbowałam ich jakoś naprowadzić na to, żeby zrobić rentgen. Domyślałam się, że bóle głowy mogą bić od szyi i prosiłam o to skierowanie, ale za każdym razem mówili "nie". Twierdzili, że nie ma do tego wskazań - żali się mama Filipa.
Jak wyjaśnia pediatra chłopca, lekarze na całym świecie starają się unikać prześwietlania dzieci ze względu na szkodliwe promieniowanie.
- Jest to powszechna praktyka. Wada, którą zdiagnozował doktor Vela jest rzadko występująca. Nie jestem pewna, czy w Polsce się ją leczy - mówi doktor Joanna Koralewska, lekarka Filipa.
"Katowanie i wykręcanie głowy"
Terapia, którą stosuje doktor z Ukrainy polega na miękkiej korekcji tkanek kręgosłupa. Są to masaże w okolicach kręgosłupa i szyi.
- Wygląda to jak wykręcanie głowy - przyznają rodzice Filipa, a lekarz żartobliwie dodaje: - Ja go po prostu katuję.
Mimo że rehabilitacja do przyjemnych nie należy, Filip uwielbia doktora.
- To zaskakujące jaką sympatią on darzy tego lekarza. Biegnie do niego z otwartymi ramionami, całuje po rękach. Nigdy wcześniej tak nie robił. Widzę poprawę w jego zachowaniu, a okropne bóle głowy również ustały - mówi pani Aleksandra.
Potrzebne "tylko" 30 tysięcy złotych
Filip ma szansę na to, aby być zdrowym chłopcem, ale żeby tak się stało musi kontynuować rehabilitację przez ponad rok. Rodzice planują jeszcze trzy turnusy rehabilitacyjne na Ukrainie i w Polsce. Ich koszt to 30 tys. złotych.
- Jest to bardzo mało w porównaniu do wszystkich pieniędzy, które już wydaliśmy przez cały okres leczenia Filipa, ale nabraliśmy już tyle kredytów, że po prostu więcej nie możemy. Potrzebujemy wsparcia - wyjaśnia pan Dominik.
Autor: kd/ansa / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: arch. prywatne