Starosta powiatu kłodzkiego (województwo dolnośląskie) informuje, że czeka się tam 10 dni - a czasem i więcej - na karetkę wymazową. To właśnie jej załoga testuje osoby potencjalnie zakażone koronawirusem. Po pobraniu wymazu kolejnych kilka dni czeka się na wynik testu. - W tej sytuacji wszystkie te testy tracą sens - podkreśla starosta.
- Od momentu zgłoszenia - czy to przez POZ, czy sanepid - do momentu wymazu mija nawet do 10 dni, czasami więcej. Oprócz tego musimy czekać na wynik takiego testu około pięciu dni - mówi Maciej Awiżeń, starosta kłodzki. - A według obecnych procedur po 10 dniach od zachorowania człowiek może wyjść i jest traktowany jako ozdrowieniec, więc w tej sytuacji wszystkie te testy tracą sens. Samorządowiec dodaje, że wszystko działało sprawnie do końca października, kiedy to do dyspozycji były karetka przyszpitalna oraz mobilna karetka, należąca do powiatu. Później zaczęły się problemy, bo wojewoda zaproponował obniżenie kwot dofinansowania na karetkę mobilną. Starostwo musiałoby sporo dopłacać. Dlatego do akcji wkroczyli żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. CZYTAJ RAPORT TVN24.PL O KORONAWIRUSIE
Pomóc próbują cztery zespoły mobilne WOT
I choć służbom medycznym pomagają teraz żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, to czas oczekiwania się nie skraca. Jak mówi kpt. Renata Mycio, oficer prasowy 16. Dolnośląskiej Brygady OT, żołnierze w pobieranie wymazów zaangażowani są od końca października. A na teren powiatu kłodzkiego skierowane są obecnie cztery z sześciu zespołów mobilnych. - Docierają do około stu adresów dziennie. Zespół po pobraniu jednego wymazu musi przejść przez proces dekontaminacji, co przekłada się na czas. Zdarzają się sytuacje, że żołnierze docierają pod adres, gdzie mieli pobrać wymaz i nie zastają domowników - podkreśla Mycio. OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W INTERNECIE >>>
To, że sytuacja - nie tylko na terenie powiatu kłodzkiego - jest trudna, potwierdzają także służby sanitarne. - Testów jest dużo, jest wiele laboratoriów, a mimo to nie nadążają z pracą. Opóźnienia są zarówno na poziomie poboru próbki, jak i dostarczenia do laboratoriów - przyznaje Paweł Wróblewski, dyrektor wrocławskiego sanepidu. I podkreśla, że jednym z większych kłopotów jest otrzymanie wyniku przez sanepid. Przez to opóźnione jest odnotowanie zakażenia w systemie.
Źródło: TVN24 Wrocław