Przeszło 28 lat minęło od zabójstwa Stanisława F. w Sobocie na Dolnym Śląsku do momentu skazania jego żony i znajomego rodziny. Na początku lat 90. śledczy umorzyli sprawę z powodu niewykrycia sprawców. Wrócili do niej w 2017 roku. I dokonali przełomu, którego konsekwencją jest wyrok - po 25 lat więzienia dla Ewy F. i Waldemara B.
32-letni Stanisław F. został zamordowany w nocy z 17 na 18 października 1991 roku w swoim łóżku. Napastnicy mieli wejść przez okno po prowizorycznie wykonanej drabinie, przejść przez pokój, w którym spały dzieci, obezwładnić i związać sznurem żonę mężczyzny, Ewę F., a następnie wejść do pokoju, gdzie spał Stanisław F. Kiedy zadawane były mu ciosy nożem, mężczyzna zdążył się przebudzić i w trakcie szamotaniny ściągnąć z głowy napastnika perukę.
Pozornie okoliczności zdarzenia wskazywały na motyw rabunkowy, ale z domu nic nie zniknęło. Prowadząca śledztwo ówczesna Prokuratura Wojewódzka w Jeleniej Górze nie robiła postępów i 30 czerwca 1992 roku umorzyła postępowanie z powodu niewykrycia sprawców. Lata mijały i wydawało się, że nikt nie poniesie konsekwencji za tę śmierć. Nawet rodzina Stanisława F. ostatecznie pogodziła się ze śmiercią bliskiego i nie zastanawiała się dalej nad tą sprawą.
Peruka i list
Ponad ćwierć wieku akta leżały w archiwum. Aż prokuratorzy, prowadząc na tym samym terenie inne śledztwo, natrafili na nowe ślady. W lipcu 2017 roku Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu ponownie zajął się sprawą. I nastąpił przełom.
Kluczowe okazały się dwa dowody. Peruka, na której po latach znaleziono DNA Waldemara B., wtedy znajomego rodziny, a dziś partnera Ewy F., a także list napisany przez kobietę, najprawdopodobniej właśnie do B. Reporter "Superwizjera" dotarł do treści listu. Oto jeden z jego fragmentów:
"Kochany mój, nie mogę jak zwykle spać. Postanowiłam przekazać Ci moje nocne myśli. Nie wiem, dlaczego nie możesz uwierzyć w moją miłość do Ciebie. Zapewniam Cię, że jest ona tak silna, że aż dech zapiera. Nigdy nie czułam nic podobnego. Zawsze kładąc się spać rozmyślam o tym, jak by było cudownie być razem. Codziennie płaczę z rozpaczy, że nie wychodzi, że nasze sposoby zawodzą".
Dwa lata po morderstwie Stanisława F. kobieta już oficjalnie związała się z Waldemarem B., zamieszkali razem, a ich związek przestał być tajemnicą.
Zabójstwo i dwa usiłowania
- Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego prokuratorzy odtworzyli przebieg zdarzeń, które miały miejsce w latach 1989-1994, czyli w czasie przed zabójstwem i po zabójstwie Stanisława F. Prokuratorzy ustalili, że Ewa F. i Waldemar B. zaplanowali i przygotowali swoje działania. Ponadto dokonywali czynności, które miały na celu skierować podejrzenie popełnienia zabójstwa na sprawców pochodzących z Niemiec - informuje Ewa Bialik, rzecznik Prokuratury Krajowej.
Rankiem 27 września 2017 roku policjanci weszli do domu wówczas 55-letniej kobiety i 61-letniego mężczyzny. Para została zatrzymana, usłyszała zarzuty, a następnie sąd zastosował wobec nich tymczasowy areszt, który był kilkukrotnie przedłużany.
Śledztwo zakończyło się oskarżeniem Ewy F. oraz Waldemara B. o zabójstwo Stanisława F. Ponadto prokurator oskarżył ich o dwukrotne usiłowanie zabójstwa mężczyzny. Jak ustalili śledczy, pierwsze usiłowanie miało miejsce w nocy 6 grudnia 1990 roku, kiedy Waldemar B. z bronią palną przyszedł pod dom Stanisława F. i oddał w jego kierunku strzał, lecz nie trafił.
- Kolejny zarzut usiłowania zabójstwa dotyczy zdarzenia z nocy z 9 na 10 października 1991 roku. Wówczas Waldemar B. położył w poprzek drogi ścięte drzewo, w taki sposób, że Stanisław F. nie mógł tej przeszkody ominąć, ani przez nią przejechać. Oskarżeni chcieli w ten sposób upozorować wypadek, w wyniku którego pokrzywdzony poniósłby śmierć - dodaje Bialik.
Proces i wyrok
Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze na wniosek obrońców wyłączył jawność sprawy. Obrońca argumentował to dobrem dzieci oskarżonych. 18 grudnia sąd skazał parę na kary łączne po 25 lat więzienia - poinformowała prokuratura. Wyrok jest nieprawomocny.
- Jeśli zapadnie wyrok skazujący, to znaczy, że jest to niesprawiedliwy wyrok - mówiła reporterowi "Superwizjera" jedna z córek Waldemara B., pytana, czy kiedykolwiek będzie w stanie uwierzyć w winę rodziców.
Autor: ib/ks / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Dolnośląska Policja