Na ścieżce singletrack Pętla Ostoja w okolicach Jodłowa (Dolnośląskie) zasłabł rowerzysta, doszło do zatrzymania akcji serca. Szybko wezwano pomoc, ale służby ratunkowe nie mogły dojechać. Według leśników z powodu dużej liczby samochodów osobowych. - Rozsądne parkowanie może uratować komuś życie - przypominają.
W czwartek koło południa rodzina wybrała się na wycieczkę rowerową w rejon singletracku Pętla Ostoja. Kawałek za startem trasy około 50-letni mężczyzna zatrzymał się i zasłabł. Doszło do zatrzymania krążenia. W oczekiwaniu na wezwaną pomoc inni rowerzyści próbowali go reanimować. Minęło kilkadziesiąt minut zanim pierwsi ratownicy dotarli na miejsce. Mężczyzny nie udało się uratować.
Nadleśnictwo Międzylesie w poście na facebooku poinformowało, że służby ratunkowe nie mogły przedostać się do lasu. "Światło drogi było tak małe, że GOPR, straż pożarna i pogotowie ratunkowe miały problem z przejazdem" - czytamy we wpisie.
Zablokowany dojazd
- Nie było możliwości dojazdu. Mamy cztery drogi wjazdowe do lasu w tamtym miejscu, praktycznie każda była zastawiona. Ludzie parkowali swoje samochody wszędzie, gdzie było jakieś miejsce - mówi Joanna Krawiec, rzeczniczka Nadleśnictwa Międzylesie.
Oprócz dwóch karetek i czterech wozów straży pożarnej, na miejsce zadysponowano również śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratowników do poszkodowanego dowoziła mniejszymi samochodami straż leśna.
- Zwykle fachowa pomoc powinna dotrzeć w czasie 10-15 minut. W tym przypadku trwało to około 30-40 minut - dodaje Krawiec.
Leśnicy apelują do turystów o odpowiedzialność i by nie zastawiali dróg dojazdowych dla służb ratunkowych. - Rozsądne parkowanie może uratować komuś życie - przypominają.
Policja będzie teraz wyjaśniać okoliczności zdarzenia.
Źródło: Nadleśnictwo Międzylesie, TVN24 Wrocław